Mała poczta w małym mieście
i na poczcie mała przerwa,
kasjer szybkę przymknął wreszcie,
plik banknotów liczyć przestał,
rozrzucone dokumenty,
w szklance po herbacie denko,
a on czujny, a on spięty,
obserwuje swe okienko.
Wtem otworzył. W przód się rzuca
i zaprychał, i zatupał,
i zakrzyknął co sił w płucach:
„Kto powiedział : Kasjer dupa?!”.
A na poczcie cicho, pusto,
drzemią paczki niewysłane,
pachnie barszczem i kapustą,
bo garkuchnia jest przez ścianę,
w głębi jakiś pan łysawy
adresuje list, a bliżej
gość wbił w sufit wzrok kaprawy
i pocztowy znaczek liże.
Jakiś typ swe paczki wtaszcza,
brudno, zaduch, muchy, upał,
nikt nie mówi nic, a zwłaszcza
nikt nie krzyczy : „Kasjer dupa!” .
Kasjer pytał tak z pół roku,
po okresie zaś półrocznym,
z urzędowym błyskiem w oku,
wezwał go naczelnik poczty
i powiada zły okrutnie:
„Co pan się kompromituje?
Nikt się aż do tego stopnia
panem nie interesuje,
żeby w takim mieście małym,
wołać wśród tych much, w upale,
wołać - choćby dla kawału:
Kasjer prawda i tak dalej”.
"LIRYKA, LIRYKA...: Ballada o kasjerze - Wojciech Młynarski" http://liryka-liryka.blogspot.com/2016/11/ballada-o-kasjerze-wojciech-mynarski.html?m=1