Firma podpisuje umowy o pracę z bezrobotnymi inwalidami o prowadzenie w domu bliżej nieokreślonych prac biurowych. W umowie wpisana zostaje kwota wynagrodzenia miesięcznego 849 zł, jednakże ponieważ pracy faktycznie nie ma firma pracownik pozostaje w stanie gotowości do podjęcia pracy już tylko za 150 zł miesięcznie.
Po uzyskaniu statusu zakładu pracy chronionej fundusz otrzymuje nawet 1620 zł od każdego zatrudnionego inwalidy. W sierpniu firma zatrudniała już 60 osób z orzeczeniem o inwalidztwie. Mechanizm wyłudzania jest prosty - firma zatrudnia fikcyjnie inwalidów płaci im część wynagrodzenia, natomiast przy wypłatach każe podpisywać listy płac z pełnym wynagrodzeniem. Czyli np. wypłata pokwitowana jest na 700 zł, a do ręki pracownik dostaje 150 zł. Podobny mechanizm stwierdzono wcześniej w jednej z poznańskich firm.
Szefostwo łódzkiego PFRON bezradnie rozkłada ręce. Pieniądze na zatrudnianie inwalidów przekazuje 687 firmom, a skontrolować w roku może zaledwie dziesięć. Obowiązujące przepisy zobowiązują PFRON do poinformowania pracodawcy na tydzień wcześniej przed kontrolą. W takiej sytuacji jej skuteczność będzie pewnie znikoma. Z drugiej strony firmy okazują się listami płac, które de facto są fałszowane, ale przy współudziale fikcyjnie zatrudnionych. Ci ostatni w większości chętnie biorą ułamek należnych pieniędzy za nicnierobienie. Budżet państwa w tym celu wypłaca rocznie 900 mln zł, jak się okazuje istnieją podstawy by sądzić, że znaczna część tych pieniędzy nie trafia wcale do potrzebujących.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"























































