cyt. Przeglądając internet w Polsce, można zgłupieć. A właściwie zgłupieć trzeba, żeby nie zwariować. Oto ogłoszony został epokowy sukces - Polska zbuduje elektrownie wiatrową Baltica 2 o mocy 1,5 GW za 30 mld. złotych.
Ale dwa miesiące wcześniej ogłoszono także wielki sukces – oddano do użytku elektrownię gazowo-parową Dolna Odra o mocy 1,4 GW za 3,7 mld. złotych.
Natychmiast zapala się w głowie czerwona lampka. Dlaczego dwie elektrownie o podobnej mocy, bardzo blisko siebie, a jedna jest osiem razy droższa. Na wątpliwości internautów natychmiast pojawiają się logiczne wypowiedzi ekspertów. Policz sobie wartość gazu przez 20 lat, to zrozumiesz
Grzebiąc w internecie, bardzo łatwo jest tych ekspertów sprawdzić. Elektrownia wiatrowa na Bałtyku ma współczynnik wykorzystania (CF) 40%. Przy mocy 1,5 GW wyprodukuje w ciągu roku ok. 5200 tys. MWh energii. Aby wyprodukować 5200 tys. MWh energii, elektrownia gazowo-parowa o sprawności ponad 60% zużyje ok. 8700 tys. MWh gazu. Obecnie cena gazu mocno spadła, ale w 2024 było to średnio ok. 50 euro za MWh, czyli na gaz wyda ok. 1,85 mld. zł. Wyemituje przy tym 2184 tys. ton CO2 (420 gr/MWh), co przy cenie 70 euro za tonę, pochłonie dodatkowe 0,65 mld. Przewaga elektrowni Baltica 2 nad elektrownią Dolna Odra to 2,5 mld. rocznie, czyli w ciągu 20 lat 50 mld. To dosyć wątpliwa stopa zwrotu, bo wszystko zależy od cen gazu i cen emisji CO2
Czytając dalej okazuje się, że diabeł tkwi w szczegółach, a ekspertów diabli nie biorą. Elektrownia gazowa wyprodukuje 70% więcej energii niż elektrownia wiatrowa na Bałtyku o tej samej mocy. Najważniejsze jednak że wyprodukuje prąd, kiedy jest on najbardziej potrzebny i najdroższy, a dobowe ceny na giełdzie wahają się od 400 zł/MWh, do ponad 1000 zł/MWh, w zależności od pory dnia i generacji OZE. Farma wiatrowa produkuje prąd tylko wtedy, gdy wieje wiatr, bez żadnej możliwości regulacji. Jakie to stwarza wyzwania wystarczy spytać AI, jak sobie radzą z tym Niemcy, potentaci energetyki wiatrowej, posiadający morskie farmy wiatrowe o mocy 9,2 GW. Główne sposoby to:
https://pbs.twimg.com/media/Gizct_gXoAA2ptM?format=jpg&name=medium1. Eksport energii do krajów ościennych. Przy dużej nadwyżce po bardzo niskich cenach, a nawet z dopłatą dla odbiorcy.
2. Magazynowanie energii w elektrowniach szczytowo-pompowych lub bateryjnych, ostatnio także przekształcając energię w wodór i paliwa syntetyczne
3. Elastyczne zarządzanie popytem, czyli odbiorcy zarówno przemysłowi, jak i gospodarstwa domowe muszą dostosować zużycie do zmiennej ceny w zależności od podaży.
4. Ograniczenie produkcji energii. Przy nadmiernej generacji, elektrownie gazowe zmniejszają produkcję, a farmy wiatrowe i słoneczne mogą być czasowo wyłączane za odszkodowaniem
5.Rozbudowa krajowych sieci przesyłowych i interkonektorów
Na przykładzie doświadczeń niemieckich widać, że inwestycja w morską farmę wiatrową to dopiero początek kosztów. Polacy poradzili sobie z tym znacznie sprytniej. Aby uniknąć tych wszystkich wydatków i problemów, zbudowali blisko siebie dwie elektrownie o tej samej mocy 1,5 GW. Jedną gazową za 3,7 mld., która może produkować prąd przez cały czas, ale emituje CO2 i drugą wiatrową za 30 mld, która produkuje prąd tylko przy wietrznej pogodzie, ale za to bez emisji CO2. Ponieważ redukcja emisji CO2 jest absolutnym priorytetem, więc przy wietrznej pogodzie moc elektrowni gazowej będzie redukowana, aby nie przeciążyć sieci, a budżet państwa pokryje te straty.
Na Bałtyku swoje elektrownie mają także Szwedzi i Duńczycy. Mają więc taki sam problem jak Niemcy, czyli przy wietrznej pogodzie muszą jakoś wyeksportować nadmiar energii do krajów ościennych. Jaki jest więc sens topić 30 mld w Bałtyku, podczas gdy przy wietrznej pogodzie możemy kupić bardzo tanią i czystą energię z Niemiec, Szwecji i Danii. Przy korzystnych warunkach możemy nawet dostać za to spore pieniądze, które można by przeznaczyć na odszkodowanie dla elektrowni Dolna Odra, za zmniejszenie produkcji.
Jedynym wytłumaczeniem jest to, że informacje zamieszczone w internecie są fałszywe. Niemożliwym jest, aby polski rząd utopił w Bałtyku 30 mld złotych, aby ścigać się z Niemcami, Szwedami i Duńczykami, kto więcej dopłaci, aby pozbyć się nadmiaru energii z OZE. To narracja ruskich onuc, które zamieszczają w internecie zmanipulowane dane i tworzą farmy troli, do walki z farmami wiatrowymi. Na szczęście rząd ma ekspertów, którzy mu wytłumaczą, jak niezbędna jest cenzura w internecie. Tym bardziej że, jak fejkują niezmordowane ruskie onuce, Finowie zbudowali elektrownię jądrową Olkiluoto 3 o podobnej mocy 1,6 GW, za ok. 44 mld. zł. Jest to szczególnie bezczelny fejk, bo elektrownia ta, choć 50% droższa, to produkuje niezależnie od pogody, ponad dwukrotnie więcej energii 12500 tys. MWh (Baltica2 5200 MWh) i nie emituje ani grama CO2. Nie produkuje co prawda z darmowego wiatru, ale koszt produkcji energii to 30 euro/MWh, czyli jakieś 0,13 zł/kWh. Cenzura potrzebna na wczoraj.
https://pbs.twimg.com/media/Gizey8tXoAAzqWb?format=jpg&name=medium