Dzięki światowemu kryzysowi Polska powoli staje się wymarzonym miejscem do budowania fabryk oraz przejmowania i rozkręcania firm. Jak poinformował wczoraj Eurostat, praca drożeje u nas najwolniej w całym regionie. Co prawda, powodów do radości nie ma polski pracownik (w innych krajach pensje rosną szybciej niż u nas), ale na zagranicznych inwestorów stabilne koszty pracy działają jak magnes. A to tylko jeden z atutów, którymi możemy chwalić się na świecie.
Jak policzył Eurostat, w pierwszym kwartale 2009 r. koszt jednej godziny pracy był o 5,5 proc. wyższy niż rok temu (głównie dlatego, że pensje przez rok wzrosły o 5,5 proc.). U naszych głównych konkurentów w walce o inwestorów — Czechów, Słowaków i Węgrów — praca nie tylko szybciej drożeje (wzrost odpowiednio o 8,0 proc., 7,7 proc. i 6,6 proc.), ale jest jeszcze droższa niż u nas. Pracownicy w Bułgarii i Rumunii są tańsi od Polaków, ale wzrost kosztów pracy o prawie jedną piątą rocznie (w obu przypadkach podskoczyły o 18,6 proc.) odstrasza zagraniczny kapitał.
— Stabilność kosztów pracy w Polsce, choć nie tylko ona liczy się przy wybieraniu lokalizacji inwestycji, jest bardzo pozytywnym zjawiskiem na tle regionu — mówi Adam Antoniak, ekonomista Banku BPH.
Polska wygląda za granicą jeszcze bardziej ponętnie, jeśli dodamy do tego obrazu ostatnie zestawienie Eurostatu na temat wzrostu gospodarczego (również z pierwszego kwartału 2009 r.). Po raz pierwszy, odkąd unijny urząd nas monitoruje, nasz PKB rośnie najszybciej ze wszystkich 27 członków Unii Europejskiej.