Wraz ze sprzedaniem przed kilkunastoma miesiącami Komercni Banka, czas wielkich i budzących namiętności prywatyzacji banków Europy Środkowo-Wschodniej bezpowrotnie minął. Nic więc dziwnego, że w momencie wystawienia na licytację niewielkiego Zivnostenska Banka – ósmego co do wielkości banku Czech, który dysponuje 2,8 procentowym udziałem w rynku – wśród aktywnych w tym rejonie finansistów zawrzało. Sprzedający – Bank Gesellschaft Berlin – w dość krótkim czasie zgromadził aż ośmiu poważnie zainteresowanych zakupem.
Win-win
Przetarg ostatecznie wygrał włoski UniCredito, wyprzedzając tradycyjnie startującą do wszystkich przetargów w naszym regionie grupę HypoVereinsbank/Bank Austria oraz dotychczas całkowicie nieskuteczny w przejmowaniu banków także w Polsce Bayerische Landesbank. W grze był również niemiecki Volksbank i dwa włoskie: Sanpaolo-IMI oraz Banca Intensa. Wśród kupców zza oceanu znalazł się GE Capital oraz Citibank. Choć ostateczna cena transakcji wciąż nie jest znana, to analitycy szacują, że za 85,16 proc. akcji czeskiego banku niemiecki BGB mógł zainkasować 150 do 200 milionów euro. Tę transakcję, jak mało którą, można zakwalifikować do modnej parę lat temu koncepcji działania biznesowego o nazwie Win-Win. Zarówno sprzedający BGB jak i kupujący UniCredito mogą powiedzieć, że wygrały. Niemcy dlatego, że wreszcie udało się im, i to z zyskiem, zapoczątkować wycofywanie pieniędzy z pozycji na rynku zagranicznym. Jak wiadomo, po ubiegłorocznej wpadce na berlińskim rynku nieruchomości, BGB stanął na krawędzi bankructwa i niczego bardziej nie potrzebuje, niż gotówki płynącej ze sprzedaży aktywów na rynkach, z których zdecydował się wycofać. Z kolei UniCredito, który wcześniej był naprawdę poważnym kandydatem do przejęcia Komercni Banka, ale przegrał wtedy konkurencję z Societe Generale, do kompletu nabytków na głównych rynkach Europy-Środkowej potrzebował właśnie banku w Czechach (teraz nieobecny jest już tylko na Węgrzech).
Więcej zaufania
Po ostatecznym włączeniu czeskiej instytucji do włoskiej grupy (w której poza 5 bankami z Europy Środkowej jest jeszcze 7 banków włoskich), również Zivno obejmie dość specyficzna – jak na sektor finansowy – polityka zarządzania strukturą ponadnarodową, którą stosuje UniCredito. W przeciwieństwie do takich globalnych instytucji, jak Citigroup czy też ING, Włosi nie stosują strategii globalnej, choć przecież inwestują na wielu rynkach zagranicznych Do tych inwestycji skłonił ich spory tłok na rodzimym rynku finansowym oraz spore nadwyżki finansowe, jakie UniCredito wypracowuje od kilku lat. W drugiej połowie lat 90-tych zdecydowano więc przyglądać się najbardziej perspektywicznym rynkom byłego bloku wschodniego. Wraz z kolejnymi zakupami UniCredito stworzyło oryginalny system zarządzania grupą, w dużym stopniu wzorowany na wcześniej już stosowanym na rynku włoskim. Do kilku sfer zarządzania włączane są wszystkie banki regionu. Najwyżej usytuowany w strukturze organizacyjnej jest tzw. New Europe Team, czyli swego rodzaju konsylium menedżerów instytucji całej grupy, które wyznacza strategiczne kierunki rozwoju dla wszystkich jej członków. Równolegle działają centra kompetencyjne, prowadzone według linii biznesu oraz według pionów funkcjonalnych banków, które wdrażają do pewnego stopnia jednolite standardy.
Przewodnictwo w nich obejmuje najbardziej kompetentny z członków grupy – i tak np. funkcjonuje centrum kompetencyjne kart płatniczych, któremu przewodzi Bank Pekao SA, równolegle są centra zarządzania ryzykiem czy też płynnością. Istnieje też Akademia Umiejętności, w ramach której najlepsi pracownicy każdego z banków są szkoleni w innych bankach grupy. Ten model niewątpliwie różni się od klasycznego, transnarodowego systemu zarządzania, wprowadzanego przez Amerykanów i Holendrów, a ostatnio również Niemców, w którym istnieją hierarchiczne struktury pionowe według linii biznesowych. Trudno powiedzieć, czy model włoski okaże się efektywniejszy w długim okresie. Niewątpliwie jednak menedżerowie z grupy włoskiej mają większy wpływ na rzeczywistość, niż ich koledzy z instytucji globalnych.


























































