Wymazany Aron Bell
Piotr Głuchowski, Marcin Kowalski2008-06-16, ostatnia aktualizacja 2008-06-16 17:34
Żydowski partyzant oskarżany o udział w mordzie na Polakach został bohaterem hollywoodzkiego filmu za 50 milionów dolarów. W roli głównej: aktualny James Bond. Na prawicowych portalach już wrze: "Będzie afera"
trzech braci ruszyło na wojnę. Oto historia, jakiej dotychczas jeszcze nie słyszeliście.
Tymi słowami reklamuje się najnowszy film za 50 milionów dolarów w reżyserii Edwarda Zwicka - "Opór". Aktualny James Bond Daniel Craig gra w nim partyzanta Tewjego Bielskiego. Pozostałych dwóch braci Bielskich - nie mniej utalentowani aktorzy.
Braci było jednak nie trzech, jak sugerują twórcy filmu, ale czterech. Jedyny, który jeszcze żyje, czeka właśnie na proces, w którym grozi mu 90 lat więzienia.
PORWANA WDOWA
Kiedy 23 sierpnia 2007 roku dwaj panowie w czerni - oficerowie ambasady USA - wchodzą do prywatnego domu opieki na przedmieściach wielkopolskich Pobiedzisk, Janina Zaniewska woła: "Thank God, you found me!"(Dzięki Bogu, że mnie znaleźliście!).
Dom jest duży, ale atmosfera kameralna - tylko 15 pensjonariuszy. W ogrodzie ozdobne krzewy; z tyłu mały park, warzywnik, oczko wodne z karasiami i żabami. Żyje tutaj nawet rodzina jaszczurek.
Dlatego pielęgniarki, zawsze uśmiechnięte dziewczyny, są zdziwione, że pani Nina - jak ją nazywają - zachowuje się przy Amerykanach, jakby ją mieli uwolnić z więzienia.
Nie łączyć żadnych rozmów
Siwa, dystyngowana 93-latka spędziła w Pobiedziskach pół roku. Przywiozła ją para starszych Polonusów z Ameryki - Aron i Henryka Bellowie. Przedstawili się jako prawni opiekunowie, pokazali potrzebne pełnomocnictwa. Powiedzieli, że chcą tu zostawić podopieczną na dłużej. Zapłacili i wyjechali. Potem kilka razy Henryka dzwoniła do Pobiedzisk, ale i to się urwało. Tylko pieniądze za pobyt - 2,7 tys. zł co miesiąc - nie przestały wpływać.
Zaniewska dostała jasny pokój z telewizorem. Szybko polubiła polskie kiełbaski i żytni chleb.
- Przez pierwsze miesiące wszystko było w porządku - wspominają opiekunki. Pijemy kawę na ławce w ogrodzie. Pensjonariusze jedzą śniadanie przy wspólnym stole. - Pani Nina chodziła do fryzjera, jeździła na wycieczki, ale jakoś tak w połowie lata jej stan się pogorszył.
- Zaczęła się izolować, większą część dnia przesypiała - mówi Karol Chyra, współwłaściciel domu. - Raz była apatyczna i depresyjna, nie chciała nikogo widzieć. Innym razem pobudzona. Wylewała herbatę na podłogę. Wyzywała pielęgniarki po polsku i angielsku. Chciała wracać na Florydę. Twierdziła, że jakaś znajoma ją okradła, oświadczyła, że chce umrzeć.
Myśleliśmy, że to przez dziwne telefony. Bo ona dzwoniła za granicę. Albo dzwonili do niej. Mówiła: to detektyw ze Szkocji. Po rozmowach była jeszcze bardziej zdenerwowana.
W końcu zadzwoniła do nas z Ameryki pani Bell i poradziła, by nie łączyć podopiecznej żadnych rozmów, dla jej zdrowia.
Ćwierć miliona dolarów
Po odcięciu od telefonu Zaniewska wpada w apatię. Kiedy przyjeżdżają oficerowie amerykańskiej ambasady, deklaruje chęć powrotu na Florydę "w tej minucie". Formalności trwają jednak przeszło miesiąc. Odlatuje w październiku, by trafić prosto na wstępną wokandę w sprawie stan Floryda przeciwko Aronowi i Henryce Bellom.
Oskarżenie przygotował detektyw Nicholas Caristo. Zaznaczył, że ujęcie obojga porywaczy stało się możliwe dzięki czujnej postawie Pameli Liekala, urzędniczki mieszczącego się w Palm Beach na Florydzie oddziału Regent Bank.
