

W nadzwyczajnym trybie we Włoszech przygotowano przepisy, które umożliwią udział w wyborze prezydenta także elektorom zakażonym i przebywającym na kwarantannie. Mogą oni przyjechać do Rzymu pod specjalnymi warunkami i wskazać miejsce, w którym będą przebywać po oddaniu głosu.
Rządowy dekret, podpisany przez ustępującego prezydenta Sergio Mattarellę dotyczy około 35 obecnie zakażonych koronawirusem elektorów oraz tych skierowanych na kwarantannę po kontakcie z osobą zainfekowaną. Groziło im wykluczenie z udziału w głosowaniach.
Przepisy opracowano niemal w ostatniej chwili przed rozpoczynającymi się w poniedziałek wyborami prezydenta w parlamencie. Wybiorą go deputowani, senatorowie oraz delegaci regionów; łącznie ponad tysiąc osób.
Ponieważ zakażeni i ci w izolacji nie mogą wejść do gmachu parlamentu, zorganizowano dla nich specjalny punkt do głosowania w namiocie na parkingu koło gmachu Izby Deputowanych, czyli Palazzo Montecitorio. Będzie to punkt typu drive-in; można będzie oddać głos, nie wychodząc z samochodu albo wejść do niego.
Elektorzy przebywający poza Rzymem mają obowiązek zawiadomić miejscowy oddział służby zdrowia o zamiarze udania się na głosowanie. Dozwolony jest transport własnym samochodem lub pojazdem udostępnionym przez służbę zdrowia.
Zgodnie z rozporządzeniem elektorzy mogą opuścić miejsce, w którym przebywają na izolacji tylko po to, by oddać głos i muszą wskazać adres, pod którym będą przebywać w tym czasie na kwarantannie. Może być to prywatne mieszkanie lub jeden z hoteli covidowych w Rzymie.
Początkowo planowano wynajęcie na ten cel całego hotelu i umieszczenie w nim wszystkich zakażonych elektorów, ale ostatecznie mogą oni skorzystać z już działających takich placówek w Wiecznym Mieście. Na miejsce głosowania mogą udać się stamtąd tylko swoim samochodem lub służby zdrowia.
Natychmiast po głosowaniu muszą powrócić do miejsca izolacji, nie wchodząc do żadnych miejsc publicznych i unikając kontaktów z innymi osobami. Muszą mieć maseczki FFP2.
Pomysł przeznaczenia dla tych elektorów osobnego punktu do głosowania w namiocie podzielił włoskich wirusologów.
"Całe to zamieszanie z powodu trzydziestu osób wydaje mi się przesadą. Jeśli osoba zakażona założy rękawiczki i maseczkę, możliwość zostawienia wirusa na karcie do głosowania jest bliska zeru"- stwierdził profesor Andrea Crisanti.
Także zdaniem specjalisty chorób zakaźnych profesora Matteo Bassettiego wystarczyło wyznaczyć w Izbie Deputowanych oddzieloną strefę, gdzie by głosowali, a nie wysyłać ich do namiotu na parkingu.
Z Rzymu Sylwia Wysocka