Sztuczny przyrost mocy
Łukasz Wilkowicz
Umacnianiu się złotego wobec dolara sprzyja spadek inflacji i deficytu na rachunku bieżącym, zmiana nastawienia RPP, silniejsze euro a nawet spadek tempa wzrostu PKB.
Jeli notowania waluty byłyby oznaką stanu gospodarki, w której jest ona używana, to w Polsce przed końcem roku sytuacja poprawiała się z dnia na dzień, jeli nie z godziny na godzinę. Dolar, za którego jeszcze w końcu padziernika trzeba było zapłacić blisko 4,7 złotego, przed więtami kosztował już mniej niż 4,2 zł. W stosunku do amerykańskiej waluty polska umocniła się w kilka tygodni o ponad 10 proc.
Realnie rosną...
W gospodarce takiej poprawy jednak nie było, chociaż w tej chwili znacznie lepiej niż przed kilkoma miesiącami wyglądają dwa dokładnie oglądane przez zagranicznych inwestorów wskaniki gospodarcze: inflacja i deficyt na rachunku obrotów bieżących. Roczny wzrost cen konsumpcyjnych w lipcu wynosił 11,6 proc., po listopadzie 9,3 proc., a na koniec roku ma spać poniżej 9 proc. Obniżanie się inflacji powoduje, że realne stopy procentowe rosną, ronie więc opłacalnoć kupowania nominowanych w złotych papierów dłużnych, 2 i 5-letnich obligacji skarbowych. Wraz z napływem optymistycznych danych na temat bilansu płatniczego, zmniejsza się ryzyko inwestowania w Polsce. Nic więc dziwnego, że zagraniczne banki i fundusze inwestycyjne nie zastanawiały się szczególnie mocno nad lokowaniem wolnych rodków w naszym kraju.
Ich inwestycje nie musiały być zresztą wcale duże. W grudniu każdego roku obroty na krajowym rynku walutowym są niewielkie. Notowaniami złotego rządziły w takiej sytuacji niewielkie, żeby nie powiedzieć przypadkowe transakcje. Nie było więc specjalnie trudno wyciągnąć złotego do 4,2 PLN/USD. Tym bardziej, że sojusznikiem we wspinaczce polskiej waluty wobec dolara okazało się euro, które ostatnio odrabia wielomiesięczne straty wobec zielonego rywala (dolar słabnie ze względu na obawy o spowolnienie wzrostu gospodarczego w Ameryce).
...nominalnie spadną
Sprzymierzeńcem złotego (jeli oczywicie umocnienie nam się podoba; eksporterzy czy posiadacze depozytów walutowych mogą czuć się rozczarowani, ale w dyskusji o złotym nigdy wszyscy nie będą zadowoleni) było w ostatnich tygodniach wszystko. Sejm przyjął ustawę okołobudżetową, dającą ponad 3 mld oszczędnoci w przyszłorocznym budżecie. Co prawda Hanna Gronkiewicz-Waltz opuciła fotel prezesa NBP, ale z jej rezygnacją wszyscy się już oswoili, a w dodatku jej następcą został szanowany w wiecie Leszek Balcerowicz.
Rada Polityki Pieniężnej zmieniła nastawienie z restrykcyjnego na neutralne, przybliżając perspektywę obniżki stóp procentowych i zwiększając atrakcyjnoć kupowania aktywów złotowych. Umocnieniu złotego nie zaszkodził nawet Główny Urząd Statystyczny, ogłaszając zaskakująco niskie tempo wzrostu gospodarczego w trzecim kwartale. Rynek nie przestraszył się kryzysu, jeszcze wzmogło się za to oczekiwanie redukcji oficjalnych stóp procentowych. Co do oczekiwań rynek jest zresztą bardziej optymistyczny niż analitycy. Ci ostatni spodziewają się redukcji pod koniec pierwszego kwartału 2001 r., ale kwotowania z rynku tzw. FRA-s (od forward rate agreement) wskazują na możliwoć pierwszej obniżki już w styczniu.
Sztucznie wysokie notowania złotego wobec dolara bez wątpienia obniżą się więc po redukcji stóp procentowych. Korekty (o ile nie przeważy tradycyjny efekt stycznia) można się spodziewać już w pierwszych dniach stycznia, gdy po przerwie wiątecznej wrócą do stanu normalnoci obroty na krajowym rynku walutowym. Wtedy jednak złoty będzie tracił nie tylko wobec dolara, ale również w stosunku do euro, wobec którego od dłuższego czasu kurs zmienia się raczej w niewielkim stopniu.
























































