Kolejny raz dostrzegam, że nadajemy z Kol. Thoruńczykiem na tej samej częstotliwości :-).
Poruszyłeś Waść jeszcze jeden, niezwykle moim zdaniem ważki aspekt sprawy. Chodzi mianowicie o twarde realzowanie zasady kontradyktoryjności postępowania przed sądem. Sąd NIE JEST ŚLEDCZYM (acz wolno mu przyjąć na siebie tę rolę). Ale pierwszym chronologicznie i merytorycznie elementem sądzenia jest USTOSUNKOWANIE SIĘ DO ARGUMENTÓW STRON. Sprawa ta była zresztą poruszana w cytowanym tutaj artykule chyba z Rzepy (rzeczowe wypowiedzi sędziny).
Ale jeśli jedna ze stron (myślę o ZUS-ie) argumentów nie przedstawia, albo argumenty są funta kłaków warte (np czasowe zaprzestanie nie istnieje prawnie), a do tego dochodzą jeszcze błędy proceduralne postępowania wyjaśniającego, kontrolnego powodujące ewidentną nieważność decyzji - to sąd powinien takiego przedstawiciela ZUS-u na drzewo wysłać dla bananów prostowania.
Nie możemy jednakże zabronić sądowi badania stanu faktycznego - jeśli taka sądu tego wola. Możemy jednak żądać odniesienia się do materiału przedstawionego przez ZUS, albo drogą pytań do przedstawiciela tej instytucji uczynić z niego idiotę (nie jest to trudne). I taka właśnie moim zdaniem powinna być taktyka pierwszej części rozprawy. NALEŻY PRZESŁUCHAĆ PRZEDSTAWICIELA ZUS-u (druga strona ma takie prawo) przed sądem i odpowiednią sekwencją pytań pozbawić go możliwości manewru. Taktyka ta powinna sprawić, aby w tej (pierwszej) części rozprawy sąd przyjął rolę OBSERWATORA (nigdy śledczego), a przedsiębiorca powinien prowadzić nieprzerwany atak. Musi to spowodować, że prawnik ZUS znajdzie się w ślepym zaułku swojej niekonsekwencji, albo niewiedzy. Musimy doprowadzić, że zacznie on się gubić, zacznie przeczyć samemu sobie, zacznie wygadywać bzdury logiczne. Takie przedstawienie MUSIMY zrobić dla WIDZA - SĄDU !!!
Uważam, że niezwykle ważne jest precyzyjne zaplanowanie takiego "przesłuchania" przedstawiciela ZUS-u (pytania, warianty odpowiedzi, warianty następnych pytań - taka trochę gra w szachy), aby sędziego pozbawić możliwości ingerencji w owo "przesłuchanie" ( a ingerencja będzie, jeśli coś pominiemy, jeśli powstanie jakaś luka w rozumowaniu). To nie szkodzi, że treść przesłuchania pracownika ZUS-u będzie dublowała się z treścią odwołania. Powtarzajmy argumenty do znudzenia. Po takim "przedstawieniu" sąd wg mnie nie będzie mógł uchylić się od ustosunkowania się do zrobienia z prawnika ZUS-u balona. A to już jest element kontradyktoryjności ! Do sprowadzenia sądu do roli ARBITRA winniśmy dążyć całą mocą.
Planując taką rozgrywkę musimy też uwzględnić, że sędzia może chcieć pomagać przedstawicielowi ZUS-u, ale tenże wówczas przy starannym przygotowaniu się przedsiębiorcy zanurzy się w tym szambie jeszcze głębiej.
Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych z Was może to być trudne, że będziecie próbowali płynąć na obcych sobie wodach (vide Sylwia - nie obraź się !!! - której głównym problemem jest jak zwracać się przed sądem do świadka).
Wierzę, że precyzja argumentacji i mądra taktyka powalić może nawet najbardziej stronniczego sędziego (chyba, że jest on idiotą, albo samobójcą).
Rekapitulując : Pierwsza część owej rozgrywki przed sądem, o której przydługo rozpisałem się, NIGDY NIE POWINNA BYĆ OBRONĄ. MUSI BYĆ ATAKIEM !!! I atakiem tak zaplanowanym, żeby po serii bokserskiego punktowania OSTATNIM ciosem powalić przeciwnika. Pamiętajcie : ostatni argument MUSI BYĆ POWALAJĄCY ! To ma być niezwykle precyzyjnie wyreżyserowany SPEKTAKL !
I nie zapominajcie o innej pokerowej zasadzie : dobre karty warto też zachować w rękawie i uderzyć nimi w potrzebie.