Czy to początek końca polskiego górnictwa?
Autor: wnp.pl (Jerzy Dudała) | 01-10-2012 05:47 | aktualizacja: 03-10-2012 10:12
Spadek cen węgla, mnóstwo surowca na zwałach, kurcząca się renta geograficzna i wysokie koszty produkcji - to wszystko pokazuje, jak ciężki czas przed polskim górnictwem.
Branża powoli dostaje zadyszki. Stan zapasów węgla kamiennego ogółem w kopalniach na koniec czerwca 2012 roku wyniósł 5 551,7 tys. ton. W porównaniu do analogicznego okresu w ubiegłym roku wzrósł o 3 381,5 tys. ton.
fot. PTWP
Obecnie na zwałach przykopalnianych znajduje się grubo ponad 6 mln ton węgla. Jeżeli dotychczasowa polityka sprzedaży się nie zmieni, może to doprowadzić do dalszego zwiększania się zwałów. Energetyka postawi górnictwu twarde warunki i w 2013 roku uzyskiwane przez spółki węglowe ceny będą niższe. Jeżeli do tego dodamy obecne koszty wydobycia oraz problemy z wydajnością, to ukaże się nam wysoce niepokojący obraz.
- W branży jakby nie dostrzegali nadciągających problemów - mówi portalowi wnp.pl szef jednej z firm górniczych. - Kontrakty menedżerskie w spółkach węglowych spowodowały, że branża zaczęła być bardzo atrakcyjna dla tych, którzy wcześniej nie chcieli o niej słyszeć i traktowali ją z pogardą.
Węgiel z polskich kopalń traci na atrakcyjności. W roku 2011 do Polski sprowadzono ponad 15 mln ton węgla z importu, głównie z Rosji. Stanowi to ok. 20 proc. całości wydobycia węgla kamiennego w polskich kopalniach w roku ubiegłym.
Przy czym w stosunku do produkcji węgla energetycznego daje to już 25 proc. Węgiel był cennym uzupełnieniem niewystarczających możliwości produkcyjnych polskich kopalń.
Za osiem miesięcy 2012 roku import kształtuje się na poziomie około 7,5 mln ton. Nie wiadomo, ile węgla z zagranicy trafi do Polski w ciągu tego roku. Jednak nie zbliżymy się poziomu ubiegłorocznego. Co nie znaczy, że sytuacja uległa poprawie.
Po prostu hamująca polska gospodarka nie potrzebuje tyle węgla. Jeżeli rozwój PKB Polski w kolejnych latach będzie oscylował wokół 1 proc., czy też wokół zera, to polskie górnictwo znajdzie się w opłakanej sytuacji.
Brak klarownej strategii wokół sektora obnażają wypowiedzi wiceministra gospodarki Tomasza Tomczykiewicza oraz wicepremiera i ministra gospodarki Waldemara Pawlaka. Pierwszy powiedział, że do uzgodnień międzyresortowych trafił projekt zmian programu dla górnictwa zakładający m.in. możliwość prywatyzacji spółek węglowych poprzez inwestorów strategicznych oraz sprzedaż więcej akcji niż 50 plus jedna.
Wicepremier Pawlak całkowicie zdystansował się od tego pomysłu i powiedział, że nie czas na takie zmiany.
Atut polskich producentów węgla w postaci renty geograficznej zaczyna się chwiać. Granica opłacalności nabywania węgla z importu stale i nieuchronnie przesuwa się w kierunku południowym.
Niedawno mówiono, że przebiega ona na wysokości Warszawy. Obecnie można ją nakreślić już na wysokości Łodzi. Nie tylko północ Polski skazana jest na węgiel z importu, ale i centralna część kraju.
Wiceprezes Katowickiego Holdingu Węglowego Artur Trzeciakowski przewiduje, że za niedługo ta renta geograficzna będzie obejmować jedynie region Śląska.
Ceny światowe węgla spadły od początku roku, uwzględniając indeks ARA, o ok. 20 procent, do średnio 90 dolarów za tonę.
Cena węgla rosyjskiego na granicy wynosi około 280,00 zł netto za tonę, co przy średnim jednostkowym koszcie produkcji w polskim górnictwie 297,89 zł/tonę (dane resortu gospodarki za okres styczeń-czerwiec br.) pokazuje, jak bardzo trudno będzie nam konkurować z węglem zza granicy.
Z coraz większymi problemami musi się również borykać rynek węgla koksowego i koksu. Na rynku europejskim średnia cena koksu wielkopiecowego wynosiła w sierpniu tego roku 300 USD/t CFR, podczas gdy w sierpniu 2011 roku wynosiła ona 450 USD/t CFR. Taka jest skala spadku cen.
Analitycy wskazują, że polskie górnictwo jest źle zarządzane, że nośne medialnie pomysły nie zastąpią trafnych posunięć w spółkach węglowych w zakresie sprzedaży czy redukcji kosztów. O tym, że może być inaczej może świadczyć przykład kopalni Silesia w Czechowicach-Dziedzicach.
Tam fedruje się 7 dni w tygodniu z przerwami na remonty i konserwacje, tam górniczy management dużą wagę przywiązuje do organizacji pracy i kwestii techniczno-technologicznych. Tam wreszcie prowadzony jest trudny, ale rzeczowy dialog między zarządem a stroną społeczną.
W Czechach jest tak, że najwięcej do powiedzenia mają fachowcy, inżynierowie znający się na wydobyciu i wszelkich górniczych niuansach. To właśnie oni wiodą prym w czeskim górnictwie. U nas przedstawia się to zgoła odmiennie.
W czasach koniunktury wysokie ceny węgla w świecie pozwalały generować dobre wyniki polskiemu górnictwu nawet przy błędach i niefrasobliwości w zarządzaniu spółkami węglowymi. Tyle że koniunktura nie trwa wiecznie...
Autor: wnp.pl (Jerzy Dudała) | 01-10-2012
tylko idiota ślepo wierzy w swoje racje !