Jerzy Pruski, prezes PKO BP: Przejęcie Merrill Lynch przez Bank of America pokazało jednak, że wreszcie do gry wkroczył sektor prywatny. Do tej pory w ratowanie ofiar kredytów subprime angażował się rząd, Rezerwa Federalna i kapitał private equity lub niektóre fundusze z kapitałem przyszłych pokoleń. A jak długo rynek sam z siebie nie będzie reagował, jak w przypadku Merrill Lyncha, tak długo ten kryzys będzie się nasilał.
Do Lehman Brothers nikt już jednak nie wyciągnął ręki.
No i bankrutuje. Z pomocą nie przyszedł też amerykański rząd, argumentując, że System Rezerwy Federalnej wspierał rynki finansowe tak długo, że już powinny się przygotować do wystąpienia takich sytuacji.
Kolejne upadki potężnych instytucji finansowych wchodzą w grę, a to w końcu może się odbić na Polsce.
Najsilniej dotknąłby nasz rynek upadek dużego zachodniego banku, który miałyby swój oddział lub bank w naszym kraju. Kryzys na rynkach finansowych może też wpływać na sektor bankowy w Polsce zarówno przez zobowiązania banków krajowych wobec zagranicy, jak też przez depozyty, które nasz sektor ulokował za granicą. Ważny jest również kanał makroekonomiczny, poprzez który zmiana koniunktury na Zachodzie będzie wpływała na sytuację gospodarczą w naszym kraju.
Jak możemy się bronić przed takimi konsekwencjami?
Mamy dobrą sytuację gospodarczą i zdrowy sektor bankowy. Dodatkowo należy się jednak zabezpieczać przez rozsądną strategię rozwoju. Powinna ona wziąć pod uwagę konsekwencje trwającego już ponad rok kryzysu finansowego. Wiadomo, że nie można opierać się tylko na dobrych obecnie wskaźnikach makroekonomicznych, ale należy być przygotowanym na gorsze scenariusze. Przede wszystkim trzeba mieć bardzo dobrą bazę kapitałową, rozsądną, zrównoważoną politykę rozwoju z dużym naciskiem na przyrost oszczędności. Długoterminowe kredyty muszą być finansowane solidnymi depozytami. Kryzys w USA pokazuje, jak bardzo ważne jest zarządzanie ryzykiem zarówno kredytowym, jak i ryzykiem płynności, które tam poniosło klęskę. Kłopoty amerykańskich gigantów sprawiły, że zmienia się dotychczasowy kanon standardów, który wyznaczał rozwój sektora finansowego, a polegał głównie na agresywnej sprzedaży kredytów bez dbałości o stronę depozytową. Wiara, że sprzedając kredyty poza bank, czyszcząc w ten sposób bilans, równocześnie sprzedaje się ryzyko związane z tymi kredytami, okazała się iluzją. Gdyby to było możliwe, ten model działania mógłby się rozwijać w nieskończoność. Za pomocą sekurytyzacji i instrumentów pochodnych nie można jednak uprawiać spekulacji. Jak rosła finansowa bańka, najlepiej pokazuje wskaźnik udziału zysków sektora finansowego w sektorze przemysłowym, który od lat 80. do dziś wzrósł z 10 do 40 proc.
Co to oznacza dla obecnych i przyszłych klientów banków również polskich?
Sytuacja będzie się zmieniała z dwóch stron. Nieco wzrosną marże dla kredytów i zaostrzą się wymogi przy ich udzielaniu, a z drugiej strony w górę będą szły stawki dla lokat i rachunków oszczędnościowych. Wszystko po to, aby zapewnić zrównoważony wzrost zarówno rynku, jak i każdej instytucji finansowej.
Więcej na ten temat

























































