Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Romantyk szos [Test Rolls Royce’a Phantom]

2018/08/30 22:00
Romantyk szos [Test Rolls Royce’a Phantom]

Materiały prasowe

Niekwestionowany król stylu, szyku, dyskrecji i elegancji. Samochód, który niemal każdym elementem kłania się historii inżynierii, motoryzacji, kindersztuby i wielkiej, choć skrzętnie skrywanej, miłości. Ale też zdrady i tragedii.

Marka Rolls Royce to błękitna krew motoryzacji. Arystokracja z historią targaną wielkimi uczuciami i skandalami. Najbardziej rozpoznawalnym członkiem tej szacownej brytyjskiej rodziny jest model Phantom, ale jeszcze bardziej rozpoznawalna jest sylwetka kobiety w rozwianej sukni. Kobiety, która z RR nie miała nic wspólnego. Poza córką z posiadaczem Phantoma.

Miłość zamknięta w metalu

Powiedzieć o Spirit of Ecstasy „emblemat”, to jak określić Luwr mianem magazynu plakatów. To najbardziej rozpoznawalna rzeźba w motoryzacji. Figurka nazywana też srebrną damą i latającą maskotką to firmowy znak Rolls Royce’a. Ale za jej powstaniem nie stoi nikt z RR. Zgoda, to banał. Ale powstanie Spirit of Ecstasy zawdzięczamy sekretnej miłości z początków ubiegłego wieku. Mezaliansowi.

Materiały prasowe

Materiały prasowe

Aby przejść do sedna, konieczne jest jednak przedstawienie sylwetki pewnego lorda. Brytyjski arystokrata John Edward Scott-Montagu był absolwentem uczelni Eton i Oxford, członkiem parlamentu i przyjacielem króla Edwarda VII. Kochał cztery kółka, ścigał się (z sukcesami) i zasłynął tym, że jako pierwszy wjechał samochodem na dziedziniec brytyjskiego parlamentu. Choć wówczas przyjęto to z niesmakiem, po latach traktowano jako symbol zmieniających się czasów. Dzięki politycznemu zaangażowaniu doprowadził do uchwalenia prawa MotorCar Bill, ustanawiającego m.in. obowiązek rejestracji pojazdów i kierowców. Lord Montagu był też założycielem magazynu „The Car Illustrated”, słynącego z kolorowych ilustracji, których autorem był Charles Sykes i które miały status dzieł sztuki. To właśnie w redakcji tego pisma startuje historia Spirit of Ecstasy. Historia tej rzeźby jest opowieścią o kobiecie, młodej angielskiej aktorce i modelce Eleanor Velasco Thornton, którą lord Montagu zatrudnił jako asystentkę i w której bez pamięci się zakochał. Były dwa owoce tego związku: pierwszy to córka Joanna, drugi — Spitit of Ecstasy. Ze względu na to, że lord Montagu pozostawał w związku małżeńskim z lady Cecil, a także na jego zobowiązania majątkowe i pochodzenie Eleanor z niższej sfery, ich związek musiał być utrzymywany w tajemnicy. Joanna została oddana do adopcji. Jak się zrodziła córka — wiadomo. Jak powstała „latająca dama”? Otóż w 1903 r. Montagu poddał testowi talent rzeźbiarski swojego rysownika Charlesa Sykesa. Z okazji wyścigu The Gordon Bennett Motor Race lord ufundował puchar dla zwycięzcy. Jego autorem był właśnie Sykes. Zaproponował puchar w srebrze — figurkę kobiety trzymającej w dłoniach uskrzydlony samochód. Modelką artysty była Eleanor. Kiedy kilka lat później wybuchła moda na przyozdabianie samochodów maskotkami (często zamawianymi u znanych artystów), lord Montagu też jej uległ. Chciał ozdobić maskę swojego Rolls-Royca Silver Ghost Type 70 osobistym symbolem. Opracowanie projektu powierzył temu, który tak doskonale wywiązał się ze zlecenia na puchar. Charles Sykes wykonał figurkę kobiety w zwiewnych szatach, dotykającej palcem ust w symbolu sekretu (dziś wiemy, jaką tajemnicę skrywała). Modelką była oczywiście Eleanor. Figurkę nazwano The Whisperer, tak samo jak lord nazywał swojego Rolls-Royce’a, którym zabierał Eleanor na przejażdżki.

