Prezentujemy tekst autorstwa Jacka Maliszewskiego, głównego ekonomisty DMK, który proponuje swój pomysł na rozwiązanie problemu kredytów hipotecznych denominowanych we frankach. Jednocześnie publikujemy odpowiedź na te propozycje przygotowaną przez Krzysztofa Kolanego, głównego analityka Bankier.pl.
Chciałbym przedstawić Państwu konspekt pomysłu na rozwiązanie problemu kredytów frankowych. Pomysł ten przyszedł mi do głowy w styczniu tego roku. Skonsultowałem go z pracownikami naukowymi kilku uczelni w Polsce (między innymi z akademikami Katedry Finansów Uniwersytetu Szczecińskiego, SGH w Warszawie oraz Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie). Wszyscy potwierdzili, iż z punktu widzenia przepisów prawa oraz zasad działania banków centralnych, wszystko jest jak najbardziej poprawne.
Ponieważ dowiedziałem się, że mój konspekt prawdopodobnie dotarł już do dziennikarzy niektórych dzienników ogólnopolskich, postanowiłem upublicznić ten pomysł.
W Polsce około 540 tys. rodzin ma zaciągnięte kredyty hipoteczne w walucie obcej - znaczna ich część to kredyty denominowane do waluty obcej. Dominują kredyty frankowe, a ich globalna wartość to 33,6 mld CHF. Nie będę polemizował z prawnikami, czy kredyty te były udzielone zgodnie z prawem polskim. Czy w myśl przepisów były to kredyty, czy też instrumenty finansowe, itp. Sprawa zgodności z przepisami prawa - to temat na oddzielną dyskusję.
Banki polskie, zawierając transakcje z klientami (z gospodarstwami), zabezpieczały swoje ryzyko kursowe poprzez transakcje pochodne (transakcje SWAP, forward walutowy oraz CIRS walutowy). Banki mają więc do rynku międzybankowego (czyli do innych banków międzynarodowych) otwarte krótkie pozycje na parze walutowej CHF/PLN. Ponownie nie będę polemizował z prawnikami, czy banki faktycznie były tylko pośrednikiem w tych kredytach (czyli jako pośrednik zawsze zabezpieczały one ryzyko kursowe na rynku), czy też były stroną do transakcji z klientem (czyli że banki stawały się inwestorem grającym na wzrost kursu CHF/PLN - przeciwko klientowi). To też sprawa na oddzielną dyskusję.
Banki mają długą pozycję walutową we franku w transakcjach z klientami na kwotę około 33,6 mld CHF. Klienci zaś mają krótką pozycję walutową we franku w transakcjach z bankami na kwotę około 33,6 mld CHF.
Równolegle polskie banki zawarły przeciwne transakcje z bankami międzynarodowymi, czyli polskie banki mają krótką pozycję na parze walutowej CHF/PLN w stosunku do banków międzynarodowych - kwota około 33,6 mld CHF. Banki międzynarodowe mają zaś długą pozycję na parze CHF/PLN w stosunku do polskich banków - kwota około 33,6 mld CHF.Ten, kto ma długą pozycję walutową CHF/PLN, osiąga korzyść, gdy kurs CHF/PLN rośnie. Natomiast traci, gdy kurs CHF/PLN spada - i taką pozycję mają banki międzynarodowe. Obecnie są w bardzo korzystnej sytuacji. Ten, kto ma krótką pozycję walutową CHF/PLN, osiąga korzyść gdy kurs CHF/PLN spada. Natomiast traci, gdy kurs CHF/PLN rośnie - i taką pozycję mają polskie gospodarstwa domowe. Obecnie są w bardzo niekorzystnej sytuacji.
Polskie banki mają pozycję neutralną CHF/PLN - gdyż korzyść płynąca od gospodarstw domowych (straty gospodarstw domowych, są zyskiem polskich banków i na odwrót) jest oddawana na rzecz banków międzynarodowych - polskie banki tracą na rzecz banków międzynarodowych.
Banki polskie twierdzą, iż na przewalutowaniu kredytów hipotecznych na PLN poniosą straty, gdyż:
- Z polskimi gospodarstwami domowymi zawarły transakcje CHF/PLN przy kursie około 2,20 (średnia dla wszystkich kredytów, która wymaga dokładniejszego obliczenia), czyli polskie banki mają otwartą długą pozycję CHF/PLN na kwotę 33,6 mld CHF przeciwko polskim gospodarstwom domowym. Od poziomu 2,20 do obecnego 4,00 CHF/PLN daje to około 1,8 złotego zysku na każdym CHF. Tyle tylko, że jest to zysk niezrealizowany. Jest to należność odłożona w czasie, jaką miały uzyskać od gospodarstw domowych.
- Jeśli ustawa nakaże bankom przewalutować kredyty walutowe po kursie zaciągnięcia kredytu, banki nie uzyskają przychodów należnych od klientów (wspomniane 1,8 złotego na każdym CHF kredytu).
