Koszty na polskim rynku kapitałowym są generalnie wyższe niż na rynkach rozwiniętych w każdym badanym segmencie. Różnica nigdzie jednak obecnie nie jest tak znacząca, żeby uznać koszty za główną barierę rozwoju rynku kapitałowego w Polsce - wynika z raportu Ministerstwa Finansów i Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego.


"Jedną z najczęściej podnoszonych w polskiej debacie publicznej barier dynamicznego rozwoju rynku kapitałowego są wysokie koszty rynkowe. Argument ten pada zarówno ze strony inwestorów (w kontekście kosztów inwestowania w fundusze inwestycyjne), firm inwestycyjnych (w kontekście opłat giełdowych), jak i emitentów (w kontekście kosztów IPO i obciążeń związanych ze statusem spółki publicznej). Ponadto, często pojawiają się uwagi dotyczące wysokich kosztów pośrednich dla inwestorów, wynikających z relatywnie niskiej płynności rynku" - napisano w przedstawionym we wtorek raporcie, dotyczącym analizy poziomu kosztów rynkowych na polskim rynku kapitałowym.
Katarzyna Szwarc, pełnomocniczka ministra finansów ds. Strategii Rozwoju Rynku Kapitałowego, ocenia, że koszty bezpośrednie na polskim rynku kapitałowym są porównywalne na tle regionu, a nawet całej Europy - biorąc pod uwagę skalę krajowego rynku - i nie stanowią istotnej bariery rozwoju. Problemem są jedynie koszty pośrednie.
"Po istotnym spadku kosztów funduszy inwestycyjnych jesteśmy blisko poziomu europejskiego. Widzimy, że koszty naszej giełdy i reszty infrastruktury są w granicach normy. W naszej ocenie, istotny jest wniosek, że mamy bardzo wysokie koszty pośrednie, czyli koszty spreadów. Z naszych analiz wynika, że nie jest to związane z wielkością rynku, liczbą notowanych na nim spółek, ale najprawdopodobniej z ich wielkością. Na giełdę wchodzą dość małe spółki, wynika to z pewnej luki finansowania spółek rozwijających się, które na innych rynkach finansowane są raczej przez fundusze private equity" - powiedziała Katarzyna Szwarc podczas wtorkowego spotkania z dziennikarzami.
"U nas te małe spółki wchodzą na giełdę czy na NewConnect, co wiąże się dla nich z wysokimi kosztami compliance. Lekcja z raportu jest taka, że trzeba się przyjrzeć i wspólnie z innymi uczestnikami rynku zastanowić, co zrobić z kwestią kosztów pośrednich" - dodała.
Z raportu wynika, że najmniejsze różnice między polskim rynkiem kapitałowym a jego odpowiednikami w Europie dostrzec można w kosztach brokerów dla inwestorów indywidualnych oraz w kosztach infrastruktury. Jedynym wyjątkiem są koszty tradingu rozpatrywane same w sobie, które są dwukrotnie wyższe od mediany analizowanych rynków europejskich.
MF i UKNF oceniają, że polska giełda nie należy do najtańszych w Europie, dystans do kosztowych liderów jest znaczący. Polskiemu rynkowi bardzo daleko do kosztowych liderów, jakimi są w naszym badaniu Euronext i Borsa Istanbul, które są prawie cztery razy tańsze niż rodzimy rynek. Bez kłopotów jednak można znaleźć giełdy od niej droższe, a w grupie giełd lokalnych, wyłączywszy bardzo tanią giełdę turecką, koszty infrastruktury rynkowej w Polsce i w Europie są porównywalne, choć polski rynek jest nieco droższy, o kilkanaście do dwudziestu procent. Polski rynek jest zdecydowanie tańszy od małych giełd regionalnych, reprezentowanych w badaniu przez Pragę, Zagrzeb i Bukareszt.
Pod względem kosztów samego tradingu polska giełda odbiega istotnie in minus od innych giełd uwzględnionych w analizie – jest dwa razy droższa od mediany dla badanych rynków. Jest to jednak rekompensowane przez niższe koszty post-tradingu. Większe giełdy regionalne, takie jak Deutsche Börse, Athex czy Bolsa de Madrid mają niższe opłaty za handel, jednak wyższe koszty post-tradingu i średnio obciążają inwestorów podobną opłatą jak GPW.
