Według Departamentu Energii w ubiegłym tygodniu amerykańskie komercyjne rezerwy ropy naftowej zwiększyły się o 6,7 mln baryłek, a więc siedmiokrotnie więcej od oczekiwań analityków. Zdecydowanie wzrosły też zapasy benzyny i pozostałych destylatów. W magazynach w Cushing w stanie Oklahoma, gdzie przechowywany jest surowiec będący przedmiotem dostawy na giełdzie NYMEX, stan rezerw zwiększył się o 14% i jest najwyższy od kwietnia 2004 roku.
Pomimo dość niskich cen na stacjach benzynowych zużycie paliw w USA było o 2,9% niższe niż rok wcześniej i wyniosło 20,1 mln baryłek dziennie. Ekonomiści nie mają już wątpliwości, że recesja, która zawitała do Ameryki, poważnie zmniejszy globalny popyt na ropę naftową.
W rezultacie wczoraj amerykańska ropa gatunku Light Crude potaniała aż o 12,3%, co było największym spadkiem od września 2001 roku. Dla rynku zupełnie przestał liczyć się konflikt na Bliskim Wschodzie, choć jeszcze dzień wcześniej to właśnie doniesienia ze Strefy Gazy wywindowały kurs ropy powyżej poziomu 50$ za baryłkę.
Tymczasem o godzinie 14:00 za baryłkę ropy Brent płacono 46,48 dolarów, a więc o 1,8% więcej niż na wczorajszym zamknięciu notowań. Taka sama ilość amerykańskiej ropy typu Light Crude była warta 42,54$.
K.K.




















