Co było dalej? Lord, jak to lord, miał znajomości tu i ówdzie. Gdy tylko dostrzegł modę na figurki na autach, natychmiast zaproponował jednemu z dyrektorów RR, niejakiemu Cloude’owi Johnsonowi, interes. Stworzenie figurki, która w przyszłości ozdobi każdy model RR. Tak w 1911 r. zacnemu dyrektorowi został zaprezentowany znany nam symbol „ducha ekstazy”, będący oczywistą wariacją na temat The Whisperer. W ten sposób podobizna ukochanej lorda stała się symbolem wartości RR, czyli prędkości, elegancji, szyku i energii. Początkowo ów symbol był dostępny jako opcja, ale od 1920 r. dumniezdobił katedrę (tak w RR nazywa się element, który u innych nazywany jest grillem) każdego auta z Goodwood.

Mocny uchwyt

Przez dłuższy czas wpatruję się w oczy Eleonor. Przede mną ogrom katedry nowego Phantoma. I choć wiem, że to inne spojrzenie, fascynuje mnie ta historia. Fascynuje szacunek, z jaką jest traktowana. Phantom nie jest tylko samochodem. Jest duchem przeszłości i jeżdżącym szacunkiem. Dziś figurka legendarnej marki jest nie tylko jej symbolem. To zaklęta legenda wielkiej miłości. Niestety bez „hepiendu”. Kobieta, dla której powstała, zginęła w tragicznych okolicznościach na oczach ukochanego. Kiedy statek, którym w 1915 r. podróżowali do Indii, przeszyła niemiecka torpeda, utonęła. Lord wyszedł z opresji. Ale legenda głosi, że do końca życia wyrzucał sobie, że nie trzymał Eleonor wystarczająco mocno. Lord Montagu zmarł siedem lat później.

Materiały prasowe

Materiały prasowe

Mocno za to RR trzyma się własnej legendy. We wszystkim upychając odnośniki i nawiązania. Przykłady? Charles Sykes był wyłącznym twórcą maskotki aż do 1948 r. Wyrabiał ją tzw. metodą traconego wosku, w rezultacie każdy egzemplarz był nieco inny. Tej tradycji do dziś hołduje RR, twierdząc, że dzięki nieograniczonym możliwościom personalizacji nie ma dwóch identycznych Phantomów. Mocne przywiązanie do przeszłości ma też odzwierciedlenie w nazewnictwie. Pomyślcie: płyta podłogowa. Ta w nowym Phantomie nie została nazwana EMP, MQB czy jakimś innym skrótowcem. Konstrukcja otrzymała nazwę godną arystokraty — Architecture of Luxury.

Na pokładzie nowego Phantoma znajdziemy m.in. system, który dzięki kamerom jest w stanie skanować drogę przed autem i tak przygotować zawieszenie, by arystokratyczne pośladki jak najmniej odczuły niedogodności. Do nazwy wynalazku też nie użyto skrótowca. Rolls-Royce nazwał go Flagbearer. To nawiązanie do XIX-wiecznych reguł zobowiązujących posiadaczy samochodów do tego, by podczas jazdy szedł przed nimi człowiek (flagbearer) z czerwoną flagą, ostrzegając innych o nadjeżdżającym pojeździe.

