

Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę zagraniczni inwestorzy zaczęli wycofywać środki z chińskiego rynku. Ale życzliwe nastawienie Pekinu do Moskwy nie jest jedynym czynnikiem napędzającym odpływ kapitału zza Muru.
W ostatnich latach władze Państwa Środka szerzej otworzyły drzwi przed zagranicznymi inwestorami, a spragniony zysków i dywersyfikacji ryzyka kapitał szeroką rzeką popłynął za Mur. Jak wynika z danych banku centralnego, od początku 2017 r. do końca 2021 r. wartość chińskich aktywów w obcych rękach stopniowo wzrosła z 3 bln juanów do blisko 11 bln juanów.
Sytuacja zmieniła się po ataku Rosji na Ukrainę. Pekin zachował wobec Moskwy życzliwą neutralność, a zagraniczni inwestorzy przestraszyli się, że chińskie aktywa padną ofiarą sankcji nakładanych przez USA, UE, Japonię i ich koalicjantów, w razie gdyby Chińczycy zdecydowali się pomóc Rosjanom. To przelało czarę goryczy, w której znajdowały się już m.in. obawy przed lockdownami za Murem czy nowymi regulacjami wiszącymi nad chińskimi firmami, i doprowadziło do wyprzedaży akcji notowanych w Szanghaju i Shenzhen.
W marcu zagraniczni inwestorzy sprzedali poprzez połączenie z Hongkongiem walory za ponad 45 mld juanów netto (sprzedaż-zakupy). Była to trzecia najwyższa redukcja w historii: po marcu 2020 r. i maju 2019 r.


Jeszcze gwałtowniejszy odwrót zanotowano na obligacjach. W lutym zagraniczni inwestorzy zmniejszyli zaangażowanie w chiński dług o rekordowe 80 mld juanów, a w marcu: o kolejne 112,5 mld juanów.


Sumując obligacje i akcje, skala ucieczki zagranicznego kapitału była większa niż podczas apogeum walki z COVID-19 w 2020 r., szczycie "wojny handlowej" w 2018 r. czy paniki z 2015 r. Institute of International Finance określił sytuację mianem "bezprecedensowej", zwracając równocześnie uwagę, że w przypadku innych gospodarek rozwijających się podobnego masowego odpływu nie zanotowano.
Pojawiły się plotki, że to Rosjanie, którzy ulokowali ok. 900 mld juanów w chińskich papierach dłużnych, mogą wyprzedawać obligacje, żeby pozyskać juany niezbędne do importu. Trudno zweryfikować tę tezę - wydaje się, że Moskwa nie została zmuszona do takiego kroku.
Obok wspomnianych powyżej czynników napędzających ucieczkę środków zza Muru, warto wspomnieć jeszcze o dwóch. Po pierwsze, zagraniczni inwestorzy zgromadzili tyle chińskich aktywów, że mają z czego redukować swoją pozycję. Po lutowej i marcowej wyprzedaży wciąż posiadali więcej obligacji niż w październiku.
Po drugie, relatywna atrakcyjność chińskiego długu maleje. Podczas gdy główne banki centralne świata już zacieśniają politykę pieniężną bądź się do tego szykują, Ludowy Bank Chin luzuje warunki monetarne. A w świetle niskiej inflacji oraz lockdownowej i strukturalnej słabości gospodarki w przededniu jesiennych wyborów sekretarza generalnego partii szansę na zmianę nastawienia są iluzoryczne. Efekty widać w wycenie papierów. Rentowność amerykańskich 10-latek jest już niemal taka sama jak chińskich odpowiedników.


Równocześnie przestał umacniać się juan i trudno oczekiwać, by to się zmieniło. Obok łagodnej polityki pieniężnej nie sprzyjają temu m.in. odpływ kapitału portfelowego czy malejąca nadwyżka handlowa.
Skala zaangażowania zagranicznych inwestorów w chińskie aktywa jest na tyle niewielka, że ich odpływ nie zagraża stabilności rynku finansowego Chin. Ale nawet niewielki odpływ czy mniejszy napływ środków z zagranicy dodatkowo ogranicza Chińczykom pole manewru w polityce pieniężnej, którzy już teraz muszą się liczyć z podnoszącym stopy procentowe Fedem czy szykującym się do zacieśnienia EBC.