Liekala od lat prowadziła sprawy finansowe Zaniewskiej, która zdeponowała na lokatach przeszło 250 tysięcy dolarów ze spadków po bogatych mężach.
Zanim jednak urzędniczka bankowa zwróciła uwagę na te pieniądze, zamożną wdową zainteresowała się 60-letnia Henryka Bell - sąsiadka Zaniewskiej w Palm Beach.
Henryka to fizyczne przeciwieństwo Janiny. Pierwsza jest prostą kobietą o niewyszukanych manierach, druga sprawia wrażenie arystokratki. Henryka jest niska, ma grube dłonie. Janina - wysoka, szczupła - musiała być kiedyś nie lada pięknością. Henryka przed zamążpójsciem w Stanach pracowała fizycznie, Janina nie pracowała nigdy, utrzymywali ją mężowie. Henryka kiepsko włada angielskim, Janina zna cztery języki, w tym portugalski.
Połączyło je wspólne pochodzenie z Polski i najdawniejsze, dziecięce wspomnienia. Kompletnie niepasujące do ich obecnego, rajskiego świata.
Przekręt
Kondominium przy Cocoanut Row (Kokosowej), gdzie mieszka Janina Zaniewska, to raj na ziemi. Palmy, baseny, z jednej strony pole golfowe, z drugiej laguna i przystań jachtowa. W obrębie osiedla - lekarze, fryzjerzy, ciastkarnie. Zaniewska mieszka w Palm Beach ponad dziesięć lat, Henryka Bell wprowadziła się przed czterema laty wraz ze starszym o
20 lat mężem Aronem. Na początku kwietnia 2006 oboje stawiają się razem z wdową w Regent Bank, by założyć jej - w roli pełnomocników - nowy rachunek.
Potem Bellowie wykonują kilka skomplikowanych operacji, w efekcie których na ów rachunek trafiają wszystkie pieniądze starszej pani. Dalej kasa płynie na inne konta Henryki i Arona Bellów.
Urzędniczka banku alarmuje policję
14 sierpnia 2007 roku Pamela Liekala przychodzi na policję i opowiada, że z rachunku jej starej klientki wypłacono wszystkie pieniądze, a ona sama jest nieuchwytna.
- Boję się o starszą panią - mówi policjantowi urzędniczka. - Podejrzewam najgorsze.
Detektyw Caristo jedzie na Kokosową, by sprawdzić, czy wdowie coś się nie stało. Nie ma jej w kondominium ani w Palm Beach, ani w kraju. Jest już w Polsce, o czym detektyw przekonuje się, sprawdzając listy pasażerów odlatujących za granicę. Polski adres staruszki ustala w tydzień. Wysyła misję do Pobiedzisk. Sprowadzona do domu Zaniewska
4 października 2007 roku zeznaje, iż Bellowie okradli ją. Zaprzecza, by wystawiła pełnomocnictwo do sprawowania opieki nad sobą.
- Więc nie pojechała pani do Europy dobrowolnie? - upewnia się detektyw.
- Z początku tak. Bellowie zaproponowali odwiedziny u wspólnej znajomej z Warszawy. Ale po wylądowaniu Aron wynajął samochód i zabrał mnie niby na przejażdżkę turystyczną. Faktycznie wywiózł mnie do przytułku. Niczego nie tłumacząc, zniknął.
W protokole przesłuchania detektyw zapisuje: "Zaniewska została pozbawiona możliwości opuszczenia tego miejsca".
Stan Floryda stawia Bellom cztery ciężkie zarzuty:
* sfałszowanie dokumentów i organizacja oszustwa;
* uprowadzenie poza granice USA;
* uwięzienie;
* kradzież mienia znacznej wartości na szkodę osoby powyżej 65. roku życia.
Na Florydzie zaawansowany wiek ofiary to dodatkowa okoliczność obciążająca sprawcę.
Bellom grozi po 90 lat więzienia, czyli w praktyce - dożywocie.
Oboje zostają aresztowani.
NOWA JEROZOLIMA
Na rozprawie wstępnej 19 października 2007 roku sąd okręgowy hrabstwa Palm Beach wyznacza kaucję po 40 tys. dolarów za każdy zarzucany czyn (czyli 160 tys. Aron i 160 tys. Henryka). Sąd nie słucha adwokata Bellów Michaela Wrubla, który prosi o niższą kaucję, tłumacząc, że to wszystko pomyłka, która na pewno się wyjaśni na korzyść oskarżonych. Aron Bell to przecież uczciwy człowiek, znany bohater z okresu Holocaustu!
