Skoro zostałem przywołany do tablicy .......... Restrukturyzacja w pojęcie większości, nawet doświadczonych wydawało by się ludzi, to oznacza drogę do bankructwa. Polskie prawodawstwo owszem zmieniło się w tej kwestii, ale, jak to klasy mawiał: "bo do tanga trzeba dwojga", przedsiębiorcy, w większości, nie rozumieją tej konstrukcji prawnej. Nie pora jednak na szkolenia w tej kwestii, dodam jedynie, że restrukturyzacja ma bardzo szerokie znaczenie i bardzo odmienny kształt. Restrukturyzację mamy od pełnej pojedyncze zmiany w jednym obszarze. Firmy popadają w kłopoty z bardzo różnych powodów demolując jakiś obszar firmy aż po demolkę kompletną. W zależności od rozmiarów demolki i determinacji władz zależy od tego, czy podejmie działania niwelujące skutki demolki czy będzie biernie się przyglądać, aż stan gangreny obejmie cały organizm a wtedy......... No i tutaj, w ramach prawnego rozwiązania, mamy ścieżkę "restrukturyzacji" jako nadzieja na wyleczenie gangreny. Przepraszam za nieco kolokwialne słownictwo, ale nieco prościej przekazać niektóre zjawiska. Zatem należy odróżnić RESTRUKTURYZACJĘ jako działania inicjatywne władz spółki od ścieżki PRAWNEJ w ramach procesu upadłości. Zajmijmy się jednak LS. Jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że PRAWIE WSZYSTKIE FIRMY, które wchodzą w proces upadłości NIE MAJĄ ŚWIADOMOŚCI O SWOIM ZŁYM STANIE. No może przesadziłem, nie tyle nie mają świadomości co nie dopuszczają do świadomości, że oto ich ukochana firma jest nad przepaścią. Słyszałem to setki razy " co ??? My?? Owszem mamy problemy, przejściowe, ale żeby zaraz "w kryzysie"?" To niestety typowe zachowanie, porównałbym to do zachowania u doktora. Pacjent źle się czuje, bez szczegółów, ale źle. Pan doktor mówi: "trzeba zrobić szczegółowe badania i postawić diagnozę. Mam nadzieję, że rokowania będą dobre i znajdziemy dla pana leczenie". A pacjent albo się poddaje badaniom albo nie. Jeżeli zrobi to jeszcze w miarę wcześnie, można "zrestrukturyzować a to głowę a to nerki", a jeśli jest już późno to może być za późno. Pacjent miał wcześniej objawy ale do lekarza nie poszedł, "jakoś przejdzie". Nie pisze to by wszyscy ruszyli do lekarza :) . A teraz co się tyczy LS. Jak już wcześniej pisałem, ta spółka ma wyjątkowo złe objawy i nie wykazuje najmniejszej chęci podjęcia jakiegokolwiek badania i leczenia. Oczywiście profesjonalnego leczenia. Typowym objawem "domorosłego leczenia spółek" przez swoich bossów, prezesów, jest hasło "cięcie kosztów" a niektórzy idą w drugą stronę " wszyscy sprzedają to co mamy". To oczywiście kończy się kompletną klapą, bo miętą gangreny się nie wyleczy. Spółka ma wyjątkowo podwyższony poziom arogancji władzy, dlatego problemy ciągną się latami. Można wręcz powiedzieć, że to sukces firmy, że udaje jej się pływać z ciałem zanurzonym pod wodą z wystającymi ponad poziom wody ustami. Jak długo? No więc przydałby się dobry "doktor", by najpierw uświadomił władcom, że kryzys jest, potężny i trzeba przedsięwziąć odpowiednio skoordynowane kroki, zwane restrukturyzacją. Ale odbiegłem od bazy. NA złą bazę LS składa się kilka składników: 1. słaby produkt 2. brak systemowych rozwiązań do powszechnego stosowania 3. bardzo słabe zaplecze finanse 4. źle zdefiniowany model biznesowy 5. słabe władze 6. brak strategii i planów. Wszyscy wiemy, jak trudnym rynkiem jest rynek budowlany, a LS przy braku solidnych podstaw , nie posiadał ŻADNEJ PRZEWAGI KONKURENCYJNEJ, nie zdefiniował swojej strategii (rynkowej), wdał się w wieloletni proces inwestycyjny, nie mając w tym najmniejszego doświadczenia. Może dlatego podejrzewam, że cała historia LS nie miała nic wspólnego z budowaniem biznesu a jedynie coś w rodzaju budowy mechanizmu nakręcającego koniunkturę (taka nieco literacka nazwa robienia ludzi w balona) w celu skokowego zwiększenia ceny akcji. W odpowiednim momencie ucieczka z "biznesu".
Teraz zabrnęli w ślepy zaułek, pacjent już majaczy w malignie coś o super kontraktach, o kontynuacji działalności i dążeniu do świetlanej przyszłości. Ida ścieżką "sprzedać za wszelką cenę". Kontrakty nie uratują źle zaprogramowany model biznesowy ani samego produktu, który może i jest śliczny dla samego siebie, ale do stosowania w budownictwie już tak dobrze nie jest. Długi zanim weszli w kontrakt są tak ogromne, że latami nie spłacą. Wiecie przecież co zabija, czasem nawet dobrze prosperujące spółki? To długi. Można nie zarabiać przez długi czas, ale nie spłacanie długów kończy się właśnie bankructwem. LS, moim zdaniem prosto idzie tym torem. Przepływy zapewnione chwilowo, ale to pozory prosperity.
Dla koleżanki co buduje strategię, z moich doświadczeń jasno wynika, że podstawą do sukcesu jest sprawne wykorzystanie PRZEWAGI KONKURENCYJNEJ. Potem reszta. Pozdrawiam.