Oszuści w mediach społecznościowych przestali uciekać się do kradzieży wizerunku najbardziej znanych Polaków i podszywają się pod ekspertów związanych z giełdą - ostrzegaliśmy niespełna dwa tygodnie temu. Teraz ich celem stali się Bankier.pl i główny analityk portalu Krzysztof Kolany, którzy w sponsorowanych postach na Facebooku i Instagramie "zachęcają" do dołączenia bezpłatnych grup sygnałowych na WhatsAppie.
"Dno zostało osiągnięte! Czas kupować! Obserwuj nowy, oficjalny kanał bankier.pl WhatsApp. Oczekuje się, że akcje te wzrosną 300%. Dołącz do społeczności już teraz, aby otrzymywać bezpłatne informacje. Nawet jeśli jeszcze nie jesteś pewien, zacznij planować z wyprzedzeniem. Dołącz do społeczności, aby być na bieżąco z najnowszymi wiadomościami. Dołącz do oficjalnej społeczności Bankier.pl WhatsApp już teraz" - czytamy w jednej z oszukańczych reklam opublikowanych na Facebooku.
Jako Bankier.pl ostrzegamy: tego rodzaju sponsorowane posty nie mają nic wspólnego z naszym portalem ani Krzysztofem Kolanym. Nie prowadzimy sygnałowych grup na WhatsAppie ani w żadnym innym miejscu. Nie dzielimy się poradami inwestycyjnymi dotyczącymi akcji ani żadnych innych instrumentów finansowych.
Oszuści panoszą się na Facebooku
Jak opisywaliśmy w tekście "Oszuści klonują prezydenta i giełdowych ekspertów. Zyski dla Mety, straty dla Polaków", reklamy prowadzące do fałszywych platform inwestycyjnych i grup sygnałowych, przestały ograniczać się do kradzieży wizerunku powszechnie znanych osób, takich jak Rafał Brzoska, Robert Lewandowski lub polityków i celebrytów z pierwszych stron gazet.
Sponsorowane posty na Facebooku i Instagramie sięgają coraz chętniej po osoby związane z polskim rynkiem kapitałowym. Ich celem stali się w ostatnich tygodniach m.in. Piotr Kuczyński główny analityk Xelion, wybrany na analityka roku Marcin Tuszkiewicz i Grzegorz Zalewski, analityk rynkowy z Domu Maklerskiego BOŚ.
Przestępcy sięgają też po logotypy znanych firm inwestycyjnych takich jak XTB czy Beta ETF, a nawet podszywają się pod GPW (co można zauważyć również na załączonych do tego artykułu zrzutach ekranu z fałszywymi reklamami).
Meta twierdzi, że liczba zgłoszeń spada
"Wykorzystywanie wizerunku osób publicznych w sposób wprowadzający w błąd w celu oszukania ludzi jest niezgodny z naszymi zasadami. Usuwamy tego typu reklamy i konta, gdy je wykryjemy" - komentowało Biuro Prasowe Mety w odpowiedzi na nasze pytania z początku października.
Właściciel Facebooka i Instagrama poinformował nas, że od marca jego platformy korzystają z technologii rozpoznawania twarzy, w celu identyfikacji i usuwaniu reklam wykorzystujących wizerunek osób publicznych do oszustw. Według spółki wydaje się, że narzędzie przynosi efekty.
"W pierwszej połowie 2025 roku liczba zgłoszeń użytkowników dotyczących oszukańczych reklam typu celeb-bait spadła globalnie o 22%" - dowiedzieliśmy się od Mety. Spółka zamierza także wykorzystać sztuczną inteligencję w celu wykrywania i usuwania fałszywych profili w mediach społecznościowych.
Statystyki swoje, życie swoje
Pomimo danych od spółki Meta, wskazujących na spadek liczby przypadków kradzieży tożsamości, wciąż są one poważnym problemem na jej platformach, czego dowodzą opisane w tym artykule przypadki. Na liście osób, których wizerunek jest chroniony na Facebooku i Instagramie ma znajdować się niemal 500 000 osób - informowała nas spółka. To staje się jednak niewielką liczbą, gdy porównamy ją z 3,48 miliarda aktywnych użytkowników miesięcznie.
Słów krytyki pod adresem spółki Marka Zuckerberga nie szczędzi ekspert cyberbezpieczeństwa Mateusz Chrobok, który udzielił nam w tej sprawie komentarza do wcześniejszego tekstu na temat oszukańczych reklam w mediach społecznościowych.
W jednym ze swoich filmów na YouTube Chrobok nazwał Metę wprost "współudziałowcem w zorganizowanej grupie przestępczej", tłumacząc swoje stanowisko tym, że spółka zarabia na reklamach publikowanych przez przestępców, podczas gdy jej reakcja na zgłoszenia dotyczące nadużyć są opóźnione.
- W całej bibliotece reklam Meta, gdzie badacze mogliby dostać się do tego, kto kiedy co zrobił i zareagować, dane są opóźnione czasem o parę dni, czasem o tydzień. A dla atakujących to jest wystarczająco. Meta ułatwia im życie, żeby ktoś, kto analizuje tego typu oszustwa nie był w stanie ich szybko wykryć - komentował Mateusz Chrobok.