REKLAMA

Andrzej Szczęśniak: Źródłami dostaw energii powinni zająć się fachowcy

2006-04-14 06:20
publikacja
2006-04-14 06:20
Z Andrzejem Szczęśniakiem, ekspertem rynku paliw, rozmawiała Eliza Snowacka.

Jak Pan myśli, co dla PGNiG oznacza dywersyfikacja dostaw gazu przez ZA w Puławach?


Ta decyzja oznacza, że powoli, ale jednak rozwija się konkurencja na polskim rynku gazu ziemnego. Największe firmy realnie korzystają z prawa do wyboru dostawcy, a system przesyłu, choć bardzo nieudolnie wydzielony z PGNiG, zacznie pełnić rolę, jaką przewidzieli dla niego europejscy regulatorzy, którzy dążą do uczynienia energii sektorem konkurencyjnym. Oznacza to również, że chwiać się zaczyna pozycja naszego rodzimego monopolisty gazowego – PGNiG, które zaczyna tracić klienta zużywającego 7 proc. jego sprzedaży. To dobre oznaki dla rynku.

Myśli Pan, że związane jest to tylko z cenami, czy tak naprawdę chodzi też o zimowe ograniczenie dostaw i brak odszkodowań z racji „siły wyższej”?


Ceny są najważniejszym elementem decydującym w podobnych transakcjach. Udział gazu ziemnego w kosztach wielkiej chemii (do 80 proc. przy wytwarzaniu amoniaku) jest podstawowym czynnikiem konkurencyjności tych podmiotów, szczególnie na rynkach międzynarodowych, skąd pochodzi połowa przychodów Puław. Dlatego konkurencja mogła przebić PGNiG ceną, żeby wejść na rynek od strony tak potężnego klienta jak ZA w Puławach. Przypadek zatrzymania dostaw gazu w styczniu tego roku pokazuje, jak krucha jest sytuacja zaopatrzeniowa w Polsce. Niewielkie zaburzenia dostaw i nakładające się na to mrozy spowodowały odcięcie największych odbiorców od podstawowego ich surowca. Wydaje mi się, że winna jest tutaj słaba infrastruktura PGNiG, w której od lat tylko mówi się o nowych pojemnościach magazynowych, a nic nie buduje. Dodatkowo moce wydawcze są znacząco zapóźnione w stosunku do potrzeb rynku. Natomiast rząd nie tylko przymyka oko na tę sytuację (nie wymagając np. utrzymywania obowiązkowych zapasów), ale także aktywnie wspiera jedną państwową spółkę (PGNiG) przeciwko innym państwowym firmom (np. ZA Puławy), ustanawiając rozporządzeniem obowiązywanie „siły wyższej”, do czego według mnie nie miał żadnych podstaw. Państwo – zamiast być tym, kto ustanawia dobre reguły gry i stoi na straży ich przestrzegania – broni interesów jednych przeciw drugim. Tym razem skutkiem pośrednim takiej interwencji była strata potężnego odbiorcy gazu.

Myśli Pan, że za Puławami pójdą też inne tego typu zakłady?

Dywersyfikacja dostawców jest podstawą strategii każdej firmy, dla której bezpieczeństwo dostaw odgrywa kluczową rolę. W tej sprawie znaczący kłopot stanowi monopolistyczna pozycja PGNiG i błędy, jakie popełniono przy wydzielaniu Gaz Systemu, czyli operatora systemu przesyłowego. Jednak najwięksi gracze będą powoli przebijać się przez te trudności i oferować wielkim odbiorcom lepsze warunki. Jestem przekonany, że wymusi to na PGNiG zmianę zachowań na rynku i podniesienie standardu usług.

Dużo mówiło się w Polsce na temat dywersyfikacji, teraz temat ucichł.

Dywersyfikacja jako pochodna modnego wśród polityków hasła „bezpieczeństwa energetycznego” jest tematem dyżurnym. Partie czy wręcz urzędy państwowe głośno go podnoszą, gdy nowe ekipy dochodzą do władzy, jednak temat popada w zapomnienie, gdy przychodzi do konkretnych decyzji i ich realizacji. Wtedy do głosu dochodzą realia, z całym ich skomplikowaniem, i temat cichnie. Tak jest i teraz.