To prawda, Bell nazywa się tak dopiero od lat 50. Wcześniej był Aaronem Bielskim, czwartym, najmłodszym synem żydowskiego młynarza spod Nowogródka. Do 17 września 1939 roku to była Polska. Potem Nowogródczyzna jest już częścią Związku Sowieckiego. A od niemieckiego najazdu w czerwcu 1941 - okręgiem Komisariatu Rzeszy Białoruś.
Dla rodziny Bielskich - i wszystkich Żydów - ta ostatnia zmiana to wyrok. Ci z większych miast trafiają go gett i obozów zagłady. Wioskowi są mordowani na miejscu, bo transport się nie opłaca. Zmotoryzowane Sonderkommanda złożone z Niemców, Litwinów i Łotyszy przyjeżdżają do swoich ofiar.
Po każdej "akcji specjalnej" w naprędce kopanych dołach przybywa trupów, a w lasach - przerażonych uciekinierów. Mieszkają w jamach, ziemiankach, szopach pasterzy.
Czterej bracia Bielscy - Tewje, Zus, Asael i Aaron - też uciekają. Zabierają ze sobą rodziny i bliskich. Mają trochę jedzenia, kilka starych pistoletów, jakieś zdezelowane karabiny. 16-letni Aaron, świetnie znający puszczę, jest przewodnikiem i tropicielem.
34-letni Tewje, najstarszy brat, były kierownik sklepu tekstylnego, a co ważniejsze - były kapral Wojska Polskiego - zostaje szybko obwołany przywódcą grupy. Jego leśny obóz, początkowo gromadzący krewnych i sąsiadów, zamienia się w ukryte miasto.
Jeruzalem - jak je nazywają sami Żydzi - daje schronienie najpierw setce, a pod koniec wojny przeszło tysiącowi mężczyzn, kobiet i dzieci. W miejscu wydrążonych naprędce jam stają 40-osobowe ziemianki, a wokół kuźnie, piekarnie, garbarnie i zakłady szewskie. Jest tu zegarmistrz, fryzjer i czapnik, a do tego szpital, synagoga i własny areszt, do którego trafiają niesubordynowani uciekinierzy i napotkani w lesie obcy - by nie mogli zdradzić. Po roku w sercu lasu powstaje też duży warsztat rusznikarski, gdzie Żydzi naprawiają broń dla działającej wokół prosowieckiej partyzantki.
Republika leśnych Żydów
Partyzantów - w większości podlegających Moskwie i dowodzonych przez oficerów zrzucanych na spadochronach albo dostarczanych samolotami - działa w Puszczy Nalibockiej ok. 20 tysięcy. Las ma powierzchnię ćwierci dzisiejszego woj. pomorskiego, żyją tu wilki, niedźwiedzie, łosie. Dużo bagien, mało dróg. Niemcy nie zapuszczają się do środka. Są zajęci na froncie. Pilnują tylko linii kolejowych.
W puszczy rządzi generał Wasilij "Płaton" Czernyszew, pełnomocnik Moskwy i wysoki funkcjonariusz partii komunistycznej. Słuchają się go Rosjanie, prosowieccy Białorusini i Polacy z Gwardii Ludowej. Nie słucha się mocna w okolicznych miasteczkach Armia Krajowa i samorządni Żydzi z Jeruzalem.
To pierwszy powód, dla którego politrucy i dowódcy z otoczenia "Płatona" namawiają go do likwidacji Jerozolimy. Druga przyczyna: żydowskie zgrupowanie praktycznie nie prowadzi walki z Niemcami, uciekinierzy są zresztą w większości bez broni. Rabują za to na potęgę wieśniaków, by się wyżywić. Po trzecie i najważniejsze, Tewje nie kieruje się ideologią komunistyczną.
Generał postanawia naprawić sytuację na miejscu. Odwiedza Jeruzalem i - jak twierdzą świadkowie - wpada w zachwyt nad organizacją, przedsiębiorczością i pomysłowością uciekinierów. Szczególnie imponuje mu gorzelnia i masarnia przerabiająca zarekwirowaną bądź upolowaną zwierzynę na świeże kiełbasy. Zwraca uwagę na raczkującą jeszcze rusznikarnię prowadzoną przez dwóch braci ślusarzy.