Autorzy raportu oceniają, że krajowe firmy inwestycyjne, w przeciwieństwie do Giełdy Papierów Wartościowych, dla której punktem odniesienia są inne jurysdykcje, nie konkurują bezpośrednio z lokalnymi podmiotami z innych krajów. Punktem odniesienia dla opłat i prowizji może być oferta podmiotów umożliwiających polskim inwestorom dostęp do innych, konkurencyjnych rynków, a także inwestorom zagranicznym dostęp do polskiego rynku.
"O ile sektor polskich firm inwestycyjnych pozostaje w relatywnej równowadze, tzn. pobierane przez nie opłaty nie wydają się barierą dla rozwoju polskiego rynku kapitałowego a wysokość prowizji od transakcji nie jest kluczowym elementem konkurencji między nimi, to wypadają one relatywnie drogo na tle globalnych konkurentów. Rosnąca popularność tych ostatnich, wynikająca nie tylko z poziomu opłat, ale często także atrakcyjności usługi (np. łatwa w obsłudze i atrakcyjna wizualnie aplikacja), może w najbliższej przyszłości skutkować znacznymi trudnościami dla polskich domów maklerskich, jeżeli chodzi o utrzymanie się na rynku" - napisano w raporcie.
Istotna wydaje się także różnica w kosztach inwestowania poprzez fundusze inwestycyjne, zwłaszcza akcyjne i mieszane. Choć w tym segmencie w minionych dwóch latach odnotowano bardzo znaczący spadek kosztów, to polskie fundusze są o 50-70 punktów bazowych droższe niż ich zachodnioeuropejskie odpowiedniki.
Polski rynek funduszy inwestycyjnych mieści się w granicach europejskiej normy, choć nie jest na pewno kosztowym liderem – fundusze akcyjne i mieszane ciągle są średnio o jedną trzecią droższe niż w krajach UE-15.
Autorzy raportu uważają, że warto monitorować, czy nie następuje wzrost kosztów w funduszach dłużnych, co może grozić zatrzymaniem tendencji spadkowej w opłatach ogółem. Trzeba też obserwować koszty funduszy mieszanych, ponieważ spadki w ich przypadku były istotnie niższe niż w przypadku funduszy akcyjnych, przez co opłaty między różnymi rodzajami funduszy coraz mniej się różnią. MF i UKNF zwracają też uwagę na stosowane przez niektóre fundusze obligacji succes fee, ponieważ może on mieć w przyszłości przełożenie na wzrost kosztów ogólnego zarządzania.
Największe różnice dotyczą kosztów pośrednich, wynikających z ograniczonej płynności na polskim rynku. Ich wpływ na wyniki inwestycyjne, zwłaszcza na spółkach spoza WIG20 jest kilkukrotnie większy niż wpływ prowizji brokerskich. W opinii autorów raportu, wysokie koszty pośrednie wynikają w znacznej mierze z niewielkich rozmiarów polskich spółek publicznych.
W Europie można wskazać rynki o bardzo niskim spreadzie na poziomie 0,1-0,2 proc., jak też takie, gdzie spread osiąga wartości czyniące handel akcjami niemal nieopłacalnym. Mediana europejska to 0,6 proc., czyli ponad dwa razy mniej niż wartość odnotowana w Polsce. Medianowy spread na WIG na poziomie 1,3 proc. należy uznać jako względnie wysoki, istotnie odbiegający od rynków, z którymi polski chciałby konkurować.
"W dużej mierze wynika to z małego rozmiaru notowanych na GPW spółek, a niekoniecznie z jakiejś specyfiki polskiego rynku. Warto zauważyć, że jeśli chodzi o spread, miniony rok przyniósł poprawę we wszystkich analizowanych krajach, więc poprawa w Polsce nie wynika jedynie z lokalnych uwarunkowań. Tym niemniej, w wartościach bezwzględnych spadek spreadu na GPW był największy. Zwraca przy tym uwagę fakt, że osiągnięty poziom był najlepszy odkąd dostępne są dane. Wskazuje to być może na początek istotnej poprawy, jeśli chodzi o płynność na polskim rynku" - napisano w raporcie. (PAP Biznes)
pr/ asa/