Do Prokuratury Regionalnej w Warszawie zostało złożone zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa w związku z interwencją policji wobec posłanki KO Kingi Gajewskiej - poinformował jej pełnomocnik mec. Jacek Dubois. Do zatrzymania, które trwało kilka godzin, doszło na wiecu Mateusza Morawieckiego.


Jak powiedział adwokat, w zawiadomieniu zarzucono możliwość popełnienia przez interweniujących policjantów przestępstw z art. 231 Kodeksu karnego - przekroczenia uprawnień, art. 189 Kk - bezprawnego pozbawienie wolności i art. 222 Kk czyli naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego.
Zawiadomienie do prokuratury dotyczy wydarzenia w Otwocku, gdzie we wtorek odbywało się spotkanie wyborcze premiera Mateusza Morawieckiego z mieszkańcami. Funkcjonariusze interweniowali wobec posłanki KO Kingi Gajewskiej, na nagraniu zamieszczonym w mediach społecznościowych, widać, jak posłanka KO jest wprowadzana do policyjnego auta.
Podstawą do jej zatrzymania był fakt, że podczas wiecu Mateusza Morawieckiego przez megafon informowała, że "polski rząd wpuścił do Polski 250 tys. imigrantów. Nasze wizy były sprzedawane na straganach w Afryce i chciałam, żeby po prostu Polacy dowiedzieli się, co się wydarzyło".
Gdy funkcjonariusze wsadzali posłankę do radiowozu, wiele osób informowało ich, że jest ona posłanką. Nie zwracali oni uwagi na ich słowa. Sama zainteresowana w TVN24 powiedziała, że policjanci uniemożliwili jej wydobycie legitymacji poselskiej, gdyż cały czas trzymali ją pod ramiona. "Szarpali mnie" - dodaje. '"Zostałam pouczona przez pana - nie wiem czy to komendant, czy pan policjant, że nie podoba mu się moje zachowanie" - opisuje.
Policja zatrzymuje posłankę Kingę Gajewską informującą mieszkańców Otwocka o 250 tysiącach migrantów wpuszczonych przez PiS. pic.twitter.com/nQpw04lX53
— Donald Tusk (@donaldtusk) September 19, 2023
Stołeczna policja oświadczyła, że funkcjonariusze interweniujący wobec posłanki KO, nie mieli świadomości, że mają do czynienia z parlamentarzystką. "Niezwłocznie po okazaniu legitymacji poselskiej czynności legitymowania zaprzestano" - podkreśliła Komenda Stołeczna Policji w mediach społecznościowych. Szef MSWiA Mariusz Kamiński, odnosząc się do interwencji, mówił w środę w radiu Zet, że policja działa w granicach prawa, w oparciu o przepisy prawa.
Policja publikuje swoje nagranie
W środę stołeczna policja opublikowała na Twitterze nagranie, na którym widać interwencję wobec posłanki Gajewskiej. Na udostępnionym filmie policjanci podchodzą do mówiącej przez megafon posłanki. Funkcjonariusz informuje ją, że interwencja ma związek z podejrzeniem popełnienia wykroczenia z art. 51 KW (zakłócenie porządku publicznego)."Proszę o okazanie dokumentu tożsamości policjantom. Nie można używać urządzeń nagłaśniających, gdy nie ma zgłoszonego zgromadzenia" - mówi na filmie policjant.
Następnie proszą, by przeszła na bok i prowadzą ją w kierunku radiowozu. "Jestem posłem" - mówi kobieta. "Co ja zrobiłam złego?" - pyta. Przy radiowozie powtarza, że oświadczyła, że jest posłem. "Pokaże nam pani legitymację" - powtarza policjant. Wokół słychać głosy, potwierdzające, że jest posłanką.
Jesteśmy transparentni. Nagranie pełne, bez cenzury, dzięki kamerom nasobnym, w które systematycznie wyposażamy policjantów. Policjanci nie mają obowiązku znać każdego z 460 posłów i 100 senatorów. Cześć 1 pic.twitter.com/sgsGdt1p9d
— Policja Warszawa (@Policja_KSP) September 19, 2023
W radiowozie policjanci jeszcze raz proszą o okazanie dokumentu tożsamości. Dowódca funkcjonariuszy pyta, czy jest posłanką, a gdy Kinga Gajewska potwierdza, prosi o pokazanie legitymacji. "Chciałam, tylko mnie trzymaliście za ręce" - odpowiada. "Wielokrotnie mówiłam, że jestem posłanką. Potwierdził to także poseł Zalewski" - dodaje. Policjanci powtarzają, żeby pokazała im legitymację poselską. "Pouczajcie panią, dopóki nie pokaże legitymacji poselskiej. Gdyby pani pokazała legitymację, policjanci odstąpiliby" - wyjaśnia dowódca.
KIlka godzin na komisariacie
Ostatecznie posłanka Gajewska pokazuje policjantom legitymację poselską w telefonie, w aplikacji mObywatel. "Co to jest?" - pyta policjant. Posłanka wyjaśnia, że jest to legitymacja poselska, która od miesiąca jest dostępna w aplikacji mObywatel. Dowódca wydaje polecenie, żeby policjanci spisali dane Gajewskiej, że jest posłanką i napisali, że dopiero teraz pokazała legitymację. Jednocześnie informuje ją, że nie jest zatrzymana. Film kończy się, gdy posłanka wysiada z radiowozu.
To jednak nie wszystko. Mimo iż policjanci już wiedzieli, że jest posłanką kontynuowali działania. Do domu wróciła dopiero późnym wieczorem.
"Nie było żadnych podstaw do zatrzymania"
Zdaniem mecenas Sylwi Gregorczyk - Abram, które wyraziła w radiu TOK FM, nie było podstaw do zatrzymania i to niezależnie od tego czy osoba byłaby posłem, czy nie.
Policjanci przy zatrzymaniu powoływali się bowiem na artykuł 51 kodeksu wykroczeń, a więc o zakłócanie porządku publicznego lub wywoływaniu zgorszenia, a w tej sytuacji w opinii prawniczki z Inicjatywy Wolne Sądy pani poseł realizowała jedynie swoje konstytucyjne prawo do pokojowego gromadzenia się i wyrażania swoich poglądów, co w tym przypadku oznaczało krytykę władzy.
Co więcej, powinna być chroniona wówczas przez policję. Podobne zdanie wyraził były rzecznik Komendanta Głównego Policji Mariusz Sokołowski. W tej sytuacji według niego policjanci powinni ograniczyć się do pokojowej obserwacji, a później kierować wnioski do sądu.
aw/pap