Gdyby to było takie proste, to już by to mieli zrobione. Warto zauważyć, że już wcześniej byli dość chciwi i udzielali sobie pożyczek od firmy.
Zdjęcie z giełdy to dla nich najprostsze wyjście i również najmniej kłopotliwe - bo wtedy zyskują również na usunięciu obowiązków informacyjnych. Nie można zapominać, że wzięli kredyt na minimum 15 PLN/akcję (mogą posiadać inne środki), także odpowiadanie po obecnej cenie jest pozbawione sensu. Chyba, że ktoś jest na tyle zyskowny, że mu się nie chce poczekać miesiąca na rozstrzygnięcie ceny i boi się właściwie nie wiadomo czego - że cena spadnie poniżej 10 i nagle nie będzie miał gdzie sprzedać :)? Przecież przymusowy wykup nie może być poniżej ceny średniej z ostatnich miesięcy.
Przy cenie 10 spółka z obecnymi wynikami (nie zakładając poprawy) jest relatywnie tania. Żeby było gorzej, wszyscy pozostali musieli zacząć walić w rynek poniżej ceny ewentualnego przymusowego wykupu. Także ryzyko jest niejako ograniczone, właściwie wyłącznie do sytuacji kompletnego zepsucia spółki i nie ogłoszenia przymusowego wykupu.
Teraz zauważmy, że przymusowy wykup to poniżej 10% akcjonariatu. Kapitalizacja 140 mln - obecnie, przy cenie 10 PLN to daje kilkanaście mln za te 10%. Powiedzmy, że w jakiś magiczny sposób chcą zbić cenę o połowę, do 5 pln. To byłaby wielka walka o kilka mln PLN, a jednak ta cała zabawa coś kosztuje. Jeśli wydają na samo pozostawanie na giełdzie 1 mln+ rocznie, to się im nie bardzo opłaca na zdrowy rozum. Łatwiej wykupić i mieć sprawę z głowy, szczególnie gdyby spółka jednak miała dalszą poprawę wyników, bo to podnosi późniejszy koszt zdjęcia. Opłaca im się siać ferment teraz, żeby zbić cenę do wezwania.
Oczywiście każdy decyduje sam :)