Podjada, popija, rozmawia z Tewjem w cztery oczy. W dogadaniu się pomaga zapewne fakt, że w czasie niedawnej sowieckiej okupacji Nowogródczyzny najstarszy Bielski - człowiek inteligentny, oczytany i charyzmatyczny - był krótko komisarzem.
Ukontentowany generał i Tewje wznoszą toast za pobiedu. Czernyszew wzywa z Moskwy korespondenta wojennego, który opisuje leśną Jerozolimę we frontowej gazetce. Odtąd Żydzi z lasu są już ideologicznie w porządku. Jerozolima masowo naprawia partyzantom ubrania, reperuje broń, zaopatruje w wódkę, wędliny, wypieki.
Partyzant z Jerozolimy Anatol Werthaim napisze w wspomnieniach: "Jedzenia mieliśmy tyle, że posyłaliśmy nawet do Moskwy. Raz w tygodniu lądował na polowym lotnisku w puszczy samolot, przywoził gazety i materiały propagandowe, a zabierał samogon, słoninę i kiełbasy naszego wyrobu".
100 tysięcy marek za głowę
Po ugodzie z "Płatonem" bracia nie muszą się już obawiać Sowietów. Pozostają Niemcy i ich sprzymierzeńcy - przeczesujący lasy w poszukiwaniu partyzantów Łotysze, Litwini i Białorusini z jednostek kolaboracyjnych.
Starcia z Niemcami są sporadyczne. Tewje Bielski często powtarza: "Uratowanie jednego Żyda jest ważniejsze niż zabicie dziesięciu hitlerowców". Na dwa tygodnie przed śmiercią w 1987 roku wyzna autorce książek o Holocauście Amerykance Nechamie Tec, że sam w bezpośrednim starciu z siłami niemieckimi nigdy nie brał udziału.
- Chciałem ratować, a nie zabijać - powie.
Istnienie Jerozolimy - o której władze niemieckie wiedzą co najmniej od 1942 roku - jest jednak policzkiem dla dowództwa SS i policji. Okupacyjne władze wyznaczają za głowę Bielskiego 100 tysięcy marek nagrody. Nie pomaga. Czwórka braci - a wraz z nimi 1200 Żydów z całej Nowogródczyzny - nie daje się złapać aż do nadejścia Sowietów.
STRZELAJĄC DO DZIECI
Gdy latem 1944 roku komuniści wkraczają do "bywszej Polszy", Asael postanawia walczyć dalej. Przyłącza się do Armii Czerwonej i ginie w 1944 roku pod Królewcem. Tewje, Zus i Aaron wracają do domów, by za trzy lata wyemigrować do Izraela. Tewje weźmie jeszcze udział w wojnach z Arabami. W latach 50. wszyscy Bielscy wyjadą do USA. Tam - nie niepokojeni przez dziennikarzy ani historyków - będą pracowali w branży transportowej.
Tewje umrze w 1987 roku. Jego ciało zostanie przewiezione do Izraela, gdzie spocznie na Cmentarzu Bohaterów. W podręcznikach poświęconych Holocaustowi wymieniany będzie odtąd obok Raoula Wallenberga.
Zus umrze w 1995 roku.
Aaron ożeni się z Polką - Henryką.
Wersja polska, wersja żydowska
Polscy historycy nie poświęcili dotąd Bielskim większej pracy. Być może dlatego, że stosunki leśnego Jeruzalem z Polakami były niedobre.
Dwa fragmenty dokumentów Delegatury Rządu Rzeczypospolitej Polskiej na Kraj dotyczące woj. nowogródzkiego: "Ludność miejscowa jest zmęczona i znękana ciągłymi rekwizycjami, a często i rabunkiem odzieży, żywności i inwentarza. Najbardziej się dają we znaki, zwłaszcza w odniesieniu do ludności polskiej, tzw. oddziały rodzinne, składające się wyłącznie z Żydów i Żydówek".
Relacje żydowskie nie zaprzeczają, że rekwizycje były.
- Grupy 10-12 partyzantów wymaszerowywały na odległość 80-90 kilometrów, aby rabować wioski i przynieść żywność do obozu rodzinnego - opowiada w nakręconym w Australii filmie dokumentalnym były partyzant z Jerozolimy.
Kolejni ocaleni - Chaim Lazar, Edward Tubin i inni - opisują we wspomnieniach, co się działo, gdy wioska odmawiała wydania kontrybucji. Na przykład Koniuchy. Wtedy "...partyzanci wrzucili granaty na dachy, a w domach wystrzeliły płomienie. Chłopi wybiegali i biegli drogą. Partyzanci gonili ich strzelając do mężczyzn, kobiet i dzieci".