- Poniosą dodatkową stratę z tego powodu, iż będą musiały zamknąć na rynku swoje krótkie pozycje CHF/PLN - jakie mają otwarte w stosunku do banków międzynarodowych. Tym podpunktem zajmę się szczegółowo w dalszej części tekstu.
Jeden z dyrektorów banku Raiffeisen napisał niedawno artykuł opublikowany w "Gazecie Wyborczej" pt. „Czy banki miały franki”, w którym przestrzegł, iż przewalutowanie kredytów walutowych spowoduje:
- zrealizowanie olbrzymiej straty na kursie walutowym przez polskie banki
- doprowadzi do gwałtownego osłabienia złotego na rynku walutowym - na skutek zamykania pozycji walutowej przez polskie banki - polskie banki będą musiały odkupić na rynku SWAPY, CIRSY, forwardy na kurs CHF/PLN, co spowoduje olbrzymi popyt na walutę na rynku, a przez to podniesie znacząco kursy EUR/PLN, USD/PLN, CHF/PLN tak gwałtownie, jak to miało miejsce na przełomie 2008/2009 roku, kiedy to zamykane były "toksyczne opcje walutowe".
Odnośnie punktu 1., w
chwili obecnej polska gospodarka jako całość ma na tych kredytach hipotecznych
i tak już zanotowaną stratę. Jest to strata co prawda niezrealizowana, ale
ujemna wycena tych kredytów to kilkadziesiąt miliardów złotych. Obecnie ta
strata spoczywa na barkach gospodarstw domowych. Przez to popyt ze strony
gospodarstw domowych na inne dobra (produkty, usługi) jest właśnie o tę kwotę
kilkudziesięciu miliardów złotych mniejszy. Dla całej gospodarki jest to tak, jakby tych kilkudziesięciu miliardów złotych już w polskim obiegu
gospodarczym nie było. I taka sytuacja się utrzyma, jeśli straty zostaną
przerzucone na barki banków. Gospodarka od tego nie ucierpi - wręcz przeciwnie,
będzie przynajmniej wiadomo, że ryzyko kursu walutowego wreszcie zniknie. Może
to wręcz ożywić gospodarkę, gdyż gospodarstwa domowe zaczną na nowo kalkulować
swoje wydatki i dostrzegą nadwyżki finansowe, które teraz są zamrożone pod
postacią "niezrealizowanej dużej straty na walucie".
Czyli strata i tak już jest. Nie powiększy się.
Zostanie tylko inaczej rozdystrybuowana pomiędzy banki i gospodarstwa domowe.
Natomiast odnośnie punktu 2., polskie banki będą
musiały faktycznie zamknąć swoje krótkie pozycje CHF/PLN w stosunku do banków
międzynarodowych. Bowiem gdy już w relacji polski bank - gospodarstwo domowe,
bank nie będzie miał długiej pozycji walutowej przeciwko gospodarstwu
domowemu, wtedy dalsze trzymanie transakcji przeciwko bankom
zagranicznym może doprowadzić do narastania straty.
Polskie banki muszą więc faktycznie
"odkupić" około 33,6 mld franków od razu, gdy tylko ustawa nakaże im
przewalutować kredyty hipoteczne.
Czytaj dalej: Jak wyglądałaby rola NBP w przewalutowaniu kredytów
Mój pomysł rozwiązania problemu kredytów
frankowych zakłada, by:
a) straty polskich banków nie przekroczyły
poziomu ustalonego we wstępnym rozliczeniu,
b) NBP uczestniczył w całej tej operacji - przy
okazji troszkę pomagając polskim bankom, realizując duży zysk na
rezerwach walutowych kraju, pomagając polskiemu rządowi, ale przede wszystkim nie wywołując
gwałtownego osłabienia złotego i tym samym, aby nie było paniki na polskim
rynku walutowym.
NBP ma około 100 mld EUR
rezerw dewizowych - rezerwy te mają obecnie bardzo dużą dodatnią wycenę
kursową. Waluta była bowiem zbierana latami przez NBP przy znacznie
niższym kursie EUR/PLN oraz USD/PLN niż obecne kursy rynkowe. Rezerwy te
musiały do tej pory być w całości utrzymywane na tak wysokim poziomie - choćby
właśnie z powodu olbrzymiego ryzyka kursowego drzemiącego w kredytach
hipotecznych walutowych.
Jeśli kredyty hipoteczne walutowe zostaną przewalutowane na złote, nie będzie potrzeby, aby NBP utrzymywał tak wysoki poziom rezerw. NBP będzie zatem mogło znaczną część tych rezerw dewizowych zamknąć na rynku walutowym - realizując olbrzymi zysk nawet kilkudziesięciu miliardów złotych. Ten zysk z realizacji dodatnich różnic kursowych rezerw NBP może być potem przekazany porcjami (co roku jakaś część) na rzecz budżetu Polski - na rzecz rządu.
