Dnia 2022-10-25 o godz. 09:41 ~BBI napisał(a):
> Czy ktoś jeszcze pamięta, że były czasy, gdy średni dzienny wolumen obrotów wynosił > 8 k akcji? Takie czas były, gdy członkowie zarządu kontrolowali 5-7% akcji, a fundusze i p. Radziwiłł kontrolowali pond 32% kapitału i mogli w każdej chwili pozbawić posad prezesa i kumpli. Nie robili tego prawdopodobnie dlatego, że oczekiwali na dywidendę po sprzedaży CM i Konesera, na wzrost kursu akcji w związku z nowymi projektami. Obecnie poza OFE NN nie ma już na pokładzie pozostałych dużych akcjonariuszy, a członkowie zarządu kontrolują ok. 35%. ich władza jest niezagrożona, ponieważ OFE NN posiada ok. 10% akcji i niczego zmienić w układzie sił nie może. Dwa nowe FIZ kontrolują ok. 5% i nawet gdyby nie były pod kontrolą prezesa i kumpli, co podejrzewam, to wspólnie z OFE NN nie mogłyby nic zmienić w spółce.
> Fundusze oraz p. Radziwiłł prawdopodobnie stracili nadzieję na odzyskanie zainwestowanych pieniędzy, akcje sprzedały z gigantyczną stratą. Według moich szacunków TFI Quercus kupił akcje średnio płacąc za sztukę ok. 15-17 złotych. Za ile sprzedał? Za ok. 1/3 ceny zakupu. Dlaczego? Dlatego, że prawdopodobnie obawiały się, że po osiągnięciu przez prezesa i kumpli obecnego poziomu w kapitale, przypomnę, ok. 35%, ich pakiety (łącznie z OFE NN mniej niż 35%) nie będą nic warte, nie znajdzie się także chętny na ich zakup, ponieważ nie dawałoby to nowemu inwestorowi przewagi w kapitale, a tym samym wpływu na członków zarządu. A zatem lepiej uratować 1/3 zainwestowanych pieniędzy niż nie odzyskać ich nigdy. Sprzedaż akcji przez Quercusa, p. Radziwiłła i prawdopodobnie Norwegów, którzy po raz pierwszy nie pojawili się na WZA, wskazuje w mojej ocenie, że nie mieli oni wszyscy jakiejkolwiek nadziei na wypłatę dywidendy i szybką sprzedaż Konesera. gdyby było inaczej, zachowaliby swoje pakiety i otrzymaliby dywidendę. To przekonanie po stronie Quercusa & Co. było jak najbardziej uzasadnione, wszak nawet szybka sprzedaż Konesera z zyskiem szacowanym przez zarząd na ok. 93 mln złotych, nie dawałaby nadwyżki finansowej po spłacie obligatariuszy i pozostałych zobowiązań ( ok. 70 mln złotych), która można by przeznaczyć na wypłatę nawet skromnej dywidendy. Dlaczego? Dlatego, że rocznie spółka potrzebuje ok. 12 mln złotych na pokrycie kosztów ogólnych zarządu, a pierwsze większe pieniądze ze sprzedaży PS pojawią się za 4-5 lat. Przypomnę, ze ten projekt wymaga jeszcze dopłaty za zamianę, ok. 14 mln złotych, oraz ok. 12 mln złotych na rozpoczęcie budowy, zanim spółka otrzyma kredyt budowalny. Jak łatwo policzyć zysk z Konesera wystarczy na spłatę zadłużenia (ok. 70 mln złotych) oraz na zamianę kina Wars na PS (14 mln) i sfinansowanie kosztów budowy do czasu uzyskania kredytu (ok. 12 mln). I wtedy kasa spółki zacznie świecić pustkami, a przecież przez 4-5 lat budowy i sprzedaży PS przyniesie samych kosztów ogólnych zarządu na poziomie 48-60 mln złotych. W tych szacunkach pomijam RT, w której zakładam optymistycznie, wkład BBI będzie finansowana z dochodów ze sprzedaży przez spółkę udziałów w spółce celowej. Skąd zatem prezes weźmie ok. 48-60 mln złotych na finansowanie kosztów ogólnych zarządu przez okres budowy i sprzedaży PS? Albo podniesienie kapitału, albo emisja obligacji. Takie dwa rozwiązania wchodzą w grę - moim zdaniem. Nie wykluczam, a nawet uważam za wielce prawdopodobne, że prezes nie uplasuje na rynku nowej emisji obligacji, żeby mieć pieniądze na własne i kumpli wynagrodzenie oraz finansowanie bizantyjskiego stylu rządzenia. I wtedy jedynym rozwiązaniem będzie emisja nowych akcji. Z punktu widzenia członków zarządu-akcjonariuszy jest to operacja w dużym stopniu neutralna, wszak te pieniądze w dużej części trafią z powrotem do ich kieszeni (pensje, doradztwo, wynajem powierzchni biurowych spółkom z GK BBI). Z punktu widzenia pozostałych akcjonariuszy te operacja spowoduje ich rozwodnienie i mniejszy udział w zyskach, jeśli te kiedykolwiek byłyby dzielone - co wykluczam.
> Czy zatem kogokolwiek dziwi brak obrotów? Po co kupować akcje BBI, po co mieć je w portfelu? Tu może akcje kupować ten, kto działa w porozumieniu z prezesem i kumplami lub nieliczna spekuła, która liczy, że uda się jej sprzedać akcje przy okazji wzrostów, które sama wywoła w ramach tzw. sokowirówki. Na to jednak jest jeszcze za wcześnie, ponieważ kurs jest za wysoko. Kurs spadnie do 2 złotych, wtedy pojawi się być może większy popyt, a kilkudniowe wzrosty po kilka czy kilkanaście % być może zainteresuje "ulicę". Zainteresuje, ale na krótko, ponieważ tylko nowy, duży inwestor mógłby zwiększyć swoimi zakupami wolumen obrotów i trwały wzrost kursu. Tu jednak nikt taki się nie pojawi, ponieważ nie ma racjonalnych podstaw do posiadania akcji BBI. Inwestor pasywny, liczący na dywidendę, nie ma tu czego szukać. Dywidenda nigdy nie była tu wypłacona i nie ma podstaw, by sądzić, że w następnych kilkunastu latach tak się stanie. Znaczący inwestor krótkoterminowy tez nie ma tu czego szukać, ponieważ posiadacz np. 5-10% akcji nie będzie miał ich komu sprzedać. Warto w tym miejscu przypomnieć, że akcje sprzedawane przez p. Radziwiłła czy Quercusa (ok. 20% akcji) trafiły do członków zarządu za sprawa pakietówek. gdyby pojawiły się na rynku, wówczas kurs runąłby, ponieważ nie byłoby odbioru ze strony innych inwestorów. Komu zatem obecnie nowy duży inwestor krótkoterminowy sprzedałby 5-10% akcji, skoro członkowie zarządu już obecnie sprawują niepodzielnie władzę w spółce kontrolując ok. 35% kapitału?
> To wszystko sprawia, że nie ma zainteresowania akcjami BBI, a to co widzimy na parkiecie, to drobna spekuła plus sojusznicy prezesa i kumpli, którzy albo bronią kursu (prezes i kumple maja część akcji zastawionych), albo kupują akcje po taniości, by potem odsprzedać je wiadomo komu.
> Tak jest moja spekulacja.:)
Godzina handlu za nami. Wolumen obrotów wynosi zero. Najlepsze K po 4,40 (552 akcje). Całkowite kupno wynosi 2446 akcji. Całkowita sprzedaż: 89 333 akcje. Wszystko jasne, czyż nie?:)