• Prezes Integera/Advent kiwają akcjonariuszy? nowy artykuł Autor: ~Gonzo [31.11.176.*]
    Żrodło: Forsal Autor: Tomasz Jóźwik

    Krakowski biznesmen straszy, że Integerowi grozi bankructwo, jeśli inwestorzy nie zgodzą się odsprzedać jego akcji i zdjąć go z giełdy. Ale jednocześnie znalazł amerykański fundusz, który jest gotowy zainwestować setki milionów złotych w tę spółkę. W potencjalnego bankruta?

    Tysiąc złotych zmienia się w trzy

    A gdyby popuścić wodze fantazji i wystartować z kwotą 100 tys. zł? Po dziesięciu latach można je zamienić na dwupokojowe mieszkanie w Warszawie albo luksusowe auto Maserati. Przy obecnym kursie euro można kupić używane. Tak zrobił krakowski biznesmen Rafał Brzoska. Wystarczyło mu zaufać i kupić jesienią 2007 r. akcje jego firmy Integer. W ofercie publicznej kosztowały 13,5 zł – obecnie wyceniane są na 44 zł. W tym okresie firma Brzoski była w dziesiątce rankingu najlepszych giełdowych inwestycji. Zostawiła w polu gwiazdy warszawskiego parkietu, takie jak LPP, zarządzające największą siecią sklepów w naszej części Europy, czy Eurocash, krajowego lidera w handlu artykułami szybko zbywalnymi.
    Mimo to bardzo trudno spotkać zadowolonych posiadaczy akcji Integera.
    Brzoska postanowił wycofać firmę z giełdy, korzystając z pomocy amerykańskiego funduszu Advent. Wezwali akcjonariuszy do odsprzedania im akcji, oferując 41,1 zł za każdą. Amerykanie mają wyłożyć niemal 250 mln zł na te zakupy. Dodatkowo zgodzili się pożyczyć Integerowi 170 mln zł i wyłożyć kolejne 500 mln zł na rozwój spółki. Spółka potrzebuje pieniędzy, żeby uniknąć bankructwa. Taki scenariusz, poparty analizą firmy konsultingowej KPMG, nakreślił kierowany przez Brzoskę zarząd, wzywając akcjonariuszy do sprzedaży akcji. Mają się zdecydować na odpowiedź do 19 kwietnia, do tego czasu Brzoska nie wypowiada się dla mediów. Pomysł wycofania firmy z giełdy musi mieć poparcie 90 proc. głosów na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy.

    41,1 zł – albo bankructwo

    – Nie chcemy, żeby Integer został wycofany z giełdy – mówi Dominik Dyla, jeden z drobnych akcjonariuszy spółki. – Uważamy, że po ostatniej restrukturyzacji kurs akcji ma szansę rosnąć. Paczkomaty to bardzo perspektywiczny biznes – dodaje.
    Giełdowa kariera Integera zależy od inwestorów finansowych – krajowe fundusze emerytalne i inwestycyjne kontrolują około jednej trzeciej akcji spółki. Nieoficjalnie mówią, że cena oferowana w wezwaniu jest zbyt niska. Aegon OFE, największy poza Brzoską udziałowiec Integera, dokupił nawet akcje, przekraczając próg 10 proc. głosów na walnym zgromadzeniu. Dzięki temu sam może zablokować wycofanie spółki z giełdy. Podobny pakiet akcji chcą zebrać inwestorzy indywidualni, na czele których stoi Dominik Dyla. Udział w porozumieniu, które obecnie jest formalizowane, zadeklarowało 180 inwestorów, posiadających niemal 5 proc. akcji.

    Dlaczego inwestorzy nie chcą sprzedawać Integera po 41,1 zł? Powód jest prozaiczny – zdecydowana większość z nich nie trzyma papierów firmy od oferty publicznej, ale kupowała je już na giełdzie, po kursach znacznie wyższych. W 2013 i 2014 r. spółka sprzedała inwestorom instytucjonalnym dwie emisje akcji po 250 i 233 zł (pozyskała łącznie 370 mln zł). Z dzisiejszej perspektywy można powiedzieć, że drogo, ale na szczytach hossy przed trzema laty akcje kosztowały ponad 300 zł. Analitycy wyceniali je nawet na 370 zł.

