Na 25 marca zaplanowane jest ważne dla losów kredytów opartych na walutach obcych posiedzenie Izby Cywilnej Sądu Najwyższego. Tymczasem 16 lutego sąd wypowiedział się w sprawie jednej z kwestii – dalszych kroków w przypadku uznania umowy kredytowej za niewiążącą.


16 lutego Sąd Najwyższy zabrał głos w sprawie, która jest jednym z gorąco dyskutowanych wątków dotyczących kredytów opartych na walutach obcych. Zagadnienie (III CZP 11/20) brzmiało następująco: "Czy w świetle art. 405 k.c. i art. 409 k.c., w przypadku uznania umowy kredytu indeksowanego za nieważną na skutek zawarcia w niej klauzul abuzywnych, gdy bezpodstawne wzbogacenie ma miejsce po obu stronach umowy, kredytobiorca może skutecznie domagać się od banku zwrotu świadczenia w postaci rat kapitałowo-odsetkowych zapłaconych w walucie polskiej lub w walucie obcej, w sytuacji gdy nie doszło do zwrotu przez kredytobiorcę wypłaconej przez bank kwoty kredytu w nominalnej wysokości?".
Przypomnijmy, że w przypadku orzeczenia stwierdzającego nieważność umowy kredytowej kluczowego znaczenia nabierają kwestie wzajemnych rozliczeń stron. Ścierają się tutaj dwa punkty widzenia:
- Według teorii dwóch kondykcji każde roszczenie o wydanie wzbogacenia traktuje się oddzielnie i niezależnie od drugiego. Takie roszczenie może zostać potrącone, jak również może być dochodzone w drodze powództwa wzajemnego.
- Zgodnie z teorią salda świadczenie wzajemne traktuje jako pozycję, którą od razu należy odjąć od wzbogacenia tak, że druga strona świadczenia wzajemnego zwraca jedynie nadwyżkę otrzymanego świadczenia ponad wartość świadczenia, które sama spełniła.
Sąd Najwyższy uznał, że kredytobiorca, który spełnia na rzecz banku nienależne świadczenie może domagać się zwrotu pełni uiszczonych środków. Stanął zatem po stronie pierwszej z wymienionych opcji. Pisemne uzasadnienie rozstrzygnięcia nie zostało jeszcze opublikowane.
Rozstrzygnięcie korzystne dla konsumentów – komentarz eksperta
Decyzję Sądu Najwyższego komentuje dla Bankier.pl Tomasz Konieczny, radca prawny, partner w kancelarii Konieczny, Polak Radcowie Prawni sp.p.
Z perspektywy niemal każdego tzw. procesu frankowego jest dość istotna. Teoria dwóch kondykcji stawia bowiem konsumentów inicjujących postępowania przeciwko bankom o zwrot nienależnie wniesionych rat lub o zwrot nadpłaconych rat w komfortowej sytuacji. Pozwala im bowiem dochodzić choćby i sumy wszystkich dotychczas wniesionych rat (zarówno kapitałowych, jak i odsetkowych) bez obawy, że sąd sam z siebie zlimituje to żądanie lub je oddali biorąc pod uwagę (i to z urzędu) przeciwstawne roszczenie banku o zwrot kapitału kredytu, jak nakazywałaby z kolei teoria salda. W jej przypadku wierzycielem jest ten, czyje roszczenie pieniężne jest po prostu większe, bez potrzeby dokonywania potrąceń (kompensat).
Spójrzmy na następujący przykład. Na podstawie umowy kredytu denominowanej kursem CHF bank wypłacił Kowalskim w 2008 r. kwotę 500 tys. zł na budowę domu. Do roku 2020 r. Kowalscy spłacili w sumie (tytułem kapitału i odsetek) kwotę 400 tys. zł i o taką też sumę pozwali bank, który „wyceniał” ich kredyt na 2020 r. na sumę (saldo) 600 tys. zł. W przypadku teorii salda, która nie znalazła uznania w Sądzie Najwyższym sąd mógł oddalić powództwo Kowalskich, uznając że nie są oni wierzycielami, lecz dłużnikami banku na kwotę 100 tys. zł. W przypadku teorii dwóch kondykcji sąd powinien zasądzić kwotę 400 tys. zł, zaś bank może ewentualnie dochodzić w osobnym procesie swoich 500 tys. zł lub próbować potrącić tą wierzytelność z dochodzoną lub już zasądzoną kwotą 400 tys. zł.
Patrząc z drugiej strony sytuacja procesowa banków uległa na skutek omawianej uchwały SN pogorszeniu, ponieważ zmusza ich do wyboru mniejszego zła, tzn. do decydowania o tym, czy w obronie przed roszczeniem konsumenta w celu ratowania tego, co się da zrobić krok w tył i przedstawić do potrącenia własną wierzytelność o zwrot nienależnie wypłaconego kapitału (co z kolei stanowi formę uznania wierzytelności kredytobiorcy), czy może jednak postawić wszystko na jedną kartę i ryzykując przegraną w sporze o zwrot rat (a także odsetek i kosztów procesu) trzymać się kurczowo stanowiska o ważności oraz skuteczności własnej umowy kredytu indeksowanej lub denominowanej kursem CHF.
W mojej ocenie innej możliwości Sąd Najwyższy nie miał, zważywszy choćby na istnienie w polskim Kodeksie cywilnym (i nie tylko) przepisów regulujących instytucję potrącenia. Gdyby opowiedział się za teorią salda, oznaczałoby to w istocie uznanie za zbyteczne składanie oświadczeń o kompensacie wierzytelności pieniężnych, co stawiałoby do góry nogami istotne zasady obrotu cywilnoprawnego i gospodarczego w Polsce i powodowałoby chaos (np. wynajmujący po zakończeniu umowy najmu nie musiałby składać oświadczenia o potrąceniu wierzytelności najemcy o zwrot kaucji ze swoim roszczeniem o zapłatę zaległego czynszu, lecz to następowałoby automatycznie, zaś najemca mógłby np. twierdzić, że zaległy czynsz automatycznie skompensował się z jego roszczeniem o zwrot nakładów na lokal).
Odpowiadając w ten sposób (na korzyść teorii dwóch kondykcji) na pytanie Sądu Okręgowego w Warszawie Sąd Najwyższy właściwie załatwił już awansem jedno z zagadnień (pkt 4) Pierwszej Prezes SN Małgorzaty Manowskiej skierowanych do całego składu Izby Cywilnej SN celem powzięcia uchwały zaplanowanej na 25 marca br. W tej sytuacji może dojść do odmowy powzięcia uchwały w tej materii względnie do powtórzenia argumentacji przemawiającej za teorią dwóch kondykcji.
MK