To nie są już czasy Enron czy Arthur Andersen, Dawdku, żeby mydlić oczy instytucjom publicznym i inwestorom. Jak byś nie kręcił, to ani Washington D.C., ani Warszawa, nie mówiąc już o Brukseli, nie będą dla Ciebie poratunkiem.
Run, baby, run w kierunku Pekinu i Moskwy. Są one Twoją jedyną nadzieją. Bo tu to tylko Kleparz i Białołęka dla Twojego kumpelka.