    Kto powie: sprawdzam

    – Zarząd firmy straszy jej upadłością, jeśli inwestorzy nie zgodzą się sprzedać akcji w wezwaniu, ale przecież znalazł fundusz gotowy zainwestować w nią setki milionów złotych. Widzę w tym sprzeczność. Nie byłbym zdziwiony, gdyby alternatywa przedstawiona przez Rafała Brzoskę została potraktowana jako blef – ocenia Raimondo Eggink, doradca inwestycyjny.
    Zarządzający funduszami mogą powiedzieć „sprawdzam”. Na inwestycji w Integera stracili już kilkadziesiąt procent, jej waga w aktywach funduszy jest niewielka. Nie ucierpią więc za bardzo, jeśli firma upadnie. Najwięcej na tym straciłby Brzoska, dla którego 30-proc. pakiet akcji Integera to kluczowa część majątku.
    Eggink zwraca też uwagę, że inwestorzy mogą zablokować wycofanie Integera z giełdy, na niekorzystnych z ich punktu widzenia warunkach, niejako prewencyjnie. Po to, żeby dominujący akcjonariusze giełdowych spółek nie próbowali takich rozwiązań w przyszłości.
    Brzoska jest w konflikcie z giełdowymi inwestorami, chociaż nić porozumienia łączącą obydwie strony wydawała się bardzo gruba. Krakowski biznesmen przedstawiał inwestorom wizję oplecenia świata siecią paczkomatów – innowacyjnych urządzeń, które miały rozwiązać problem tzw. ostatniej mili w zakupach internetowych. Dzięki paczkomatom, zamiast czekać na dostarczenie przez kuriera kupionego w sieci towaru, możemy go odebrać w dogodnym dla nas miejscu z czynnej 24 godziny na dobę maszyny. Możliwości tego projektu wydawały się nieograniczone – udział zakupów realizowanych za pośrednictwem internetu rośnie na świecie, a model biznesowy jest możliwy do powielenia na zagranicznych rynkach. Inwestorzy już się przekonali – na przykładzie firm takich jak CCC, LPP czy AmRest – że na takich inicjatywach można nieźle zarobić.

    Na spotkaniach wypadał świetnie
    Fundusze zdecydowały się wyłożyć setki milionów złotych na rozwój projektu paczkomatowego ze względu na osobę Rafała Brzoski. Na giełdę Integer wchodził jako lider rynku dystrybucji reklamowych ulotek. Ten biznes Brzoska zbudował od zera, zaczynając z 20 tys. zł. Od podstaw zaczynał też na rynku usług pocztowych. Rzucił wyzwanie Poczcie Polskiej i wyrwał monopoliście 20 proc. rynku listów.
    – Elokwentny, inteligentny, charyzmatyczny, zawsze dobrze przygotowany. Na spotkaniach z inwestorami wypadał świetnie – mówi jedna z osób, która przez kilka lat współpracowała z Brzoską.
    Nikt nie wątpił w jego sukces, gdy w 2012 r. z funduszem PineBridge w roli inwestora finansowego wychodził z projektem paczkomatów za granicę. Na polskim rynku urządzenia działały już wtedy od trzech lat, sieć zaczynała zarabiać pieniądze.
    – W pewnym momencie zacząłem odnosić wrażenie, że Brzoska zaczął bardziej dbać o swój wizerunek człowieka sukcesu, niż pracować nad projektem paczkomatowym. Stał się aniołem biznesu, zaczął inwestować w inne przedsięwzięcia na wczesnym etapie rozwoju. Równocześnie kurs Integera zaczął spadać – mówi współpracownik Brzoski.
    W lutym 2014 r. krakowski biznesmen za 5 mln zł kupił 20 proc. akcji SALESmanago, oferującej systemy do zarządzania e-reklamami. Integer wart był wówczas na giełdzie 2 mld zł.
    Kiedy w kwietniu zeszłego roku kupował akcje produkującej luksusowe koszule firmy James Button, inwestorzy giełdowi wyceniali Integera już na niewiele ponad 600 mln zł.
    – Ekspansja na zbyt wielu rynkach naraz była bardzo trudnym zadaniem. Zwłaszcza w Wielkiej Brytanii spółka przekonała się, że rynek jest konkurencyjny, a bariery wejścia dość duże. Postawienie planowanej liczby paczkomatów było olbrzymim wysiłkiem organizacyjnym i kosztowym – mówi jeden z zarządzających, który w przeszłości inwestował w akcje Integera. – Winę za spadek kursu można podzielić między zarząd i inwestorów. Obydwie strony podchodziły do przedsięwzięcia zbyt optymistycznie – dodaje.