Premier mówił o zasadzie „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”...

Dzisiejsza ekipa rządząca przygotowała receptę na problemy uzależnienia od dostaw ze wschodu w postaci „energetycznego NATO”. Muszę przyznać, że czegoś tak mało realistycznego, nie liczącego się z realiami tej branży i nie popartego wiedzą na temat zasad jej funkcjonowania, jeszcze nie widziałem. Propozycja ta opierała się na szczytnych zasadach, jednak była skierowana przeciwko Rosji, z którą Zachód chce nawiązać jak najlepsze stosunki, a nie pakt wojskowy w energetyce. Bezpieczeństwo dostaw zależy od dostawcy, a nie od porozumienia odbiorców. Dlatego podstawą strategii Zachodu jest uczynienie sytuacji w Rosji bardziej przejrzystą i rynkową, a nie budowanie systemu wymiany zasobów między państwami.

Czy rząd nie porusza tej kwestii, nie chcąc kolejny raz psuć stosunków polsko-rosyjskich, które ostatnimi czasy nieznacznie się ociepliły?

Tutaj trzeba myśleć realistycznie. Przykładem takiego myślenia są dla mnie Turcja i Japonia. Turcja pomimo gorzkich doświadczeń z Rosją współpracuje w dostawach gazu, zwiększając przepływ ropy i gazu przez swoje terytorium. Tak z Rosji, jak i rejonu Morza Kaspijskiego. Gra ze wszystkimi i odnosi wymierne korzyści ekonomiczne (dla przykładu: niższe ceny gazu z Rosji). Także chciałbym, żeby było tak, jak pani mówi, ale wydaje mi się, że to brak koncepcji jest przyczyną tego milczenia.

Jakie byłoby najrozsądniejsze wyjście z tej sytuacji? Jeśli dywersyfikować – to jak?

Rząd powinien pozwolić, by tymi sprawami zajmowali się fachowcy. Powinien się wycofać z bieżącego ręcznego sterowania branżą i stworzyć rynek (na wzór choćby brytyjski), którego mechanizmy zaczęłyby polepszać standardy tego sektora. Rząd powinien wypracować realistyczną strategię dla sektora gazowego i wspierać przedsiębiorstwa w działaniach, które podejmują na własne ryzyko w ramach rynku i strategii państwa. To wydaje mi się jednak dzisiaj nie do spełnienia. Te lata będą dla sektora stracone. Tak jak i poprzednia kadencja.

Czy rząd może sobie pozwolić na kolejne podwyżki? I czy nie straci na tym właśnie PGNiG?

PGNiG zyskuje na podwyżkach, a nie traci. Drobni odbiorcy nie mają wyjścia takiego jak Puławy. A jeśli odejdą od PGNiG najwięksi klienci, to powiem cynicznie – wzrosną koszty uzasadnione (brane przez uwagę przez URE) i te straty zrekompensują monopoliście pozostali klienci. Jeśli państwo chce bronić monopolu, to będzie to kosztem albo klienta, albo podatnika, a najczęściej jednego i drugiego. Przez moje słowa przebija gorycz, bo od wielu lat patrzę, jak politycy nie mogą sobie poradzić z problemami, które mamy od wielu lat. I nic nie zapowiada, że ta kadencja będzie inna. Decyzje, które umożliwiają podwyżki stawek dla odbiorców (nie tylko z powodu cen zakupu gazu), a nie zwiększają presji konkurencyjnej na PGNiG, są błędem. Oczywiście prezes URE nie odpowiada za prywatyzację, ale Ministertwo Skarbu i Urząd Regulacji Energetyki to instytucje jednego państwa? Chyba się nie mylę. A może?

Rozmawiała Eliza Snowacka

Źródło:
Tematy
Miejski model Ford Puma. Trwa wyjątkowa wyprzedaż

Komentarze (0)

dodaj komentarz

Powiązane: Rosja

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki