Zdaniem ekspertów w najbliższych kwartałach z rynku obligacji warto przerzucić się na giełdę. Potencjał mają mniejsze przedsiębiorstwa.
Tematem przewodnim 2014 roku na rynkach finansowych przez dłuższy czas było redukowanie programu skupu obligacji przez amerykańską Rezerwę Federalną oraz konflikty zbrojne na Ukrainie i Bliskim Wschodzie. Niestabilna sytuacja geopolityczna zaskoczyła rynki, przez co duży optymizm z początku roku został nieco wyhamowany, chociaż hossa na świecie wciąż trwała. W Polsce ponadto mieliśmy ciągnącą się przez kilka miesięcy niepewność związaną ze zmianami w otwartych funduszach emerytalnych. W takiej sytuacji w pierwszym półroczu nie było łatwo zarobić. Wyjaśnienie ryzyka związanego ze zmianami w OFE, opublikowane wyniki polskich spółek za drugi kwartał, a także oczekiwania na obniżenie stóp procentowych przez RPP spowodowały, że w trzecim kwartale roku na warszawskim parkiecie przybyło optymistów. Za to koniunktura za granicą osłabła. Fundusze, które dotychczas w tym roku przyciągnęły uwagę i pieniądze inwestorów, nie należały do faworytów pod koniec ubiegłego roku. Nikt nie stawiał przecież na rynki wschodzące, które miały wpaść w powtórkę z azjatyckiego kryzysu, a okazało się, że wyszły z tej próby obronną ręką. Także fundusze obligacji okazały się tegorocznym hitem, choć na przełomie grudnia i stycznia nic nie wskazywało, że kilkumiesięczny trend wzrostu rentowności dłużnych papierów ulegnie gwałtownemu odwróceniu i hossa będzie kontynuowana. Czy wzrosty tych klas aktywów będą nadal kontynuowane? Jakie strategie inwestycyjne opłaci się przyjąć na końcówkę tego roku i przyszły rok?