    Rewolucja zjadła własne dziecko
    Brzoska do swojej części „winy” nigdy się nie przyznał. Kiedy z nim rozmawialiśmy w połowie zeszłego roku, gwałtowny wzlot kursu Integera i jego późniejszy spadek tłumaczył swoją nieumiejętnością zarządzania oczekiwaniami inwestorów. Już wtedy projekt paczkomatów został ograniczony z 16 tys. urządzeń do 8–9 tys., a sieć maszyn miała działać w Polsce oraz Wielkiej Brytanii, Francji, Włoszech i Kanadzie. Brzoska uważał, że inwestorzy powinni być zadowoleni, że zagraniczna sieć paczkomatów zacznie zarabiać przy mniejszych niż szacowano nakładach kapitałowych.
    – Staram się nie komentować zachowania sił popytu i podaży, bo z rynkiem się nie dyskutuje. Nie obrażam się na rynek – inwestorzy tak obecnie wyceniają nasz biznes i mają do tego pełne prawo. Natomiast dopiero za jakiś czas będzie można stwierdzić, kto miał rację, a kto się mylił – mówił biznesmen.
    Brzoska trzymał fason, choć wyniki finansowe Integera regularnie się pogarszały. InPost, spółka zależna Integera, straciła intratny kontrakt na obsługę korespondencji sądów i prokuratur, który dawał 40 proc. przychodów grupie kapitałowej. To było jedno z ważnych źródeł gotówki do finansowania rozwoju sieci paczkomatów. Nim Integer zaczął wysyłać maszyny za granicę, inwestował około 40 mln zł rocznie, po 2012 r. ta kwota wzrosła do 200 mln zł rocznie. Brzoska wycofał się z obsługi większości przesyłek listowych, sprzedając za 10 tys. zł spółkę Bezpieczny List. Ponad tysiąc jej pracowników skarżyło się, że nie dostali należnego wynagrodzenia za lipiec i sierpień zeszłego roku.

    – Można powiedzieć, że rewolucja, którą na rynku pocztowym wywołał InPost, nie tylko zjadła własne dziecko, lecz również pozostawiła za sobą zgliszcza. Ze strony Integera nie była to zwykła rywalizacja, lecz gra na wyniszczenie przeciwnika (ceny InPostu za list poniżej 50 gr) – to fragment odpowiedzi Zbigniewa Baranowskiego, rzecznika prasowego Poczty Polskiej, na nasze pytanie, jak rywalizacja z InPostem wpłynęła na jego firmę.
    Według Brzoski to Poczta stosowała dumpingowe ceny, mogąc dodatkowo liczyć na wsparcie polityków. Tak jak wtedy, kiedy rządowe Centrum Usług Wspólnych unieważniło warty 33 mln zł przetarg na obsługę korespondencji ponad stu krajowych urzędów publicznych. Mimo że zwycięstwo InPostu potwierdziły trzy decyzje Krajowej Izby Odwoławczej i dwa wyroki sądu.

