O przyszłości kolei w aglomeracjach dyskutowali: Jakub
Kapturzak, zastępca dyrektora Departamentu Kolejnictwa w Ministerstwie
Infrastruktury (drugi z prawej), Marek Chraniuk, prezes PKP Intercity, Jacek
Grzeszczak, analityk gospodarki cyfrowej
w Polskim Instytucie Ekonomicznym, i Emilia Derewienko, dziennikarka 300
Gospodarka, moderator debaty.
— Jeśli wybudujemy stacje zarówno w poszczególnych dzielnicach, jak i na obrzeżach oraz w miejscowościach satelickich dużych miast, to chętnie sprowadzają się tam mieszkańcy, a w związku z tym ruszają nie tylko inwestycje deweloperskie. Powstaje cała infrastruktura niezbędna do życia w danym miejscu — mówił. Choć przyznawał również, że działa to także na odwrót — infrastruktura kolejowa powstaje tam, gdzie nastąpiły gigantyczne inwestycje deweloperskie i sprowadziło się wiele osób. Jako przykład dynamicznego rozwoju kolei podał, że w 2016 r. pociągi PKP Intercity zatrzymywały się na ok. 330 stacjach, obecnie przewoźnik obsługuje już ponad 420 miejscowości.
— A tam gdzie powstała możliwość szybkiego, ekologicznego przejazdu, tam powstają kolejne osiedla — podkreślał Marek Chraniuk.
Szef PKP Intercity tłumaczył, że dla pasażerów ta ekologiczność transportu jest niezwykle ważna. 86 proc. zauważa, że jest to transport najbardziej przyjazny środowisku i 56 proc. właśnie z tej przyczyny go wybiera. Uważa, że w przyszłości jeszcze więcej osób przesiądzie się do pociągów, bo rośnie świadomość, że kolej pozostawia trzykrotnie mniejszy ślad węglowy niż transport samochodowy i osiem razy mniejszy niż transport lotniczy. Do tego, w przeciwieństwie do samolotów, pociągi docierają do centrów miast.
…nie zawsze tam, gdzie trzeba
Z oboma panami nie do końca się zgadzał Jacek Grzeszczak, analityk gospodarki cyfrowej w Polskim Instytucie Ekonomicznym. Porównywał przy tym Berlin, który podawał za wzór wyśmienicie rozwiniętego transportu kolejowego — zarówno naziemnego, jak i podziemnego — z Poznaniem, w którym, w jego opinii, wcale tak dobrze nie jest.
— W Polsce kolej i dworce są traktowane jak ciało obce. Powody są różne, czasem nie działa współpraca samorządów z PKP. Ale jest też czynnik kulturowy, ludzie po prostu mniej chętnie budują się blisko stacji, dlatego miasta nie rozlewają się wcale wzdłuż linii kolejowych. Polacy chcą mieć ciszę nawet kosztem dłuższych, mniej ekologicznych i bardziej kosztownych dojazdów własnymi autami — mówił.
Podał przykład Warszawy z najlepszą linią kolejową w Polsce, która ma problem z tym, by sieci naziemna i podziemna wzajemnie się przeplatały i uzupełniały, a w związku z czym nie spełniają idealnie funkcji dowozu pasażerów.
— Na warszawskim Targówku powstał np. peron kolei naziemnej. To doskonale, bo był bardzo potrzebny, ale jest on jedynie w pobliżu, a nie w bezpośrednim sąsiedztwie ostatniej na Pradze stacji metra — argumentował.
Polemizował z nim Marek Chraniuk, który stwierdził, że nawet PKP Intercity spełnia już w aglomeracjach funkcje dowożące.
— Znacząco zwiększyliśmy liczbę stacji właśnie po to, by pociągi zatrzymywały się w miejscowościach satelickich wokół Warszawy, np. w Wołominie, Żyrardowie czy Skierniewicach. Dobrym przykładem jest także aglomeracja trójmiejska, gdzie Pendolino zatrzymuje się nie tylko w Gdańsku, Sopocie i Gdyni, ale także w dzielnicach i mniejszych miejscowościach pomiędzy nimi — wyliczał szef PKP Intercity.
Przypomniał także, że w najbliższym czasie spółka planuje m.in. zakupy 38 wagonów piętrowych i 45 lokomotyw, by jeszcze bardziej usprawnić komunikację pomiędzy miastami.
W obronie PKP stanął także Jakub Kapturzak.
— PKP PLK przeprowadza obecnie analizę węzłów kolejowych i planuje kolejne inwestycje, tak by rozwój infrastruktury kolejowej dogonił rozwój rozlewających się miast — mówił przedstawiciel Ministerstwa Infrastruktury.
Marek Chraniuk przyznał, że choć Polacy lubią dojeżdżać swoimi autami, to pasażerem przyszłości jest pasażer kolei. Wszystko to dzięki wzrostowi ekologicznej świadomości przede wszystkim młodych ludzi.