Bez autonomii

Lista wyposażenia RR Phantoma jest długa. Wiele czasu zajęło mi przeczytanie tego, w co wyposażony był testowy egzemplarz, i to było bez sensu, bo Rolls-Royce, a Phantom w szczególności, jest synonimem samochodowego szycia na miarę. Auta powstają niemal wyłącznie na zamówienie. Klient ma wpływ na kolorystykę samochodu, wystrój jego wnętrza, a także wyposażenie. Może np. wybrać skórę i rodzaj szycia tapicerki, gatunek drewna dekorującego kokpit i drzwi, zażyczyć sobie stolików piknikowych czy lodówki na szampana wraz ze schowkiem na kieliszki. Właściwie każdy egzemplarz tego modelu jest tworzony w tej formule. Najnowszym pomysłem jest galeria. Tak nazwana została spersonalizowana część deski rozdzielczej, której przestrzeń, zamkniętą odporną na zarysowania szybą, wypełniają artyści. Czym? Czym klient sobie zażyczy. Obraz ulubionego artysty na zamówienie? Proszę bardzo! Abstrakcyjna płaskorzeźba? Oczywiście! W jednym z nowych pokazowych Phantomów o imieniu The Gentleman’s Tourer (tak, one mają imiona!) znalazła się płaskorzeźba z rutenu, rzadkiego metalu. Z kolei w innym, noszącym godność Whispered Muse, artystka Helen Amy Murray, inspirując się rysunkami Charlesa Sykesa, wykonała relief z jedwabiu, wyglądający jak szata spływająca z ramion Eleanor.

Materiały prasowe

Materiały prasowe

O każdej generacji Phantoma (obecnie mamy ósmą) można by książki pisać. Ja mam miejsce na kilka zdań. Do pierwszej (1925-31) zewnętrzne kufry projektował Louis Vuitton, druga (1929-36) woziła marszałka Józefa Piłsudskiego. Jeden z egzemplarzy trzeciej (1936-39) powstał dla generała Władysława Sikorskiego. Phantom czwarty (1950-59) był oficjalnym pojazdem brytyjskiej rodziny królewskiej i wyprodukowano go tylko w kilkunastu egzemplarzach. Każdy ma swoją historię. Ale każdy ma też ducha. I o to w tym aucie chodzi.

Mimo ogromnych zmian technologicznych, jakich dokonano w obecnej generacji, ten duch pozostał. To on i cisza stanowią o unikalności tego pojazdu. Choć auto ocieka technologią, zrobiono wiele, by ją ukryć. Sterowniki, ekrany i inne nowoczesności poukrywano w szufladach i schowkach. Arystokracie nie przystoi zegarek z kalkulatorem. Zdecydowanie woli klasyczny czasomierz. A skoro kalkulator być musi, to niech przynajmniej go nie będzie widać. Czego w Phantomie nie ma? Systemów autonomicznej, półautonomicznej jazdy. Wszak RR dawno wymyślił alternatywę, nazywała się szofer. To działa i dziś.

W tym miejscu wypadałoby podać dane silnika i informacje o jakości prowadzenia. Wypadałoby, ale doprawdy nie wypada. Moc wystarczająca, przyspieszenie zadowalające, prowadzenie to problem szofera. Cena? Nie pyta się arystokraty, na czym się dorobił. W pewnych kręgach to poważne faux pas. RR do tych kręgów należy. Ja nie, więc w telegraficznym skrócie: 12 cylindrów, 5,75 l pojemności, 563 KM, 5,3 s. do setki.

Materiały prasowe

Materiały prasowe

Cichy pean z romantyzmem w tle

Szybka lub agresywna jazda tym samochodem jest jednak jeszcze większym faux pas niż to, które popełniłem przed chwilą. To dostojna karoca dla ludzi, którzy nigdzie się nie spieszą. Zwyczajnie już wszystko mają. Pozostaje im cieszyć się kieliszkiem zmrożonego szampana i ciszą. Tak na marginesie, RR Phantom to najlepiej wyciszony samochód na świecie. Podobno inżynierowie RR musieli podczas testów upewnić się, że ich sprzęt do pomiaru hałasu we wnętrzu jest odpowiednio skalibrowany — tak nieprawdopodobne były uzyskiwane wyniki. Ale najbardziej nieprawdopodobna jest odczuwalna obecność ducha ekstazy. Nie, nie wierzę w duchy. Ale w Phantoma tak. To najbardziej romantyczny samochód na świecie. Zmienia człowieka jak dobry teatr. I kosztuje podobnie (nie mam na myśli biletu).d

Marki Tematy
Komentarze
Romantyk szos [Test Rolls Royce’a Phantom]
Marcin Bołtryk
Podziel się