    Kiedy jest się pod wodą w jaskini

    Wyniki Integera gwałtownie się pogorszyły w zeszłym roku, ze względu na restrukturyzację segmentu pocztowego i ściąganie paczkomatów z zagranicznych rynków. Brzoska zdecydował, że sieć paczkomatów będzie rozbudowywał jedynie w Wielkiej Brytanii i Francji. Firma zaczęła mieć kłopoty z płynnością i zmuszona była prosić posiadaczy jej obligacji o odroczenie terminu ich spłaty. W sierpniu zeszłego roku akcje kosztowały już mniej niż 30 zł, a cała firma wyceniana była na mniej niż 300 mln zł.
    – Kiedy jest się pod wodą w jaskini, mając nad sobą litą ścianę, to awaria sprzętu jest trudnym wydarzeniem. Raz mi się coś takiego przydarzyło. Zamiast powietrza zacząłem wciągać wodę. To naturalne, że w takich sytuacjach pojawia się zdenerwowanie. Ważne, aby zachować opanowanie i być właściwie przygotowanym na tego rodzaju ewentualności – tak Rafał Brzoska opisywał w wywiadzie dla miesięcznika „Forbes” kryzysową sytuację, której doświadczył, oddając się swojej pasji. Choć był pod wodą, bez możliwości wypłynięcia na powierzchnię, zdołał przełączyć się na zapasowy aparat. Teraz Brzoska stara się podać tlen tonącemu Integerowi. Giełdowi inwestorzy też chcieliby odetchnąć.
    – Rafał Brzoska na koszt wszystkich akcjonariuszy przeprowadził zagraniczną ekspansję, później zrestrukturyzował firmę, a zyski chce zgarnąć dla siebie – mówi jeden z zarządzających.
  • Re: Prezes Integera/Advent kiwają akcjonariuszy? artykuł z Newsweeka Autor: ~Gonzo [31.11.176.*]
    Pobity na poczcie
    Dariusz Ćwiklak
    Szef działu Biznes Newsweeka

