Hej, od razu przepraszam za CapsLocka w tytule, ale chciałem podkreślić słowo klucz mojego pytania. Ale przejdźmy do meritum. Otóż, mam dwadzieścia lat, pracuję sobie na etacie, oraz studiuje zaocznie. Moje zarobki to około trzech tysięcy złotych miesięcznie. Co miesiąc wrzucam z tego jakieś 2000 zł na lokaty. Łącznie mam już tak ulokowane blisko piętnastu tysięcy złotych i dotychczas te cyferki mi imponowały, lecz ostatnie wydarzenia polityczne utwierdziły mnie w przekonaniu, że już w przyszłym roku pieniądz ten może mieć wartość dużo dużo mniejszą. I tu pojawia się pytanie, co byście polecili dla typowego laika, aby te pieniądze zabezpieczyć na wypadek gdyby nagle ten kraj runął, wartość PLN całkowicie spadła, albo inflancja by skoczyła do absurdalnych wartości? Na jakąś ziemię pod domek raczej nie uda mi się już uzbierać, a już na pewno nie na wkład własny. Myślałem o tym, aby zerwać wszystkie lokaty(odsetki na nich są i tak niewielkie, a nawet śmieszne) i kupić za całość EURO. Boje się po prostu, że cały wysiłek, gdy odmawiałem sobie wielu rzeczy na rzecz oszczędzania pójdzie na marne. Pozdrawiam, Paweł
Taaa, Pinokio nas obroni,
Ciesz się, że widzisz utratę wartości swoich pieniędzy. Ci co się obudzą później uratują niewiele. Jedyny sposób na ratunek dla kwoty 15tys PLN to obecnie złoto/srebro. Nie będziesz miał odsetek, ale jak dzisiaj 15tys = 3 średnie pensje to za rok, dwa czy 5 lat bedą to na 100% też 3 pensje - a masz szanse że dużo więcej. Kup sobie 6 monet złotych 15.50g o nominale 200zl np. Na Numimarket - cena zbliżona do ceny spot, ryzyko konfiskaty systemowej znikome - monety kolekcjonerskie.
Ładowanie wszystkiego w EURO to zbyt duże ryzyko. Tak jak ktoś wyżej napisał obligacje 4-letnie ochronią przed inflacją. A najlepiej porozkładać pieniądze na różne aktywa: sztabka złota, lokaty, obligacje, trochę walut USD, CHF i EURO.