Polskie banki zamiast zamykać swoje krótkie pozycje walutowe na rynku (czyli zamiast odkupywać 33,6 mld CHF na rynku), i tym samym osłabiać złotego, mogłyby "kupić" odpowiednią ilość waluty od NBP. Faktycznie odbyłoby się to tak, że NBP przejąłby na swoje barki SWAPY, CIRSY, które teraz są na bankach polskich. NBP zamiast sprzedawać rezerwy walutowe na rynku i tym samym obniżać kurs waluty, umacniając złotego, mogłyby uwolnić rezerwy w transakcji umówionej z polskimi bankami - transakcje poza rynkiem.
Celowo użyłem "kupić", gdyż tak naprawdę polskie banki zamiast kupować walutę na rynku (w celu zamknięcia krótkiej pozycji walutowej), mogłyby kupić od NBP odpowiednio skonstruowane SWAPY - na przykład takie, w których NBP przejmuje od polskich banków pozycje walutową, jaką polskie banki mają na rynku przeciwko bankom zagranicznym. Te swapy zamykałyby się co roku na 1/10 całego nominału przez 10 kolejnych lat.W ten sposób NBP co roku domykałby fizycznie 1/10 nominału rezerw przeznaczonych do upłynnienia, czyli co roku 1/10 zysku z całej operacji. Banki polskie natomiast realizowany stratę co roku na 1/10 całkowitej straty, a nie pełną stratę od razu w jednym roku. Taka transakcja SWAP pomiędzy NBP i polskimi bankami byłaby więc neutralna dla bieżącej zmiany kursu złotego - operacja odbyłaby się poza rynkiem w umówionych transakcjach.
Strony (czyli NBP i polskie banki) mogłyby dowolnie ustalić między sobą kurs wymiany CHF na PLN. Tutaj pełne pole negocjacji. NBP po tej operacji miałby zagwarantowany kurs CHF/PLN, po jakim będzie w przyszłości realizować zysk z obecnie utrzymywanych rezerw dewizowych. Byłby to zysk dokładnie określony i poporcjowany na 10 lat do przodu.
NBP po takiej operacji miałby takie pozycje:
- długą pozycję walutową - wynikającą z utrzymywania rezerw w postaci fizycznej (obligacje Niemiec, USA, itp.; złoto) - głównie na parze EUR/PLN, gdyż większość rezerw dewizowych Polski to EUR.
- krótką pozycję na parze CHF/PLN w stosunku do polskich banków. Polskie banki miałyby długą pozycję walutową CHF/PLN przeciwko NBP. Pozycja walutowa polskich banków stałaby się neutralna, gdyż miałyby one dokładnie lustrzane transakcje: przeciwko bankom międzynarodowy i przeciwko NBP.
NBP miałby więc w tym momencie otwarte ryzyko na kurs EUR/CHF - dokładnie rzecz ujmując, NBP traciłby, gdyby kurs EUR/CHF spadał, czyli gdyby frank umacniał się do euro. Aby wyeliminować to ryzyko, NBP musiałby zawrzeć z Bankiem Narodowym Szwajcarii (SNB) transakcję SWAP na kurs EUR/CHF - o parametrach dokładnie odwrotnych do transakcji NBP - polskie banki.
W ten sposób uzyskano by następujące efekty:
- Nie doszłoby do paniki na rynku walutowym w chwili zamykania pozycji przez polskie banki komercyjne.
- Strata na kredytach hipotecznych walutowych byłaby zrealizowana, ale już by nie narastała.
- Teraz ta strata i tak wisi nad gospodarką kraju i ogranicza wydatki gospodarstw domowych, spowalnia gospodarkę.
- Po przewalutowaniu zniknie ryzyko walutowe Polski - inwestorzy zagraniczni zaczną odważniej kupować polskie aktywa (w tym obligacje skarbowe).
- Agencje ratingowe będą musiały przyznać, że ryzyko walutowe znacząco się obniżyło dla polskiej gospodarki, więc zapewne zaczną podwyższać rating Polski.
- NBP systematycznie będzie realizować zyski z rezerw dewizowych, uwalniając je co roku po 10% pełnej kwoty 33,6 mld CHF - średnio po 5 mld PLN zysku na każdy rok.
- Tyle też będzie mogło być co roku przekazane z NBP do budżetu jako zrealizowane zyski z różnic kursowych.
- Polskie banki na tym stracą, ale nie tyle, ile straciłyby, gdyby wszystko musiało przejść przez rynek walutowy.
- Polskie gospodarstwa domowe z większym optymizmem zaczną konsumować, wiedząc, że zdjęto z nich potężne ryzyko kursowe. Odżyłby rynek nieruchomości - a to przecież jedno z głównych kół napędowych gospodarki.
- Polskie banki odrobią te straty w kilka lat - to niemal pewne.
Powyższe założenia i tezy są możliwe do zrealizowania pod warunkiem kompromisu pomiędzy trzema stronami: NBP-polskie banki-rząd. Przypuszczam, że będzie to możliwe dopiero po zmianie na stanowisku prezesa NBP - czyli w czerwcu 2016 - to już za kilka tygodni.
























