"Nie było różnicy, kogo złapali. Kobietę jedną, uciekała w las ku cmentarzu, kamieniem zabili w głowę, była w ciąży, i chłopak był, nie miał nawet dwa latka. Zabili ją, a on został żywy. Przynieśli słomę, rzucili na nią, zapalili. Temu chłopczykowi nogi poopalało - paluszki mu odpadły". Takich relacji - spisanych w książkach wydanych w Australii, USA, Izraelu - znaleźliśmy więcej. Podobnie jak relacji o okrucieństwach Polaków broniących zapasów jedzenia.
"Gdy partyzanci przechodzili przez wsie, Polacy ostrzegali się nawzajem biciem w dzwony. Wybiegali naprzeciw leśnym z siekierami, sierpami i czymkolwiek, co może służyć do zabijania, po czym rżnęli każdego" - zapisała w wydanej w Izraelu książce była partyzantka Sulia Rubin.
W australijskim filmie dokumentalnym jej mąż dopowiada, że polscy chłopi ukrzyżowali "na postrach" jego ojca - i to ma być jeden z powodów tego, że w Nalibokach wydarzyło się to, co się wydarzyło.
Przed wojną nie kupowali u Żyda
Miasteczko Naliboki, powiat Stołpce, województwo nowogródzkie. Przed 1941 rokiem około dwustu Żydów, trzy tysiące chrześcijan. Na górce barokowy kościół Wniebowzięcia NMP, niedaleko dużo mniejsza bóżnica. Drewniana, przeważnie parterowa zabudowa.
- Przed wojną była kampania, żeby nie kupować u Żyda, czasem ktoś napisał na płocie "Żydzi precz!" - wspomina 84-letni Wacław Chilicki, świadek późniejszej rzezi. - Ale przemocy żadnej nie było.
W latach 1942-43 Naliboki, tak jak i wieś Koniuchy, odmówiły partyzantom kontrybucji. Mieszkańcy sami nie dojadali, poza tym broniła ich polska samoobrona - wyposażona w broń maszynową i kontrolowana przez władze okupacyjne. Po utworzeniu tej straży miejskiej Niemcy zamknęli "swój" posterunek policji. Odtąd porządku mieli pilnować sami Polacy. To nic nadzwyczajnego: na terenach, które w latach 1939-41 zaznały sowietyzmu, Niemcy jawili się mniejszym złem, więc i współpraca zdarzała się często.
- Trudno tu jednak mówić o dobrowolności - zaznacza prokurator IPN Anna Gałkiewicz, która od lat bada przypadek Naliboków. - Niemcy nie proponowali, tylko polecili zorganizować ochronę. Konsekwencja w przypadku odmowy wstąpienia do ochrony mogła być tylko jedna - kara śmierci.
Gałkiewicz ustaliła, że jako straż w Nalibokach działała komórka Armii Krajowej.
- Członkostwo w oddziałach ochrony dawało legalny dostęp do broni i miejscowi żołnierze ZWZ-AK to wykorzystali - mówi pani prokurator.
Rozmawiamy w Łodzi. Tutejszy oddział Instytutu prowadzi śledztwo w sprawie Naliboków od 2001 roku. W ciągu siedmiu lat bezsprzecznie ustalono, że:
* W kwietniu 1943 roku sowieccy partyzanci - kontrolujący już wtedy większą część okolicy - postawili Polakom trzy żądania: rozwiązanie "faszystowskiej" samoobrony, podporządkowanie się Moskwie, przysięga na wierność Stalinowi. Rozmowy prowadzili: ze strony sowieckiej major Rafał Wasiliewicz, z polskiej szef samoobrony Eugeniusz Klimowicz "Okoń".
* Sowieci zaproponowali, że aby Polacy mogli uniknąć niemieckiej zemsty za likwidację ochrony miasteczka, Naliboki "poddadzą się" po pozorowanym ataku sowieckim. Samo-
obrona miała "ulec" i zostać zabrana do lasu wraz z bronią.
* Polacy odrzucili propozycję. Sowiecki major i "Okoń" zawarli jednak pakt o nieagresji. Naliboki i okoliczne wsie miały pozostać pod strażą Polaków.
* 8 maja 1943 o świcie leśni - w tym partyzanci i partyzantki od Bielskich - złamali rozejm, napadając na miasto.
