Kończy się najgorszy (jak dotąd - przyp. własny) rok w historii warszawskiej giełdy. Pogłębiający się z każdym miesiącem globalny kryzys finansowy połączony z nasilającą się zapaścią największych gospodarek świata bił niemiłosiernie również w krajowe indeksy. W rezultacie WIG i WIG20 zanurkowały w tym roku po około 50 proc. To wynik bez precedensu. Dotychczas najgorszym rokiem dla krajowych inwestorów był 1994. Wtedy indeks szerokiego rynku stracił 40 proc.
W tym roku krajowi inwestorzy kończyli niemal w każdym miesiącu z nosem na kwintę. Tylko marzec i lipiec okazały się wzrostowymi. W drugiej połowie roku obserwowaliśmy prawdziwą jazdę bez trzymanki. Szkoda tylko, że była to jazda w dół. W roli motorniczego w negatywnym tego słowa znaczeniu wystąpił amerykański Lehman Brothers. Jego wrześniowe bankructwo uruchomiło kolejne pokłady podaży na wszystkich światowych rynkach akcji. Na GPW, wobec szybko pogłębiającej się zapaści finansowo-gospodarczej, z prędkością światła padały kolejne wsparcia na indeksach. W październiku WIG20 osiągnął poziom z 2004 r.
Szalejąca bessa pustoszyła portfele inwestorów. W oczach topniała wartość rynkowa firm. W rok kapitalizacja spółek notowanych na GPW spadła o ponad 625 mld zł (do 450 mld zł). Najbardziej nominalnie,,zubożały" blue chipy. Wartość rynkowa wielkiej czwórki (Pekao, PKO BP, KGHM, Orlen) spadła o ponad 70 mld zł. Największy spadek kapitalizacji zanotował CEZ. Wartość czeskiej spółki energetycznej zmniejszyła się o ponad 36 mld zł. To jedna piąta tego, co oddały wszystkie krajowe blue chipy.
Frustrację inwestorów pogłębia to, że w 2008 r. GPW należała do najsłabszych na świecie. A przecież polska gospodarka, choć zwalnia, wciąż radzi sobie nieźle. WIG spadł o połowę. Tymczasem indeksy rynków zarażonych recesją radziły sobie lepiej. Na kilka dni przed końcem roku londyński FTSE traci 34 proc., a nowojorski Dow Jones niecałe 36 proc.
Nie zmienia to faktu, że w 2008 r. tylko garstka spó- łek z GPW odparła atak bessy. Z blue chipów ta sztuka nikomu się nie udała. Najlepszą inwestycją z wielkiej dwudziestki okazały się akcje TP. Straciły one na wartości tylko 9 proc. Na przeciwległym biegunie znalazł się Polnord, którego papiery przeceniono o 80 proc. O 2008 r. zapewne najszybciej chcieliby zapomnieć akcjonariusze pozostałych deweloperów. Na ich wynikach finansowych i kursach akcji zaciążyły problemy z finansowaniem inwestycji i brak popytu na mieszkania. WIG-Deweloperzy stracił 73 proc., co było najgorszym wynikiem wśród giełdowych subindeksów.
Na GPW można też znaleźć, choć z trudem, pogromców bessy. W wąskim gronie nieposkromionych znaleźli się: operator pocztowy Integer, rozrastający się telekomunikacyjny Mediatel oraz producent urządzeń medycznych HTL Strefa. Akcje tych spółek dały w tym roku dwucyfrową stopę zwrotu. Okazały się konkurencyjne w stosunku do lokat bankowych. Czy to przypadek, że akurat te spółki błysnęły? Dla wymienionych emitentów można znaleźć wspólny mianownik. Wszystkie firmy są stosunkowo młode, na dorobku. Szybko rozwijają działalność, poprawiając przy tym wyniki finansowe. Wykorzystują też okazje, przejmując konkurentów.
Co czeka GPW w 2009 r.? Niestety, dobrych informacji niewiele. W realnej gospodarce kryzys dopiero się rozkręca. Nad Wisłą, oprócz dramatycznych doniesień medialnych, w ogóle nie jest on jeszcze odczuwalny dla Kowalskiego. To zapewne się zmieni. Warszawska giełda w każdym razie dyskontuje już poważne spowolnienie (niektórzy analitycy twierdzą nawet, że recesję). III kwartał przerwał passę sześciu z rzędu kwartałów, w których rosły zyski krajowych firm. A to nie koniec. Jednym słowem, trudno będzie bykom przepłoszyć w przyszłym roku niedźwiedzia. Chyba że dopiero pod koniec roku.
Nie należę do optymistów
Wiesław Rozłucki, były prezes GPW
W zeszłym roku nie należałem do optymistów. Teraz też nim nie jestem. W przyszłym roku większego odbicia na naszej giełdzie się nie spodziewam. Globalna recesja wydaje się poważna. Dlatego rok 2009 może być ciężki. Pytanie, jak głęboko to odczujemy. Sądzę, że nie wszystkie złe wiadomości są już wliczone w ceny akcji. Trzeba też zdawać sobie sprawę, że GPW nie odbije, zanim nie poprawią się nastroje na największych rynkach zagranicznych. Mimo tych wszystkich zagrożeń można już zacząć selektywnie kupować akcje dobrych i perspektywicznych spółek. Potencjalni kupujący muszą być jednak przygotowani na ewentualne dalsze spadki.
Na koniec chciałbym przypomnieć giełdową maksymę, że hossa zaczyna się wówczas, kiedy wszyscy stracą nadzieję na poprawę koniunktury. Najwcześniej może to nastąpić pod koniec przyszłego roku.
http://www.pb.pl/Default2.aspx?ArticleID=9530d175-8952-41fd-a11a-eea182f0b0d5&open=sec