    Rafał Brzoska blisko 10 lat temu rzucił rękawicę Poczcie Polskiej. Bitwę o rynek listów jednak przegrał, a przy tym wykrwawił się tak mocno, że teraz uratować go może tylko zagraniczny inwestor.
    Przy wielkanocnym żurku Rafał Brzoska będzie zapewne myślał o jednym: czy jemu i funduszowi Advent International uda się skupić akcje spółek Integer i InPost. Wezwania kończą się trzy dni po świętach, w środę 20 kwietnia. I wtedy będzie już jasne, czy biznes Brzoski ocaleje.
    Nie ma w tym stwierdzeniu krzty przesady – firma doradcza KPMG podaje, że spółka Integer wystawiła obligacje na 140 mln zł, z czego 50 mln zł musi spłacić w maju i czerwcu, a „środki pieniężne spółki dostępne według stanu na powyższe daty okażą się niewystarczające”. Na tym nie koniec – jeśli Integer nie spłaci obligacji, to będzie też zmuszony do szybkiej spłaty kilku kredytów. Do tego dochodzi konieczność odkupienia od mniejszościowych udziałowców akcji spółki zależnej EasyPack, która zarządza zagraniczną siecią paczkomatów. Zatem Integerowi po prostu zabraknie pieniędzy na spłatę zadłużenia – chyba że pojawi się rycerz na białym koniu.
    Rycerz się pojawił: to luksemburska firma AI Prime Bidco, czyli spółka celowa funduszu inwestycyjnego Advent International z Bostonu, który w Polsce jest współwłaścicielem m.in. Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych, a był m.in. Radia Zet czy Star Foods. Advent – do spółki z Brzoską, do którego należy 29,99 proc. Integera – ogłosił wezwanie na akcje: za jedną proponuje 41,1 zł. Przy rekordowych 328 zł z września 2013 r. to grosze, ale wykres kursu Integera z ostatnich trzech lat wygląda jak zjazd z Kasprowego – jesienią akcje chodziły nawet poniżej 24 zł. Inwestorzy nie bez powodu omijali je szerokim łukiem.
    „Jutro w Nowym Jorku”
    „Jego życiorys to gotowy materiał na film i dowód na to, że amerykański mit od pucybuta do milionera może się zdarzyć naprawdę” – reklamował w zeszłym roku wywiad rzekę z Rafałem Brzoską, „Jutro w Nowym Jorku”, recenzent Onetu.
    Przegrana w przetargu na przesyłki sądowe wymusiła zmianę strategii Integera i mocniejsze postawienie na paczkomaty oraz przesyłki kurierskie.
    Brzoska (ur. 1977 r.) biznesowe szlify zdobywał pod koniec lat 90. na studiach w krakowskiej Akademii Ekonomicznej od roznoszenia ulotek lokalnych firm. Biznes idzie mu tak dobrze, że w 2005 r. przejmuje największego konkurenta na krakowskim rynku.
    Ale wart 120-130 mln zł polski rynek ulotek to było za mało dla Brzoski, gdy – jak opowiada w książce – „obok funkcjonował rynek pocztowy wyceniany na 6 mld zł”. Do tego dochodziła ambicja: „Dopiero dobiegałem trzydziestki i nie miałem najmniejszej ochoty kończyć swego biznesowego CV na drukach bezadresowych”.
    W 2006 r. do skrzynek pocztowych trafiły listy obciążone 40-gramowymi blaszkami. To był pomysł Brzoski na obejście ustawowego monopolu Poczty Polskiej na doręczanie listów o wadze do 50 g. – czyli 95 proc. wszystkich listów. Jego spółka pocztowa InPost zamawiała blaszki w hucie w Częstochowie (miesięcznie zużywano nawet 8 mln sztuk) i przy użyciu specjalnej maszyny naklejała je w tempie 20 tys. kopert na godzinę. Kluczowa była cena – Poczta Polska za listy polecone życzyła sobie 2,70 zł. „My ustaliliśmy – 1,50 zł. Listy zwykłe w PP kosztowały 1,30 zł za sztukę. My ustaliliśmy cenę na 1 zł” – opowiada Brzoska.
    InPost długo musiał czekać na deregulację rynku pocztowego. Dopiero na początku 2013 r. mógł zrezygnować z obciążania listów blaszkami i zawalczyć o nowy segment korespondencji.
    Sądny przetarg