Komunikat IPN z maja 2003 podpisany przez prokurator Gałkiewicz: "W napadzie brali udział partyzanci radzieccy z oddziałów im. Dzierżyńskiego, Suworowa, Bolszewika (...) wśród atakujących byli partyzanci żydowscy z oddziału dowodzonego przez Tewje Bielskiego. Świadkowie wymieniają znane sobie nazwiska partyzantów biorących udział w ataku, zaznaczając, iż wśród nich były osoby narodowości żydowskiej".
Z ZIMNĄ KRWIĄ
Pani prokurator zapala papierosa. Dym unosi się powoli i zawisa nieruchomo pod wysokim sufitem jej rozgrzanego upałem biura.
- Przesłuchałam ponad 30 świadków, w tym naocznych, na przykład córkę zamordowanego organisty. Po prostu wiem, jak to było.
- Jak?
Anna Gałkiewicz spogląda na dokumenty, które przed sobą rozłożyła, zaciąga się głęboko i zaczyna czytać:
- Wyciągali z domów mężczyzn, rzeczywistych członków samoobrony lub podejrzanych o przynależność do tej formacji, rozstrzeliwali ich nieopodal domów pojedynczo lub w kilku-kilkunastoosobowych grupach. Część zabudowań podpalono, z domów zabierano wszystko - odzież, buty, żywność, z zagród konie i bydło. Spalono również kościół wraz z dokumentacją parafialną, szkołę, budynek gminy, pocztę i remizę. Atak trwał dwie, trzy godziny. Łącznie zabito ok. 128 osób, głównie mężczyzn, ale wśród ofiar były również trzy kobiety, kilkunastoletni chłopcy i dziesięcioletnie dziecko.
Pani prokurator zaciąga się jeszcze raz.
- W meldunkach do dowództwa partyzanci sowieccy przedstawiali atak jako swój sukces, informując o 250 zabitych, zarekwirowanej dużej ilości broni i amunicji, uprowadzeniu 100 krów i 78 koni oraz określając napad jako skuteczne rozbicie niemieckiego garnizonu "samochowy", czyli samoobrony. W rzeczywistości podczas ataku w Nalibokach nie było Niemców, jedynie przez przypadek nocował tam jeden policjant białoruski.
Afera razy 100
- Wie pani, że w kinach pojawi się w tym roku film o Bielskich? - pytamy panią prokurator.
- Wiem - Anna Gałkiewicz gasi papierosa w wypełnionej po brzegi popielniczce. - Ale na rozmowę o filmie mnie nie namówicie. Za dużo wokół tego emocji.
Emocje kipią - na razie - w internecie oraz w prasie narodowej. Choć filmu nikt widzieć nie mógł, bo w Hollywood jeszcze w ubiegłym tygodniu trwał montaż, to opinie są już właściwie wyrobione - za sprawą artykułów "Naszego Dziennika".
Oto cytaty z portali polonica.net; polskiejutro.com; abcnet.com.pl (pisownia oryginalna):
"Ten film to prawdziwy skandal i należy już protestować, gdzie tylko możliwe, w tym u autorów scenariusza, producenta pozwać. Trzeba zrobić chociaż (plan minimum żeby temat rozbroić) telewizyjny serial - ripostę na ten film i niech to TVP zrobi z IPN! Można pokazać heroizm AK, walki z sowiecko-żydowskimi bandami, kolejne zbrodnie".
"Scenariusz filmu oparty jest na prostym i kłamliwym założeniu: Bielscy są bohaterami, a o zbrodniach, których się dopuścili należy zapomnieć".
Z ROZPACZY RODZI SIĘ OPÓR
Zwick to reżyserska gwiazda Hollywoodu. Jest autorem takich megaprodukcji jak "Chwała" z Morganem Freemanem i Denzelem Washingtonem. Dla czarnych Amerykanów ten film o bohaterstwie murzyńskich ochotników w czasie wojny secesyjnej jest tym, czym dla Polaków "Potop".
Następny hit Zwicka - "Ostatni samuraj" - to kostiumowy fresk z Tomem Cruise'em w roli głównej. Budżet - 100 mln dolarów.
Kolejny to niedawno emitowany w polskich kinach "Krwawy diament" z Leonardem Di- Caprio, opowieść o współczesnej drodze diamentu z afrykańskiego obozu głodnych kopaczy do skarbca obrzydliwie bogatej korporacji. Rzecz dla widza wyrobionego. Taki też ma być "Opór" - promocja filmu wystartowała przed miesiącem, od konferencji prasowej w Cannes.
