Ile razy trzeba zbankrutować żeby to zrozumieć że nie tyka się bankrutów! Sam połakomiłem się na tego bankruta wierząc że spełni moje marzenia i kupiłem kilka kilo i co zostałem z niczym, z ręką w nocniku. Chętnie pozbyłbym się go nawet po 1 groszu za akcje żeby móc odliczyć sobie stratę. Nie wiem co mną kierowało pewnie to co każdego inwestującego na giełdzie chęć szybkiego zysku, ale nie tędy droga trzeba się wykazać trochę rozumem, że można wszystko stracić! Mam rodzinę, wynajmuję sobie mieszkanie w starej kamienicy ( no może pokój z kuchnią o powierzchni 25m kwadratowych nie można nazwać mieszkaniem), ale jesteśmy razem i jesteśmy szczęśliwi. a rodzina w życiu jest najważniejsza, nie stawiajcie wszystkich zaoszczędzonych pieniędzy na bankruta bo w jeden chwili możecie stracić wszystko co macie! może chciałem właśnie dla nich dla rodziny zarobić na mieszkanie na takie na jakie oni naprawdę zasługują, ale to tylko marzenia, które zapędziły mnie w ślepy zaułek. Nie udało się i to jest dla mnie nauczka do końca życia. mam w swoim portfelu następnego bankruta i modlę się żeby go sprzedać chociaż po cenie zakupu. Gniot nie rusza się z miejsca i nie wygląda na to żeby miał rosnąć. Wystawiam zlecenie po cenie zakupu i proszę się żeby chociaż odzyskać moje oszczędności. Jak się uda odzyskać kaskę to się głęboko nad tym zastanowie czy giełda jest aby dla mnie dla amatora czy nie lepiej trzymać się od niej z daleka i zająć się pracą, rodziną i moim angielskim, którego tak pragnę się nauczyć. Pozdrawiam wszystkich.