Jeśli jakieś argumenty budzą wątpliwości, no cóż, należy się z nich wycofać. Argumentu z punktu 9 części wstępnej, rozporządzenia Komisji (WE) NR 1595/2004 z dnia 8 września 2004 r., na razie nie wykorzystywałem. Skoro niektórzy z Was mają do niego wątpliwości, to sąd również może je mieć. Takie argumenty mogą jednak w określonych sytuacjach komuś się przydać, choćby rybakom. Można je trzymać w rezerwie. Operować należy jednak tylko najlepszymi.
Jeśli chodzi o przerzucanie odpowiedzialności na biura rachunkowe, nic to nikomu nie pomoże. Podobnie nic nie zrzucanie winy na urzędników ZUS. Jedyna skuteczna obrona, to jak mi się wydaje, wykazanie, że w okresach zgłaszanych przerw nie prowadziło się działalności. Jeśli ktoś „wpadł” przez to, że nie do końca postępował w tej sprawie uczciwie, to może mieć tylko do siebie pretensje.
Z drugiej strony szkoda, że tak niewielu fachowców próbuje pomóc tym, którzy będąc uczciwymi obywatelami, znaleźli się w krytycznej sytuacji.
Prawdą jest też to, że jeśli ktoś trafi na nierozsądnych urzędników (a nie brakuje takich), to choć będzie kryształowo czysty i będzie miał świetne argumenty i tak przegra. Marsh, gdyby mieszkał we Wrocławiu, nie miałby żadnych problemów. Tutejszy Oddział ZUS uznałby bez zastrzeżeń zgłaszane przez niego przerwy, i nie musiałby się nigdzie odwoływać. Poza tym trzeba też być świadomym tego, że nawet jeśli się ma rację, można przegrać, jeśli użyje się kiepskich argumentów.
Jeszcze mała uwaga. Może dobrze byłoby w odwołaniach używać terminu „zaprzestanie o charakterze czasowym” i ewentualnie w nawiasie zaznaczyć „zawieszenie”. Prawdę mówiąc, oznacza to dokładnie to samo, niemniej jednak w niektórych sytuacjach może nam to pomóc.