

Sześć osób zginęło a co najmniej 24 zostały zabrane do szpitala po tym jak nieznany sprawca otworzył ogień w poniedziałek do uczestników parady z okazji amerykańskiego Dnia Niepodległości w Highland Park na przedmieściach Chicago - poinformowały władze miejscowości. Policja poszukuje sprawcy, który został określony jako 18-20-letni mężczyzna.
O liczbie ofiar śmiertelnych i rannych poinformowała burmistrz miejscowości Nancy Rotering podczas konferencji prasowej. Pięć osób zginęło na miejscu, jedna zmarła w szpitalu. Rzecznik miejscowego szpitala powiedział później, że rany odniosło 31 osób. Część hospitalizowanych osób jest w stanie krytycznym.
W poniedziałek Lou Jogman, szef miejskiego departamentu policji powiedział na konferencji prasowej: „Zidentyfikowaliśmy tożsamość podejrzanego, to 22-letni Robert Crimo”. Szef policji poinformował, że funkcjonariusz policji ruszył w pościg za Robertem E. Crimo, gdy ten jechał około pięciu mil na północ od miejsca, w którym doszło do strzelaniny. Podejrzany zatrzymał samochód i oddał się w ręce policji.
Rzecznik policji hrabstwa Lake Chris Covelli przekazał, że sprawca ataku to biały mężczyzna w wieku 18-20 lat z "dłuższymi czarnymi włosami" i o drobnej posturze. Motyw jego działań nie jest znany. Do zdarzenia doszło po godz. 17 czasu polskiego. Policjanci znaleźli jego broń, którą był "karabin wysokiej mocy".
Covelli potwierdził też, że mężczyzna strzelał z dachu jednego z budynków i był dobrze schowany. Dodał, że wszystko wskazuje na to, że atak był w pełni zamierzony, ale bez wyraźnej przyczyny. "To było bardzo zamierzone i bardzo przypadkowe" - powiedział funkcjonariusz.
"Nie ma słów na określenie potwora, który leży w ukryciu i strzela do tłumu rodzin z dziećmi, świętującymi ze swoją społecznością" - powiedział w oświadczeniu gubernator stanu Illinois JB Pritzker. "Będę twardo stał po stronie mieszkańców Illinois i Amerykanów. Musimy zakończyć - i zakończymy - tę plagę przemocy związanej z bronią palną" - dodał polityk Demokratów.
W paradzie udział brał też kongresmen Brad Schneider.
Highland Park to zamożna miejscowość na obrzeżach Chicago w stanie Illinois, znana m.in. z bycia lokalizacją kilku filmów, w tym "Kevin sam w domu".
W odpowiedzi na masakrę swoje uroczystości związane ze świętem 4 lipca odwołała część pobliskich miejscowości na przedmieściach Chicago.
Biden: Nie zrezygnuję z walki z epidemią przemocy
"(Pierwsza dama) Jill i ja jesteśmy zszokowani bezsensowną przemocą z użyciem broni palnej, która ponownie przyniosła cierpienie amerykańskiej społeczności w ten Dzień Niepodległości" - napisał prezydent w oświadczeniu. Dodał, że jest w kontakcie z władzami Highland Park oraz gubernatorem stanu Illinois i zaoferował im "pełne wsparcie rządu federalnego" w ściganiu sprawcy.
"Niedawno podpisałem pierwszą znaczącą reformę dotyczącą broni palnej od prawie 30 lat, która zawiera działania, które uratują ludziom życie. Ale jest znacznie więcej pracy do wykonania i nie poddam się w walce z epidemią przemocy związanej z bronią palną" - oświadczył Biden.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński