Nurkujące akcje banków kontrastowały ze zwyżkującymi notowaniami walorów wielkich technologicznych monopoli. Rezultatem była mieszana sesja na nowojorskich parkietach. Inwestorzy nadal obawiają się eskalacji kryzysu bankowego w Stanach Zjednoczonych.


Na początku dnia nowojorskie indeksy usiłowały odrabiać pofedowskie straty. Jeszcze na półmetku sesji wzrosty przekraczały 1%. Ale później wszystko znów zepsuła Janet Yellen (o czym za chwilę), sprowadzając pod kreskę S&P500 I Dow Jonesa .
Ostatecznie DJIA zdołał rzutem na taśmę zyskać 0,23% i zakończyć czwartek na poziomie 32 105,25 pkt. S&P500 w ostatnich minuta handlu także wyskoczył ponad kreskę i odnotował wzrost o 0,30%, docierając na wysokość 3 948,72 pkt. Nasdaq zwyżkował o 1,01% i osiągnął wartość 11 787,40 pkt.
Inwestorzy z Wall Street najwyraźniej „nie kupili” uspokajających komunikatów sekretarz skarbu Janet Yellen oraz szefa Fedu Jerome’a Powella. Zniżkujące notowania bankowych walorów jasno i dobitnie wskazują, że mało kto wierzy w to, że amerykański system bankowy jest „zdrowy i bezpieczny”. Kryzys bankowy w USA trwa w najlepsze, a na kolejną ofiarę typowany jest kalifornijski First Republic Bank. Więcej o sprawie napisał Michał Kubicki w artykule zatytułowanym „Akcje banków w USA pod presją. First Republic jako ostatnia kostka domina?”
Wspomniane powyżej papiery First Republic Bank w trakcie sesji zniżkowały nawet o 15%, ale zakończyły dzień „tylko” 6% pod kreską, od początku miesiąca tracąc prawie 90% swej kapitalizacji. Taki wynik mówi jedno: rynek traktuje ten bank jako bankruta. Zniżkowały (aczkolwiek w znacznie mniejszym stopniu) także akcje niektórych wielkich banków: Bank of America (-2,4%), Morgan Stanley (-2%) czy Wells Fargo (-1,6%).
Sektorowi bankowemu nie pomogła Janet Yellen, która przez ostatnie 24 godziny zachowywała się niczym słoń w składzie porcelany. W środę powiedziała, że Biały Dom nie rozważa zapewnienia "powszechnego" ubezpieczenia depozytów w celu ustabilizowania systemu bankowego. A to oznacza, że run na banki zapewne znów nabierze na sile.
W czwartek sekretarz Yellen usiłowała ratować sytuację mówiąc, że „jesteśmy gotowi, by podjąć dodatkowe akcje w razie potrzeby”. Ale tym razem zapomniała dodać „przekaz dnia” w postaci frazy głoszącej, że „amerykański system bankowy jest zdrowy”. Tj. wczoraj jeszcze był i nie trzeba go było ratować. Teraz już chyba nie jest, ale być może będzie ratowany. Trudno powiedzieć, co gorsze.
Obawy przed plajtami kolejnych banków zdradza też rynek długu. Od dwóch tygodni inwestorzy wręcz wyrywają sobie z rąk obligacje rządu Stanów Zjednoczonych. Od 9 marca rentowność 2-letnich Tresuries spadła z ponad 5% do ok. 3,83% w czwartek wieczorem. To potężny ruch świadczący o panicznej ucieczce kapitału w stronę tzw. bezpiecznych przystani. To także wywarcie presji na Rezerwę Federalną, aby ta jak najszybciej rozpoczęła serię ostrych cięć stóp procentowych.
Szybko spadające rynkowe stopy procentowe to woda na młyn rosnących wycen spółek wzrostowych, w tym przede wszystkim wielkich firm technologicznych. Akcje Microsoftu, Adobe i Alphabetu poszły dziś w górę po ok. 2% Walory Netfliska podrożały aż o 9%, a nVidii o 2,7%.