Lepszy biznes my tera z Kazikiem w osiedlowy warzywniaku pod moim balkonem robimy. Każdy daje po pincet złoty i wózkiem na giełdę o piątej gnamy. Towaru za tysiaka bierzemy i na koniec dnia nam drugi tysiak do podziału zostaje. I już żeśmy se te utracone inwestycje w infre odbili. Żeby nie ta franca, to byśmy se na te giełde jakim autem poginali, a tak to ten wózek jeszcze parę miechów pchać musimy...
Akcji się zachciało inwestorom.