Wyjaśnienie:
Skąd biorą się akcje do shorta i kto na tym zarabia
W tym miejscu warto zastanowić się skąd biorą się akcje, które Short Sellerzy pożyczają i sprzedają. Kiedy fundusz chce otworzyć krótką pozycję, zgłasza się do swojego brokera (najczęściej dużego banku inwestycyjnego). Taki broker organizuje pożyczkę akcji od inwestorów długoterminowych – na przykład funduszy emerytalnych, towarzystw ubezpieczeniowych czy dużych ETF. Dla tych instytucji akcje są tylko składnikiem portfela, więc chętnie wypożyczają je za dodatkowy zarobek, o ile ryzyko jest kontrolowane.
W praktyce wygląda to tak: fundusz pasywny pożycza część swoich akcji brokerowi, broker przekazuje je short sellerowi, a ten sprzedaje je na rynku. Po pewnym czasie musi te akcje odkupić i oddać niezależnie od tego, po jakiej cenie. W międzyczasie płaci opłatę za pożyczkę (tzw. borrow fee), która trafia do właściciela akcji i pośrednika.
Wysokość tej opłaty zależy od tego, jak bardzo dany papier jest „rozchwytywany”. Na popularnych, płynnych spółkach wynosi często mniej niż 1% rocznie, ale gdy akcje są trudne do zdobycia pojawia się status „hard-to-borrow” i koszt potrafi sięgnąć znacznie więcej. Wtedy sama pożyczka staje się poważnym czynnikiem ryzyka, bo nawet trafna teza o spadku może okazać się nieopłacalna, jeśli short trwa zbyt długo.
Swoją drogą na tej usłudze zarabiają także zupełnie pasywne fundusze, które formalnie nic nie robią. Choć nie handlują aktywnie, to udzielają pożyczek z własnych portfeli. Dla gigantów takich jak BlackRock czy Vanguard przychody z tzw. securities lending to dodatkowe dziesiątki, a czasem setki milionów dolarów rocznie. Czysty bonus za „wypożyczanie” akcji, które i tak trzymają.