Codziennie setki tysięcy osób w naszym kraju korzysta z usług płatnych parkingów. Ich oznaczenia przy bramie wjazdowej bywają różne, np. parking strzeżony, parking płatny niestrzeżony, parking niestrzeżony monitorowany. Nieraz klienci w ogóle nie są informowani o charakterze parkingu. Zresztą, jak się później przekonamy, nie tylko oznaczenie parkingu decyduje o jego strzeżonym bądź niestrzeżonym charakterze, a tym samym o rodzaju zawartej między właścicielem samochodu a prowadzącym parking umowy (umowy przechowania bądź umowy najmu miejsca postojowego). Zawarcie jednej z tych umów ma niebagatelne znaczenie w kontekście ewentualnej kradzieży lub uszkodzenia auta.
W przypadku umowy przechowania prowadzący parking musi się liczyć z obowiązkiem naprawienia szkody właścicielowi pojazdu. Jeżeli natomiast strony łączyła tylko umowa najmu, sytuacja właściciela parkingu jest już znacznie lepsza. Ponieważ nie ma on wówczas obowiązku sprawowania pieczy nad pojazdem, nie odpowiada za jego utratę czy uszkodzenie (chyba że właściciel auta wykaże, iż szkoda nastąpiła z jego winy).
Wszystko wydaje się być jasne. Jest tylko jeden podstawowy problem - jak rozpoznać, z jaką umową mamy w konkretnym przypadku do czynienia? Z reguły bowiem (można też zaryzykować twierdzenie, że zawsze) do zawarcia umowy pomiędzy właścicielem auta a przedsiębiorcą prowadzącym parking dochodzi w formie dorozumianej. Klient parkingu wjeżdża samochodem na miejsce wskazane przez osoby obsługujące parking i płaci stosowną opłatę. Strony takich umów ani nie negocjują warunków umowy, ani nie składają ustnych oświadczeń, ani tym bardziej nie spisują postanowień umowy. W związku z tym o zawarciu umowy przechowania bądź umowy najmu decydują zazwyczaj oznaczenia parkingu, istniejące zabezpieczenia oraz inne elementy, jak np. wysokość opłaty, znaki legitymacyjne (bilety, kwity).
"Parking strzeżony"
Dość klarowną sytuację mamy właściwie tylko wtedy, gdy parking jest wyraźnie oznaczony jako strzeżony. W razie kradzieży lub uszkodzenia auta stojącego na takim parkingu, prowadzący go przedsiębiorca ma właściwie niewielkie szanse na uwolnienie się od odpowiedzialności odszkodowawczej względem właściciela pojazdu. Nic nie pomoże zapis w regulaminie parkingu, zgodnie z którym właściciel parkingu nie odpowiada za utratę pojazdu.
Przykład 1
Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z dnia 2 lipca 1997 r., sygn. akt I ACa 429/97
Kierowca zatrudniony w spółce X pozostawił służbowy samochód na płatnym parkingu. Na tablicy informacyjnej znajdował się wyraźny napis: "parking strzeżony". W regulaminie parkingu znajdującym się w gablocie na ścianie budynku portierni widniało jednak zastrzeżenie, iż właściciel parkingu nie odpowiada za kradzieże samochodów. Pojazd należący do spółki X został skradziony. Szkodę zgłoszono do zakładu ubezpieczeń, który wypłacił odszkodowanie, potrącając zgodnie z umową autocasco 20% udziału własnego, tj. 23 tys. zł. Spółka zażądała więc brakującej kwoty od prowadzącego parking. Ten odmówił powołując się na treść regulaminu. Sprawa trafiła do sądu. Sąd Apelacyjny w Warszawie rozpatrujący apelację poszkodowanej spółki zasądził od prowadzącego parking odszkodowanie w dochodzonej wysokości. Zdaniem sądu zastrzeżenie osoby prowadzącej parking strzeżony, iż nie będzie odpowiadała za utratę samochodu oddanego jej na przechowanie pozostaje w sprzeczności z istotnymi elementami umowy przechowania. Tego rodzaju zastrzeżenie jako sprzeczne z bezwzględnie obowiązującym przepisem określającym istotę przechowania, a więc obowiązek pieczy nad rzeczą, z mocy art. 58 § 1 K.c. jest nieważne. Sąd ten poszedł dalej i stwierdził, że jeżeli prowadzący parking nie chce ponosić odpowiedzialności za utratę przyjmowanych na parking samochodów, winien określić w odpowiedni sposób charakter takiego parkingu - jako w istocie niestrzeżonego - i odpowiednio do tego dostosować opłatę za parkowanie.
"Parking niestrzeżony" - czy aby na pewno?
Z kolei oznaczenie "parking niestrzeżony" zdaje się sugerować, że w tym przypadku zamiast przechowania pojazdów pozostawionych na parkingu mamy do czynienia z wynajmem miejsc postojowych. Tak też jest najczęściej. Właściciel skradzionego lub uszkodzonego na tak oznaczonym parkingu auta nie może więc żądać naprawienia szkody od prowadzącego parking (wynajmującego), gdyż ten nie przyjął na siebie obowiązku przechowania rzeczy. Nieraz jednak oznaczenie parkingu informujące klientów o jego niestrzeżonym charakterze ma na celu uniknięcie ewentualnej odpowiedzialności z tym związanej. Faktycznie bowiem poziom zabezpieczeń i ochrony, wysokość opłaty, identyfikacja przedmiotu umowy (np. kwit zawierający numer rejestracyjny pojazdu), czy dodatkowa informacja o "dozorowaniu" lub "monitorowaniu" parkingu może przemawiać na rzecz uznania, iż między stronami nawiązana została umowa przechowania.
