Patrząc na to, co już się wydarzyło, można się spodziewać, że Sytek będzie próbował obrócić całą sprawę w narrację o „niesprawiedliwości” czy „niezrozumieniu ze strony sądu”. Przecież już wcześniej zapewniał, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, a tymczasem mamy 250–270 mln zł zadłużenia, około tysiąca poszkodowanych i sąd, który wprost uznał, że wierzyciele byli wprowadzani w błąd. Do tego zarządca przymusowy domaga się zakazu prowadzenia działalności na 10 lat, a prokuratura bada wątki oszustwa i ukrywania majątku. Raport? Obstawiam standard: piękne słówka o „przyszłości”, „wizji” i „strategii rozwoju”, zero konkretów o realnym planie spłaty długów. Problem w tym, że takie bajki nie zmienią faktu, że spółka jest w dramatycznej sytuacji i traci resztki wiarygodności.