    W 2015 r. Integer miał już ok. 19 proc. rynku przesyłek listowych. Było to możliwe dzięki temu, że należące do Integera i Ruchu konsorcjum Polska Grupa Pocztowa w 2013 r. wygrało przetarg Ministerstwa Sprawiedliwości na obsługę korespondencji sądowej i prokuratorskiej. Za dwuletni kontrakt wzięło 500 mln zł – ponad 84 mln zł mniej, niż chciała Poczta Polska. „Po lekturze pierwszych komentarzy wypiłem całą butelkę kalifornijskiego wina, aby zasnąć na kilka godzin” – wspomina Brzoska.
    Potknięcie w biznesie robionym z państwem łatwo tłumaczyć uprzedzeniami politycznymi. Ale to nie takie proste.
    Na początku 2014 r. Polacy zaczęli odbierać przesyłki z sądów i prokuratur nie na poczcie, lecz w rozmaitych punktach PGP – kioskach Ruchu, warzywniakach, a nawet w zakładzie pogrzebowym w Miedznej pod Warszawą. Początki były trudne, ale z czasem Polacy przywykli do odbioru sądowych przesyłek nie tylko na poczcie.
    Brzoska rozochocił się tak bardzo, że w 2015 r. postanowił skoczyć Poczcie Polskiej do gardła – stanął do przetargu na operatora wyznaczonego, czyli takiego, który przez kolejne 10 lat będzie świadczył dotowaną przez państwo usługę powszechną. Do niedawna monopol miała Poczta Polska, ale Unia Europejska nakazała liberalizację rynku pocztowego. Urząd Komunikacji Elektronicznej przetarg rozstrzygnął w maju, gdy już rozkręcała się kampania wyborcza do Sejmu i Senatu. Głosy 80 tys. pocztowców i ich rodzin były na wagę złota, więc rząd nie krył radości po wygranej Poczty Polskiej. „Jeśli myślimy kategoriami konsumenta, to powinniśmy eliminować patologie rynku, jak obsługiwanie korespondencji przez osobę nieuprawnioną, w warzywniaku czy kiosku” – mówił ówczesny minister administracji i cyfryzacji Andrzej Halicki.
    Resort sprawiedliwości rozpisał też kolejny przetarg na obsługę przesyłek sądowych – rozstrzygnięto go w grudniu 2015 r., już po wyborach. Tym razem Poczta Polska przebiła InPost (293 mln zł kontra 475 mln). – Przy kosztach Poczty to się nie ma prawa spiąć biznesowo – mówi anonimowo jeden z pracowników Integera. Ale nie tylko o pieniądze chodziło. „Czas odbierania przesyłek sądowych w sklepach monopolowych się zakończył” – obwieścił wiceminister Patryk Jaki, jakby nie widział, że Poczta Polska też oferuje odbiór przesyłek na stacjach Orlenu czy w kioskach Ruchu.
    Paczkomat i kurier zamiast listów
    Przegrana w przetargu na przesyłki sądowe wymusiła zmianę strategii Integera i mocniejsze postawienie na paczkomaty i przesyłki kurierskie. Ten rynek w Polsce szacuje się na 30 mld zł. W październiku firma Brzoski uruchomiła nową sortownię pod Piotrkowem – hala o powierzchni 15 tys. mkw. i z prawie 60 dokami dla ciężarówek zwiększyła wydajność firmy o 60 proc., ale i tak – tradycyjnie – przed świętami ludzie pomstowali na kurierów na czym świat stoi.
    Integer zrezygnował też z doręczania przesyłek listowych. Zatrudniającą listonoszy spółkę Bezpieczny List Brzoska sprzedał za... 10 tys. zł cypryjskiej spółce Tenes One. 1200 osób zostało bez pensji i odpraw, bo stary właściciel już się do tego nie poczuwał, a nowy nie miał pieniędzy. Integer rezygnuje też z części rynków zagranicznych, ale to wciąż nie wystarczy, by spłacić zadłużenie i rozwinąć segment kurierski. Cała nadzieja w wezwaniu funduszu Advent, który deklaruje spłatę zadłużenia spółki, zdjęcie jej z giełdy i 500 mln zł inwestycji w rozwój. Wraz z kosztami skupu akcji Integera i Inpostu inwestycja bostońskiego funduszu sięgnie blisko miliarda złotych, ale w zamian Advent otrzyma kilkunastoprocentowy udział w rynku kurierskim, sieć 2 tysięcy paczkomatów i spory udział w rynku e-commerce (InPost współpracuje z Allegro i z największymi e-sklepami w Polsce). Do tego jeszcze spółkę EasyPack, która zarządza siecią paczkomatów za granicą – jej oczko w głowie to ponad tysiąc urządzeń w Wielkiej Brytanii, ale spore nadzieje firma wiąże też z Francją. Zgodnie z umową inwestycyjną Brzoska miałby pozostać na stanowisku prezesa.
