Wyniki I etapu konkursu spółki ElectroMobility Poland na projekt karoserii polskiego samochodu elektrycznego wywołały sporo szumu. Wśród nadesłanych propozycji znalazło się bowiem sporo rysunków, które w ogóle nie powinny przejść przez konkursowe sito, a które szybko stały się obiektem drwin na portalach społecznościowych.


Wśród profesjonalnych wizualizacji znalazły się również takie, które mogłyby co najwyżej aspirować do konkursu plastycznego w szkołach podstawowych, a nie znaleźć się w drugim etapie plebiscytu na wizję karoserii samochodu, który docelowo miałby trafić do produkcji. Jednak nawet wysokiej jakości propozycje nie są traktowane przez znawców branży jako koncepcja samochodu.
- Mam potężny problem natury poznawczej – wyznaje Maciej Pertyński, jedyny polski juror w konkursie na Światowy Samochód Roku. – Czy rozmawiać o obrazkach, które przyszły na konkurs, a które mogłyby zyskać poklask wśród zawodowców w firmach motoryzacyjnych, czy też o tym o co z konkursem chodziło ogromnemu konsorcjum złożonemu z firm energetycznych. Czy chcieli mieć ładne obrazki na ścianę? Bo z ideą powstania samochodu nie ma to nic wspólnego – dodaje Pertyński.
Nieco inaczej widzi to Marcin Bołtryk, dziennikarz motoryzacyjny „Pulsu Biznesu”. - W założeniach konkursu nie jest wyłonienie karoserii samochodu. To są propozycje, rodzaj referendum, w którym Polacy rysują samochody – mówi Bołtryk. – Dopiero na podstawie kierunków, które zostaną wyznaczone na podstawie tych prac, przy współpracy z profesjonalnymi biurami projektowymi ma powstać ta karoseria. Ten konkurs nie jest bez sensu – dodaje.
Marcin Bołtryk zaznacza jednak, że niewiadomych jest mnóstwo. – To przypomina sytuację, w której wymyśla się krój ubrania, a dopiero potem zastanawia się, czy ma to być ubranie na narty, robocze czy wyjściowe. Tak się tego nie robi – zaznacza Bołtryk. – Krawiec nie uszyje garnituru bez zdjęcia miary – dodaje.
- Człowiek, który zleca zaprojektowanie samochodu, przede wszystkim musi określić, co w tym samochodzie ma być. Cztery miejsca? Samochód elektryczny, OK, ale co to znaczy? Czy będzie się opierał na baterii akumulatorów, które np. w Tesli ważą 1100 kg? Czym to będzie napędzane? – wylicza Maciej Pertyński.
Zdaniem Marcina Bołtryka nie ma z kolei biznesowego sensu tworzenie od podstaw samochodu, który miałby trafić do masowej produkcji ze względu na czas i koszty opracowania takiej koncepcji. - Stworzenie nowego samochodu w normalnych warunkach zajmuje osiem lat. Wychodzący na rynek volkswagen arteon już teraz ma gotową wersję poliftingową, która będzie dostępna za 4 lata – dodaje Maciej Pertyński.
Marcin Bołtryk
Paweł Sołtys