:DDD
Właśnie postanowiłam dziś sprawdzić, cóż to za cudowna spółeczka i wujek Google uratował mi życie. Uff! Ale polecam odwiedziny ich strony internetowej i w szczególności lekturę próbek tekstów reklamowych autorstwa... pani Wiaderek? A może latorośli pani Wiaderek? Normalnie popłakałam się ze śmiechu. Nawet się zastanawiałam, czy ich newslettera sobie nie zamówić jako materiał rozweselający do porannej kawy. Zresztą poza owymi próbkami właściwie nic więcej tam nie ma. Niestety, ich raporty finansowe stanowią przykład zbliżonego poczucia humoru.
Swoją drogą, czym tak dokładnie zajmuje się KNF, że podobne szwindle mogą bezkarnie pączkować na giełdzie?