    „Japończycy mówią: Gdy upadniesz, obyś nie wstawał z pustymi rękami” – mówi Rafał Brzoska w swej książce. Jeśli wezwanie się powiedzie, przedsiębiorca nie wstanie z pustymi rękami: jego 29,99 proc. udziałów w Integerze warte jest (po cenie wezwania) ponad 100 mln zł.
    Konserwacja monopolu
    Potknięcie w biznesie robionym z państwem łatwo tłumaczyć uprzedzeniami politycznymi. Czy „dobra zmiana” nie dała Brzosce kontraktu na przesyłki sądowe, bo w maju 2015 r. wystąpił na kongresie założycielskim Nowoczesnej? To nie takie proste. Wszak poprzedni kontrakt na „sądówkę” dostał w 2013 r. od dzisiejszego wicepremiera Jarosława Gowina, który był wówczas ministrem sprawiedliwości w rządzie PO-PSL.
    A sam Brzoska nieraz okazywał irytację rządami PO. Pytany przez Forsal o swe wystąpienie na kongresie Nowoczesnej, odparł: „Powiedziałem to samo, co myśli wielu przedsiębiorców o rządach PO. To były stracone dla Polski lata”. W swej książce mówi: „Uderzałem w dobrze prosperujące kosztem wszystkich Polaków grupy interesu, skryte pod tablicami „narodowe”, „państwowe”, „polskie”, [a przecież] mamy prawo chociażby do dyskusji na temat tego, jak mają wyglądać instytucje narodowe i państwowe”.
    No więc? Jak będą wyglądać? Poczta Polska w ciągu ostatniego roku – odkąd zniknął jej najgroźniejszy listowy konkurent – już dwukrotnie podwyższyła ceny przesyłek. Od 1 lutego za list ekonomiczny płacimy 2,6 zł zamiast 2 zł, a za priorytetowy: 3,2 zł zamiast 2,5 zł. Na tym jednak nie koniec – resort infrastruktury, który nadzoruje Pocztę, proponuje, by przyznać jej ustawowy monopol na doręczanie przesyłek sądowych i prokuratorskich.
    Ogólnopolski Związek Pracodawców Niepublicznych Operatorów Pocztowych stwierdza jasno: ten pomysł to prawny bubel, niezgodny przede wszystkim z unijną dyrektywą pocztową. I zamierza poinformować o nim Komisję Europejską (bo rząd uznał z góry, że ustawa jest zgodna z unijnym prawem). Jest więc szansa, że pomysł na konserwację pocztowego monopolu podzieli los podatku handlowego.
  • (wiadomość usunięta przez moderatora) Autor: (usunięty) [89.68.84.*]
    (wiadomość usunięta przez moderatora)
  • (wiadomość usunięta przez moderatora) Autor: (usunięty) [89.68.84.*]
    (wiadomość usunięta przez moderatora)
  • (wiadomość usunięta przez moderatora) Autor: (usunięty) [31.11.176.*]
    (wiadomość usunięta przez moderatora)
  • (wiadomość usunięta przez moderatora) Autor: (usunięty) [89.68.84.*]
    (wiadomość usunięta przez moderatora)
  • Re: Prezes Integera/Advent kiwają akcjonariuszy? nowy artykuł Autor: ~Gonzo [31.11.176.*]
    i jak artykuł?
  • (wiadomość usunięta przez moderatora) Autor: (usunięty) [89.68.84.*]
    (wiadomość usunięta przez moderatora)
  • Re: Prezes Integera/Advent kiwają akcjonariuszy? nowy artykuł Autor: ~Gonzo [31.11.176.*]
    brawo dla Pana Jóźwika!
  • Re: Prezes Integera/Advent kiwają akcjonariuszy? nowy artykuł Autor: ~Soldier [31.3.245.*]
    Gonzo Ty sie kiwasz ...intelektualnie ze samym soba :)
  • Re: Prezes Integera/Advent kiwają akcjonariuszy? nowy artykuł Autor: ~ar1ur [176.221.121.*]
    Gratuluje ciętej riposty. Idź przybić piątkę mamie.
  • Re: Prezes Integera/Advent kiwają akcjonariuszy? nowy artykuł Autor: ~Gonzo [31.11.176.*]
    Widze ze nowa fala trolli nadchodzi - chłopaki z Krakowa i amerykanie kombinują jak mogą, żeby tylko uszczknąć parę akcji
[x]
INTEGERPL 0,04% 48,47 2017-05-24 16:49:45
Przejdź do strony za 5 Przejdź do strony »

Czy wiesz, że korzystasz z adblocka?
Reklamy nie są takie złe

To dzięki nim możemy udostępniać
Ci nasze treści.