Zadzwoniliśmy do dwóch firm zaangażowanych w produkcję: Grosvenor Park Productions i Bedford Falls Company. Uzyskaliśmy odpowiedzi na cztery pytania.
- Czy w filmie znajdzie się coś o masakrze w Nalibokach?
- Nie.
- Czy bracia Bielscy będą walczyli z Niemcami?
- Tak.
- A z Polakami?
- Nie.
- Dlaczego film opowiada o trzech braciach Bielskich, skoro było ich czterech?
- W filmie będzie czterech braci, ale na pierwszym planie zagra trzech, bo tak przewiduje scenariusz.
Bóg przysłał ciebie
Udało nam się zobaczyć gotowe już fragmenty "Oporu". Rzecz rozpoczyna się krzykami Hitlera i scenami marszu Wehrmachtu na wschód. Jeden z pierwszych obrazów - Daniel Craig w zapadającym zmierzchu chowa się przed patrolem niemieckiej żandarmerii przeszukującym jakieś ubogie wschodnie miasteczko. Jest przerażony, ale zdeterminowany.
Kolejne sceny: trzech braci w ulewnym deszczu.
Wyciągają ukrywających się w norach i ziemiankach ludzi.
Deklarują ochronę i opiekę, choć sami się boją.
Idą do lasu. Ubrany w zniszczoną skórę Craig z karabinem maszynowym na szyi prowadzi przez puszczę przerażone kobiety w kołnierzach z lisa, dzieci w zbyt dużych marynarkach i obładowanych tekturowymi walizkami starców.
- Spróbujemy odbudować tu życie, które wam zabrano - mówi do zebranych na mokrej polanie zziębniętych uciekinierów. Już nie jest wystraszony. Mocno trzyma pod sobą kawaleryjskiego konia. Jest silny.
- Staniecie się bojownikami - woła jego młodszy brat.
Potem chudzi chłopcy w kaszkietach i czarnobrewe dziewczyny, które nigdy nie dotykały karabinu, ćwiczą w lesie strzelanie, by ruszyć do walki. Potyczki z Niemcami, ucieczki i pogonie, krew, śmierć, zdrada i miłość w oceanie nienawiści. Na wojnie rodzi się odwaga, w walce - braterstwo, z rozpaczy rodzi się opór.
- Już prawie straciłem swą wiarę, ale Bóg przysłał ciebie - mówi stary Żyd Tewjemu Bielskiemu.
Ostatnia ofiara Naliboków
Dowódca miejskiej samoobrony porucznik Eugeniusz "Okoń" Klimowicz przeżył partyzancki najazd na Naliboki. W 1944 roku został dowódcą jednej z większych kompanii 77. Pułku Piechoty AK sformowanego tuż przed wkroczeniem Sowietów do okręgu Nowogródek.
Po wojnie komuniści oskarżyli Klimowicza o strzelanie w Nalibokach do radzieckich partyzantów. Jako zbrodniarz faszystowsko-hitlerowski dostał karę śmierci, w ostatniej chwili zamienioną na dożywocie. Już nie żyje.
I nie żyją inni główni uczestnicy nalibockiego dramatu.
Żyje tylko (wtedy piętnastoletni) Aaron Bielski. Siedzi w domowym areszcie w Palm Beach.
* Korzystaliśmy m.in. z: Rich Cohen, "The Avengers", New York 2000; Chaim Lazar, "Destruction and resistance", New York 1985; Nechama Tec, "Defiance: The Bielski partisans", Oxford 1994; Sulia Wolozinska Rubin, "The Story of an Unknown Partisan", Jerozolima 1980; Zalman Wyłożny, relacja, archiwum Yad Vashem 1503-80-1; protokół spotkania delegata AK z komendantem sowieckiej Brygady Leninowskiej, Archiwum WIH, III/32/10; zapis ścieżki dźwiękowej filmu dokumentalnego "The Bielsky brothers. The Unknown Partisans", Soma Productions, Australia 1993, komunikat łódzkiego oddziału IPN z 14 maja 2003 i 16 maja 2006
Źródło: Duży Format
Poleć znajomemu Wydrukuj Podyskutuj na forum
Wstrząsające...ale każdy naród, a może raczej część jego przedstawicieli próbuje fałszować historię zarówno swoją, jak i sąsiadów a oto przykłady :
1. Agresja sowiecka 17.09.1939 na ziemie polskie zwana... wkroczeniem
2. Do dziś nie wyjaśnione okoliczności śmierci gen Sikorskiego i zamknięte na głucho
archiwa brytyjskie....
