Reakcja zarządu Mewy na przedłożenie przez GPPI projektu uchwały będącej de facto aktem dymisji owego zarządu była oczywista, a tym samym bardzo przewidywalna. Dlatego trudno sobie wyobrazić, aby zarząd GPPI, podejmując akcję ofensywną przeciwko Kiszce i Kenicer, nie liczył się z podobnym posunięciem wymierzonym właśnie w zarząd GPPI.
Na co więc zarząd GPPI liczy? - Teraz już chyba nie pozostawia wiele do myślenia kwestia, iż liczy na głosy zorganizowanego ruchu oporu akcjonariuszy Mewy stanowiącego łącznie 82 % liczby głosów.
W sytuacji posiadania niespełna 9% liczby akcji Mewy nikt rozsądny nie porwałby się na przeprowadzenie akcji ofensywno-zaczepnej w odniesieniu do zarządu Mewy, z którego dwoje atakowanych członków ma 18% głosów. Tu nie ma miejsca na blef. Za tym musi się kryć rozgoryczenie akcjonariuszy Mewy, której zarząd spowodował spadek kursu jej akcji do jednego grosza, co nawet przy tym poziomie nie zainicjowało najmniejszego popytu na te "walory", a co więcej spółka generuje coraz większe gigantyczne straty.
Z pewnością Paktor i Potempa dysponują potwierdzonym formalnie poparciem wystarczającej części free floatu Mewy dla przeprowadzenie swych zamierzeń, o co zapewne uprzednio zadbali, decydując się w konsekwencji na bezkompromisową strategię działania.