Przykład 2
Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z dnia 10 marca 1999 r., sygn. akt I ACa 962/98
Zygmunt S. zaparkował swój samochód na odpłatnym parkingu prowadzonym przez spółkę B. Na tablicy przy bramie wjazdowej znajdowała się informacja, z której wynikało, że był to parking niestrzeżony z ciągłym dozorem dla maksymalnego wyeliminowania przypadków kradzieży i wandalizmu. Gdy Zygmunt S. wrócił po dwóch godzinach, samochodu już nie było. Poszkodowany zażądał więc od spółki B zapłaty kwoty odpowiadającej wartości skradzionego auta, tj. 67 tys. zł. Spółka odmówiła powołując się na niestrzeżony charakter parkingu. Właściciel skradzionego auta wystąpił więc z roszczeniem odszkodowawczym do sądu. I wygrał. Zarówno w pierwszej, jak i drugiej instancji. Sąd apelacyjny stwierdził, że zastrzeżenie na tablicy informującej o prowadzeniu ciągłego dozoru na terenie parkingu, że parking nie ma statusu parkingu strzeżonego nie ma znaczenia prawnego, gdyż jest sprzeczne z zachowaniem obsługi parkingu oraz urządzeniami i wyposażeniem parkingu, które w dostateczny sposób ujawniają wolę prowadzącego parking przechowania samochodu. Co więcej, bez znaczenia zdaniem sądu był również fakt, że parking ten był zarejestrowany jako niestrzeżony i że spółka nie miała wówczas koncesji na prowadzenie parkingu strzeżonego.
O jakie urządzenia w tym przypadku chodziło? Parking był ogrodzony praktycznie ze wszystkich stron. Wprawdzie nie było to ogrodzenie spełniające wymogi określone w prawie budowlanym, lecz służyło uniemożliwieniu kradzieży. Ponadto parking posiadał z obu stron budki wartownicze, ze szlabanami wjazdu i wyjazdu obsługiwanymi przez wartowników, a na jezdni przy szlabanie wyjazdowym znajdowały się kolczatki. Wjeżdżając na parking klient uiszczał stosowną opłatę i otrzymywał kwit z wpisanym numerem rejestracyjnym pojazdu, a zatem służył on identyfikacji pojazdu, co jest istotne przy zawieraniu umowy przechowania, w której powinno dojść do zindywidualizowania przedmiotu przyjmowanego na przechowanie. Przy wyjeździe zaś wartownicy sprawdzali, czy osoba wyprowadzająca samochód jest do tego uprawniona. Wszystkie te urządzenia, jak również organizacja przyjmowania i wydawania pojazdów przemawiały zdaniem sądu za przyjęciem, iż spółka prowadząca parking zgodziła się w sposób dorozumiany przyjąć samochód Zygmunta S. na przechowanie.
Parking nieoznaczony
Nieraz w ogóle brak jakichkolwiek informacji o strzeżonym bądź niestrzeżonym charakterze parkingu. Również w tym przypadku o tym, z jaką umową mamy do czynienia, a tym samym czy prowadzący parking będzie odpowiadał za ewentualną szkodę, decydować będą konkretne okoliczności towarzyszące jej zawarciu.
Przykład 3
Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z dnia 7 kwietnia 1998 r., sygn. akt I ACa 71/98
Eugeniusz W. wybrał się na giełdę samochodową, przed którą Irena S. na swoim ogrodzonym polu prowadziła parking płatny. Parking ten oznaczony był wyłącznie literą "P". Nie było zatem wskazań co do charakteru danego parkingu. Jak się można domyślać w trakcie pobytu Eugeniusza W. na giełdzie jego auto zostało skradzione. Również i ta sprawa miała swój koniec w stołecznym sądzie apelacyjnym. Tym razem zwycięsko z tej batalii wyszła właścicielka parkingu. Sąd uznał, iż jej parking nie był strzeżony. Strony łączyła więc jedynie umowa najmu. Co skłoniło sąd do takiego werdyktu? Z dokonanych ustaleń wynikało bowiem, że poza wspomnianym już brakiem oznaczeń parkingu brak było również tego rodzaju urządzeń, które wskazywałyby jednoznacznie na zobowiązanie się pozwanej do przechowania (strzeżenia, pilnowania) samochodów. Na bilecie (dowodzie uiszczenia opłaty parkingowej) nie było żadnych adnotacji na temat numeru rejestracyjnego samochodu, jego marki czy miejsca postojowego. Nie było też rejestru samochodów wjeżdżających na parking. Jedyne co mogło przemawiać na rzecz przechowania samochodu to ogrodzenie. To jednak za mało. Poza tym ogrodzenie to służyło jedynie wyodrębnieniu tej części nieruchomości należącej do Ireny S., która przeznaczona była na parking oraz kontrolowaniu opłat parkingowych, a nie identyfikacji samochodu i jego właściciela.
Gazeta Podatkowa Nr 125 z dnia 2005-03-21