Pożary lasów opanowały prowincję Alberta w Kanadzie. W ich wyniku Prawie 30 tysięcy osób musiało już zostać ewakuowanych – poinformował w niedzielę wieczorem czasu miejscowego rząd tej kanadyjskiej prowincji.


W prowincji Alberta jest obecnie 108 pożarów, 31 z nich nie daje się już kontrolować, od soboty pojawiło się 16 nowych pożarów – podali w niedzielę podczas konferencji prasowej urzędnicy odpowiedzialni za zarządzanie sytuacją.
Lokalne władze musiały ewakuować cztery szpitale, w dwóch miejscowościach przeniesiono planowane na poniedziałek posiedzenia sądów. Mieszkańców kolejnych sześciu miejscowości ostrzeżono, że mogą otrzymać nakaz ewakuacji w każdej chwili – podano w komunikacie rządu prowincji.
Strażakom w Albercie pomagają od soboty strażacy z Ontario i Quebec, a także ekipa specjalistów z Kolumbii Brytyjskiej. Prowincja zwróciła się też o pomoc z amerykańskiej Montany.
"Sezon pożarów zaczyna się z początkiem marca"
W niektórych południowych rejonach Alberty pogoda zmienia się na chłodniejszą, pojawiają się opady i strażakom łatwiej docierać do pożarów. Na północy wciąż jest sucho. Strażaków wspomagają samoloty i helikoptery – mówili podczas niedzielnej konferencji prasowej urzędnicy odpowiedzialni za zarządzanie w sytuacjach kryzysów i pożarów.
W sobotę rząd Alberty ogłosił stan wyjątkowy. Oznacza to, że rząd prowincji ma ułatwione zasady współpracy z władzami lokalnymi przy organizowaniu wsparcia dla mieszkańców, a także uzyskanie dostępu do specjalnych środków na takie sytuacje.
W Albercie uznaje się, że sezon pożarów zaczyna się z początkiem marca i od tego czasu wszystkie działania związane z używaniem ognia, z wyjątkiem ognisk, wymagają uzyskania pozwolenia. Obecne pożary są skutkiem gorącej i suchej pogody na większości obszarów prowincji, według danych od 1 stycznia br. do niedzieli pożary ogarnęły 375 tys. hektarów terenów prowincji, o 25 tys. ha więcej niż w sobotę. Średnio w minionych latach w analogicznym okresie było to 800 ha.
Z Toronto Anna Lach (PAP)
lach/ sp/