3. Stary Testament... marsz żydów do ziemi obiecanej wypisz wymaluj przypomina szukanie
Lebensraumu (przestrzeni życiowej) innego narodu wybranego, ale ponad 2000 lat później...
Pozytywnym aspektem zapisu dot. Bielskich jest to, że ich zbrodnie nie uległy przedawnieniu
i będą nadal ścigane.... Pod ścianę lub pętelkę założyć... A Hollywood ma swoje prawa...
Wcale bym sie nie zdziwił jakby powstał film pt. "Ten kochany wujek Adolf"... Ale ludzie dla pieniędzy robili znacznie gorsze rzeczy niż fałszowanie historii, czego historia Bielskich jest dowodem...
operacja bernhard- jakby hitler nie fałszował pieniedzy to II wś toczyłaby sie do dzis
A wsoją drogą to ja juz do zydów nic nie mam, w Polsce zydów nie ma ale strach przed nimi jest potegowany i historia zafałszowywana. zydzi prze kilka wiekow zwozily do polski złoto, az do momentu kiedy FED (bank centralny usa) został w prywatnych rękach, to rockefellerowi sie nie podobało. Polska na owe czasy byla potegą gospodarczą i wojny w europe byly koniecznością. Ale nikogo nie dziwi dlaczego na polske napadły az 2 ponstwa heh bylysmy potęgą.
1. Autor: ~tery [84.201.212.*], 2008-06-18 10:21
Cytuję : " w Polsce zydów nie ma ale strach przed nimi jest"
Prawdziwych Żydow faktycznie na palcach jednej ręki można policzyć, ale za to syjonizm się pleni na całego - może nie zauważyłeś, ale rządzą a Polsce od 1990r. - masz moje gwarancje. ... a i poczytaj to antypolskie forum.
2. Artykuł doskonały, wiele ciekawostek. Osobiście trudno się dziwić jankesom, którzy siedzą w żydowskich kieszeniach, skoro w Polsce media, finanse są zawłaszczone przez obcy kapitał, a historię pisze się na zamówienie obcych ziomkostw, czy unii syjonistów europejskich.
3. Dlatego żygać mi się chce jak reżyser "Potopu" wyważał racje przede wszystkim ukraińcow przy produkcji filmu. ... po kilkuset latach, a tzw. polskie władze zapominają o rzezi 200 tys. Polaków na Wołyniu.
Dnia 2008-12-08 o godz. 12:53 ~dokładnie tak napisał(a):
> 1. Autor: ~tery [84.201.212.*], 2008-06-18 10:21
Cytuję :
> " w Polsce zydów nie ma ale strach przed nimi
> jest"
Prawdziwych Żydow faktycznie na palcach
> jednej ręki można policzyć, ale za to syjonizm się pleni na
> całego - może nie zauważyłeś, ale rządzą a Polsce od 1990r.
> - masz moje gwarancje. ... a i poczytaj to antypolskie
> forum.
2. Artykuł doskonały, wiele ciekawostek. Osobiście
> trudno się dziwić jankesom, którzy siedzą w żydowskich
> kieszeniach, skoro w Polsce media, finanse są zawłaszczone
> przez obcy kapitał, a historię pisze się na zamówienie
> obcych ziomkostw, czy unii syjonistów europejskich.
3.
> Dlatego żygać mi się chce jak reżyser
> "Potopu" wyważał racje przede wszystkim
> ukraińcow przy produkcji filmu. ... po kilkuset latach, a
> tzw. polskie władze zapominają o rzezi 200 tys. Polaków na
> Wołyniu.
dokładnie tak!
Zydzi co chodzą po miescie z pekaesami są mało szkodliwe, ale to na nich skupia sie agresja narodu. Mało kto zdaje sobie sprawe jakimi zbrodniarzami były u szczytu włądzy tacy:
balcerowicz
wałesa
wojtyła!!!!!!!!!!!!!
to oni i tylko oni są odpowiedzialni za całą biede!
balcerowicz, rzecz jasna - stopy procentowe(lichwa)
wałęsa, co on takiego zrobił? dostał nobla za zmiane systemu dystrybucji pieniadza, - a ludzion powiedziano ze obalił kjomunizm.
wojtyła -dla przypomnienia to: watykan od wieków zwalczał handlarzy pieniedzy czyli lichwiarzy, a jp2 dal im pełne prawa do niszczenia narodu polskiego, z ktorego pochodził