Cześć,
Wiadomo, że na rynkach kapitałowych biedny dostaje po dupie najbardziej. Wiele instrumentów jest obwarowane prowizjami, opłatami za wejściem, wyjściem itp.
Mój plan na oszczędność jest prosty. W zasadzie jedyny. Zarabiamy z żoną minima krajowe. Starcza na opłaty i przeciętne życie. Nie starcza na oszczędności.
Czasem po pracy bawię się w złomowanie przedmiotów. To daje mi 200-400 (w zależności od miesiąca) zł dodatkowego dochodu, który chciałbym gdzieś odkładać. To ma być długofalowe. W zamierzeniu nigdy nie chcę tego podjąć (w teorii).
Co będzie najlepsze?
Obligacje skarbowe powiedzmy 10 letnie? (co mi da około 0,1% ponad obecną inflację) po 3-4 sztuki co miesiąc? Jakaś lokata bankowa? W moim banku, by zniwelować prowizję maklera należy kupić za 800 zł.
Więc myślałem, że przez 2-3 miesiące obrabiać złom i wkładać na jakąś lokatę najlepiej z kapitalizacją miesięczną czy coś i następnie myślę kupować coś z WIG20.
Jak ktoś może skorygować albo zasugerować lepsze rozwiązanie!